Miesiąc… tyle wystarczyło, aby się wyleczyć z choroby.
Fizycznie czułam się dobrze, jednak dalej nie byłam silna psychicznie. Cały
czas czułam w sobie pustkę i starałam się jak mogłam pozbierać, ale nie było
łatwo. Mimo tego, że miałam pomoc zarówno ze strony rodziny jak i przyjaciół. Mój
ojciec naprawdę się postarał, chyba wspierał mnie najwięcej ze wszystkich co
dużo dla mnie znaczyło. Właśnie miałam jeść z nim dzisiaj lunch, więc
wyszykowałam się i robiłam małemu śniadanie. Miałam wolne jeszcze tydzień, więc
chciałam jak najwięcej czasu spędzić z moim synkiem, dlatego gosposia miała
wolne na jakiś czas. Poszliśmy z małym na plac zabaw, po raz pierwszy poszłam
tam z nim od miesiąca. Po tym jednak pojechaliśmy do knajpy w której umówiłam
się z ojcem, ale jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam jeszcze jedną
osobę, a mianowicie moją matkę.
- Hej kochanie. – przywitał się ze mną ojciec dając mi
buziaka w policzek – Widzę, że przyprowadziłaś mojego szkraba. – wziął małego
na kolana na co się Pedro zaśmiał i dał buziaka dziadkowi – Jak tam psiak?
- Dobrze, ale mama ostatnio nie chciała go wyprowadzać.
Tatuś robił to ze mną.
- I dobrze. Czasem potrzebne są takie męskie zajęcia. –
zaśmiał się
- Skarbie, twój tato mi wszystko powiedział. Tak mi przykro.
– rzuciła moja matka, a po mnie to spłynęło jak po kaczce. Co mnie zdziwiło i
to bardzo – Wiem, że jest ci teraz ciężko.
- Nie martw się, będę uśmiechnięta szeroko na twoim ślubie.
– rzuciłam ironicznie
- Sandra…
- Skończ, nie mam ochoty o tym mówić.
- Dziewczyny uspokójcie się. W końcu jesteśmy tutaj na
pysznym obiedzie w doborowym towarzystwie.
- Matka powinna…
- Mogę ci zaraz wyśpiewać co powinna matka, ale nie wiem czy
starczy mi czasu na to, aby cię doszkolić jak powinna zachowywać się matka.
- Ah kobiety. – westchnął mój ojciec na co Pedro się zaśmiał
- Tatuś też tak mówi. Ale i tak cię mamuś kocham. – usiadł
tym razem mi na kolanach, więc go przytuliłam do siebie – Mogę zjeść
ciasteczko?
- Najpierw obiad, później możesz zamówić deser.
- A Adrian?
- Dzisiaj je obiad z kolegami.
Pedro zamówił dla siebie, na co kelnerka się zaśmiała, ale
zapisała zamówienie. Tak samo jak my złożyliśmy swoje. Obiad był pyszny, ale
nie atmosfera. Moja matka mogłaby sobie pójść i byłoby lepiej. Ale cóż,
musiałam jakoś ją tolerować. W dodatku Pedro był zadowolony z deseru, sama
spróbowałam i smakował bardzo dobrze. Oczywiście miał dużo czekolady i wyglądał
jak mały potworek umazany aż do nosa. Ale nic sobie z tego nie robił, tylko
dalej jadł. Moja mama zaproponowała, ze nas odwiezie, ale od razu mój ojciec ją
przystopował, bo nie miała fotelika dla małego. Dlatego pożegnaliśmy się z nią
i staliśmy na dworze.
- Nie bądź dla niej taka ostra. Naprawdę się przejęła. – a
ja jedynie mruknęłam pod nosem – Nie skłamię, na początku powiedziała, że to
Adrian zabrał ci małego.
- Kompletnie nie wiem dlaczego nie lubi mojego męża. Jako
matka powinna być raczej zadowolona z tego, że wyszłam na ludzi.
- Już taka jest, mojej matki też nie lubiła. A sama dobrze
wiesz, że babcia gdyby mogła to by cię zagłaskała. Byłaś jej pupilkiem, każdemu
mówiła jaka to jesteś. Była z ciebie dumna. Myślę, że ona by kochała Adriana
tak samo.
- Jest naprawdę kochany. – westchnęłam – Codziennie mnie
wspiera.
- Miał dobrego nauczyciela. Wspiera cię teraz tak samo jak
ty jego, podczas kontuzji. Jego tez to wszystko przybiło. Był szczęśliwy na
wieść o drugim dziecku.
- Wiem o tym, jednak do tej pory nie mogę z nim rozmawiać na
ten temat. Mam blokadę, bo wiem jaki był szczęśliwy.
- A staracie się o drugie? – na co pokiwałam głową, że nie –
Byłaś na badaniach?
- Mam pojutrze, Pedro spędzi popołudnie z chrzestnym. –
pogłaskałam małego po głowie – Adrian uparł się, że pojedzie ze mną. Ale muszę
przyznać, że się z tego powodu cieszę. Nie chce być sama.
- Na pewno wszystko będzie dobrze, trzeba być pozytywnej
myśli. – przytulił mnie na co się uśmiechnęłam – No, a teraz muszę uciekać do
pracy. Czasem mam ochotę rzucić to wszystko, ale muszę czekać do emerytury.
- Trzeba było pójść do pracy, którą lubisz. Tak jak ja. Już
nie mogę się w sumie doczekać, aż wrócę do pracy i od nowa zacznę czytać nowe
książki w poszukiwaniu tej jedynej. W dodatku znowu jadę do Sevilli, w sprawie
książki kuzyna Adriana.
- Podróż dobrze ci zrobi. Ale chyba mój wnuk zaczyna być
senny, za bardzo się tuli do twojej nogi. Czasem jak tak na niego patrzę to
cofam się w czasie i czuję, jakbym to ja był na twoim miejscu i spacerował z
córcią. Byłaś prawie taka sama jak on. Też zawsze tuliłaś się do moich nóg,
kiedy byłaś senna.
- W takim razie wracamy, tatuś pewnie już po obiedzie z
wujkami. Pożegnaj się z dziadkiem.
- Pa dziadku. – przytulił się do niego – Przyjdź do mnie.
- A żebyś wiedział, że przyjdę. Wyślemy rodziców na randkę i
spędzimy mile wieczór.
- Tak jest! – zadowolony podskoczył aż, na co się zaśmiałam
i złapałam go za dłoń
Ale wróciliśmy do domu, a nie było to łatwe bo już w połowie
drogi mi mały zasnął, więc go wzięłam na ręce i jakoś doniosłam do domu. Tyle
tylko, ze nie było łatwo otworzyć drzwi, trzymając go na rękach. Ba nie łatwo
było znaleźć klucze w torebce. Ale kiedy starałam się włożyć klucz do zamka to
zobaczyłam, że otwiera się brama, i wjechał na podjazd Adrian. Poczekałam
chwilę na niego i sam nam otworzył drzwi, podnosząc moje rzeczy, które mi
spadły na ziemię. Zaniosłam małego na górę, gdzie ściągnęłam z niego ciuchy i
przykryłam kołdrą. Zeszłam na dół i widziałam jak Adrian chował moje rzeczy do
torebki.
- Aż tak go wymęczyłaś?
- Plac zabaw i lunch z dziadkami. – mruknęłam
- Dziadkami? – zdziwiony na mnie spojrzał, ale kiedy widział
minę to od razu rzucił – Teściowa nas odwiedziła.
- Owszem i już wie, że poroniłam. Tak, wieści się szybko
rozchodzą. Chociaż na początku myślała, że mi zabrałeś Pedro.
- E tam, nie przejmuję się tym. Ważne, ze mam taką żonę jaką
mam, a teściowa może być jaka chce, z nią nie żyję.
- Denerwujesz się badaniami? – szepnęłam wtulając się w
niego
- Trochę, ale musimy być dobrej myśli. Tyle tylko, czy ty
dasz radę na nowo się starać?
- Nie wiem. – szepnęłam tuląc się do niego mocniej
- Zrobię idealny klimat na pierwszy raz. – dał mi buziaka w
czoło
- Wiem o tym, robisz dla mnie naprawdę dużo. Ale chcę już
wrócić do pracy. Siedzenie w domu nie jest dla mnie. Nie wiem jak ty
wytrzymałeś.
- Sam nie wiem, ale miło było wrócić do domu i wiedzieć, że
czeka na mnie żona z synkiem. Ostatnio nie często się to zdarzało. Albo ja
wracałem wcześniej, albo ty. A Pedro jaki był zadowolony.
- Wiem o tym. Ale chcę już wrócić do pracy, w dodatku muszę
jechać do Sevilli.
- Sama czy zabierasz Pedro? – a ja rzuciłam, że sama – Na
jak długo?
- Góra trzy dni. Muszę spotkać się w drukarni i ustalić
dokładnie daty gdzie będzie podpisywana książka. Znowu w biegu. Ale za to
skończę to i będę mogła skupić się na nowych książkach.
- Mój mały pracoholik. – dał mi klapsa – Ale możesz mi
powiedzieć, jak to jest, ze Miguel się chyba zakochał. I jakim cudem go
zauroczyłaś tak, że postanowił się w końcu z kimś związać na poważnie?
- Widzi jak dobrze nam ze sobą? Ja nic nie robiłam, jego nie
podrywałam.
- Masz szczęście. – zaśmiał się – Ale miło kiedy widzę go w
takim stanie. Teraz wiem jak ja się zachowywałem.
- Czyli jak? – zdziwiona poszłam do kuchni nalać sobie wody
do szklanki
- No wiesz, nie pamięta o większości rzeczy i nic tylko mówi
mi jaka to Elena jest świetna. Powiem ci, że sam chciałem ją poznać, a tutaj
nie mogę. Miguel uparł się, że to jeszcze za wcześnie, że ją wystraszę.
Myślisz, że się mści za to, że ciebie poznał dopiero po pół roku?
- Bo nie byliśmy razem, dlatego poznał mnie tak późno. A
jeśli się naprawdę zakochał, to nie dziwne, że tak zwleka. Doskonale go
rozumiem.
- Może Pedro coś z niego wyciągnie. – zatarł zadowolony
dłonie na co przewróciłam oczami – Ale jakie masz na dzisiaj plany?
- A co proponujesz?
- Hmm w sumie to nie mam drugiego treningu, i większość
zrobiłem w pracy, więc jestem cały twój, a raczej wasz. Pedro mnie pewnie
dorwie.
- Może zamówimy pizzę i coś obejrzymy? Nie mam dzisiaj
ochoty na nic więcej.
- Jeśli tak, to służę ramieniem. Możesz się dzisiaj wtulać
we mnie tyle ile chcesz. – przyciągnął mnie do siebie sadzając sobie na kolanie
– Nie przejmuj się dobrze? damy sobie ze wszystkim radę.
- A co jeśli?
- Nie ma jeśli. I nie marudź, bo załatwię ci dzień z twoją
matką. – rzucił na co się cicho zaśmiałam – Tęskniłem za twoim śmiechem.
- Postaram się…
- Wiem. – dał mi całusa w policzek – W końcu ożeniłem się z
silną kobietą.
&&&
Haha myślałam, ze to już pora na 29 a tutaj jednak jeszcze 28, ale jeszcze dwa rozdziały i koniec :D
Strata dziecka to poważna sprawa, zwłaszcza jeśli ktoś bardzo go ppragnie. Mam nadzieję, ze Samdra i Adrian wkrótce się podniosą po tej tragedii. Takie sytuacje często się zdarzają, ale są teraz silniejsi po takiej dramatycznej sytuacji, więc mam nadzieję, że wrócą do porządku sprzed ciąży. Oby, bo żal patrzeć na ich cierpienie.
OdpowiedzUsuńJej matka mnie wkurza. Córka straciła dziecko, więc zamiast ją wspierać jeszcze kopie leżącego. Po co? Czy przyniosło jej to satysfkację? Owszem, Sandra też nie zachowała się wobec niej dobrze, ale w końcu ma prawo. Znaczy, obie powinny zachować się w miarę dobrze, ale w obecnej sytuacji Sandra jest tą bardziej poszkodowaną, więc jej matka powinna nieco przystopować, zrozumieć ją.
Mam nadzieję, że między nimi jakoś się ułoży, bo nie ma sensu wciąż rozdrapywać starych ran. Trzeba iść do przodu.
Pozdrawiam! <3
Jeny, mam nadzieje, że Sandra da radę na następną ciąże. Wiadomo, starta dziecka, jeszcze nienarodzonego, bardzo boli. Sandra ma wsparcie i da radę! teraz może akurat bliźniaki! HAA!
OdpowiedzUsuńOby Sandrze i Adrianowi udało się pozbierać po tej stracie...
OdpowiedzUsuń