Minęły dwa tygodnie, a ja dalej męczyłam się z chorobą. Nie
wiedziałam nawet jak już sobie z tym wszystkim poradzić, zwłaszcza, że
siedziałam w domu. I coraz bardziej mi się nudziło. Na dodatek dzisiaj Adrian
robił imprezę w domu, więc wraz z gosposią zajmowałam się cateringiem. Piwo już
się chłodziło. Więc zrobiliśmy przystawki. Oczywiście zjadłam obiad z Pedro i
obydwoje wieczorem poszliśmy na górę. Obejrzeliśmy bajkę na laptopie, i kiedy
mały zasnął to go zaniosłam do jego pokoju. Sama wróciłam do siebie i zaczęłam
czytać książkę. Tak o, z przyjemności a nie dla pracy. Ale i mnie również
zmorzył sen. Nie wiem o której godzinie do łóżka wrócił Adrian, ale w pewnym
momencie poczułam silny ból brzucha, i dziwne uczucie. Od razu się przebudziłam
i zapaliłam światło. Czułam się zdecydowanie źle, więc chciałam iść do
łazienki, ale kiedy odkryłam kołdrę to widziałam dużą ilość krwi. Od razu
obudziłam Adriana, ale nie byłam w stanie go dobudzić, więc dopiero jak go
mocno walnęłam w ramię to się obudził.
- Musimy jechać do szpitala. – szepnęłam, a on od razu
wytrzeźwiał
Szybko się zebraliśmy, i w sumie nie wiedziałam co mamy
zrobić z Pedro, ale rzucił tylko, że Miguel śpi w pokoju gościnnym. Taksówka
przyjechała, więc pojechaliśmy do szpitala. Ale czułam najgorsze. Tyle tylko
usłyszeć od lekarzy, że poroniłam to co innego. Od razu poczułam ukłucie w
sercu. I nie mogłam przestać płakać. Na łóżku siedział ze mną Adrian i mocno
trzymał za dłoń. W tym momencie nie musiał nic mówić. Ale wyszedł na korytarz
więc siedziałam sama. Mogłam wracać do domu, tylko czekałam na wyniki i
lekarza. Który przyszedł jak na zawołanie, wraz z Adrianem. Nie wiem co
dokładnie do mnie mówił bo byłam myślami gdzie indziej. Wziął mnie pod ramię i
wsiedliśmy do taksówki, którą zamówił.
- Dzwoniłem do Miguela, aby wiedział jakby mały się obudził.
- Yhym… - opatuliłam się swetrem a on mnie mocno przytulił
do siebie
- Kochanie…
- Jestem złą matką. – szepnęłam
- Nie jesteś. To nie twoja wina. Nic nie zawiniłaś. – a ja
pokiwałam głową, że tak – Nie. To infekcja, nie ty. Słyszałaś doktora, twój
organizm nie był w stanie walczyć z chorobą za was dwoje, kiedy w krwi miałaś
również antybiotyki.
- Jako matka powinnam walczyć. Za nas oboje.
- Walczyłaś. – dał mi buziaka w czoło – Nie możesz się obwiniać
bo to nie twoja wina. Odpoczywałaś, brałaś leki. Nigdzie nie wychodziłaś.
Robiłaś wszystko co należy. Postaramy się ponownie, tak jak lekarz mówił. Za
dwa miesiące. Teraz musisz się wyleczyć.
- Nie chce, widocznie drugie dziecko nie jest nam pisane. –
rzuciłam wysiadając z taksówki, i od razu poszłam do domu, gdzie Miguel
schodził schodami. Już widziałam, że chciał cos powiedzieć, ale wyminęłam go i
poszłam do sypialni
&&&
Widziałem mojego przyjaciela, który stał na schodach i
widziałem, że nie wie jak zapytać. Tylko westchnąłem i schowałem twarz w
dłoniach. Usiadłem na schodach, na co zaraz koło mnie usiadł Miguel i poklepał
po ramieniu.
- Przykro mi.
- Nie mogę w to uwierzyć. – westchnąłem – Jeszcze kilka
godzin temu, bawiłem się z wami z okazji drugiego dziecka. A teraz jak mam
powiedzieć chłopakom…
- Nie musisz im nic mówić. Nie teraz. I zrozumieją. Teraz
powinieneś być przy Sandrze.
- Jest załamana. – spojrzałem na górę – Obwinia siebie, że
nie dała rady obronić drugiego dziecka.
- To nie jej wina, że zachorowała.
- Wiem, ale ona tego nie rozumie.
- To zrozumiałe. Jest matką, one inaczej reagują. Ale Sandra
jest inteligentną kobietą.
- Wiem o tym, ale nie wiem jak mam z nią teraz rozmawiać. –
przetarłem zmęczoną twarz
- Nie musisz z nią rozmawiać, wystarczy ze po prostu przy
niej będziesz. Ona cię teraz potrzebuje, tak samo jak ty potrzebowałeś jej
podczas kontuzji.
- Masz rację… jestem jej to winny.
- Idź. – na co wstałem
- A i wrzuciłem pościel do prania, tak jak prosiłeś.
- Dzięki, mały się nie budził?
- Nie, śpi jak aniołek w pokoju. Ale co ja mówię, to w końcu
aniołek.
Uśmiechnąłem się tylko do niego i wróciłem do sypialni,
gdzie na łóżku leżała Sandra płacząc. Od razu ściągnąłem z siebie rzeczy i
położyłem się obok niej, na co od razu się do mnie mocno wtuliła. Nic nie
mówiłem tylko ją tuliłem do siebie, głaszcząc po głowie. Po woli się
uspokajała. Ale widziałem, że jest załamana. Ale sam byłem załamany. Tak bardzo
cieszyłem się, że będzie kolejny Gonzalez na świecie, a tutaj wszystko się
posypało. Na szczęście po godzinie zasnęła, więc napisałem jeszcze wiadomość do
ojca, że muszę wziąć dzień wolnego, i to bardzo ważne. Chodzi o Sandrę. Miałem
tylko nadzieję, że go nie obudzę. Przykryłem ją kołdrą i sam starałem się
zasnąć choć na chwilkę, ale nie było mi to dane. Cały czas leżałem i po prostu
rozmyślałem, tuląc ją do siebie.
&&&
Kiedy się przebudziłam byłam sama w łóżku. Ale pewnie Adrian
poszedł na trening jak zawsze. Więc nie pozostało mi nic innego jak po prostu
samej wstać i zejść na dół. Ale kiedy zakładałam na siebie bluzę Adriana, to
mój mąż akurat wszedł do środka. Zdziwiona na niego spojrzałam.
- Wziąłem wolny dzień, a małego zabrał Miguel. Obiecał mi,
że podrzuci go do mojej mamy.
- Nie trzeba było.
- To jeden dzień. Zrobiłem ci twoją ulubioną potrawę.
- Nie jestem głodna. – od razu rzuciłam
- Nie ma dzisiaj w słowniku tego słowa. Musisz zjeść, bo
pamiętaj o tym, że masz się wykurować. Nie zapominaj o infekcji, która musisz
wyleczyć.
- Zaufaj mi, nie da się zapomnieć o czymś co zabiło moje
dziecko. – rzuciłam
- Kochanie… - przytulił mnie – Nie możesz tak mówić.
Pamiętasz jak ty mnie katowałaś, kiedy ja leżałem przykuty do łóżka? Nie
chciałem cię słuchać, ale nie dałaś się, byłaś uparta jak osioł. I ja będę taki
sam.
- Zemsta? – spojrzałam na niego zła siadając na łóżku
- Troska. – klęknął naprzeciwko mnie – Wiem co czujesz, sam
nie mogę w to uwierzyć. Bardzo się cieszyłem na wieść, że będę po raz drugi
tatą. Do tej pory pamiętam jak mały się do mnie uśmiechnął po raz pierwszy.
Nawet jak mnie obsikał. – rzucił na co się cicho zaśmiałam – Nie mówiłem ci, bo
w końcu to nie jest coś hmm… seksownego.
- Dla Pedro zawsze byłeś kimś ważnym. Tylko ty mogłeś go
kąpać. – zauważyłam biorąc do ręki misia, którego zostawił ostatnio u nas –
Pierwsze słowo, to.
- Tata. – uśmiechnął się szeroko – Naprawdę jestem dumny z
tego, że mały jest taki a nie inny. Jak to Miguel powiedział, aniołek.
- Po tatusiu.
- Nie zaprzeczę. Ale chodź, zjesz coś i możemy wrócić do
łóżka. Poleżymy, może poczytamy coś, jak za dawnych czasów.
- Zjem. Ale nie chce czytać. – na co pokiwał głową i złapał
mnie za dłoń
Poddałam się mu i zeszłam na dół zjeść moje ulubione danie.
Mimo wszystko byłam głodna. Kiedy mój talerz był czysty, to poszłam na górę, a
Adrian został na dole, aby posprzątać. Nie wiem dlaczego, ale wzięłam ze sobą
album ze zdjęciami i położyłam się na łóżku, przeglądając zdjęcia. Po chwili
przyszedł Adrian z ciastkami i sokiem. Sam usiadł obok mnie na łóżku i spojrzał
zdziwiony na album.
- Miałaś prześliczną sukienkę. Wyglądałaś jak anioł.
- Musiałam trochę się nachodzić, aby znaleźć tą jedyną.
- Oj wiem, do tej pory pamiętam ten stos katalogów. Ale mam
pytanie. Dlaczego nie mieszkaliśmy ze sobą przed ślubem? Tak mnie jakoś to
naszło.
- Nie zaproponowałeś mi tego. – przerzuciłam stronę
- Nie? Myślałem, że to normalna kolej rzeczy. No wiesz,
zostawiasz u mnie kilka rzeczy, no a później nocujesz częściej i mieszkasz.
- To ty zostawiałeś u mnie rzeczy. – spojrzałam na niego
- Ale nie mieszkałem, miałaś mieszkanie z Clarą. Więc ja na
trzeciego?
- Czwartego. Ona też kogoś miała. Ale wiadomo, nic stałego.
- Ustatkuję się? Bo nie powiem, ale to trochę dziwne. Ona
jest wolna, Miguel jest wolny. A my już tyle lat po ślubie. Miguel dziwił się,
że bez mieszkania przed ślubem zdecydowaliśmy się na ślub. No i kupiliśmy od
razu dom, a nie mieszkanie.
- W sumie to trochę dziwne, że nie miałeś żadnego ale. Bałam
się, że będziesz chciał mieszkanie, twoje.
- Było to ważne dla ciebie. – objął mnie ramieniem, na co
się w niego wtuliłam – Chciałaś mieć dom w którym możesz stworzyć szczęśliwą
rodzinę. Chciałaś to, czego ci brakowało. Czyli…
- Dwoje dorosłych z dziećmi. – szepnęłam
- I mamy Pedro, i będzie nas więcej. Udało nam się tak szybko,
więc uda nam się ponownie. Wierzę w to. Ty też musisz w to uwierzyć. Jest nam
smutno w tym momencie, ból jest ogromny. Ale poradzimy sobie. Co nas nie
zabije, to nas wzmocni. Często mi to mówiłaś.
- Chciałabym wiedzieć, że dam radę. – szepnęłam wycierając
policzek
- Dasz. Jesteś najsilniejszą kobietą na świecie. I nie
jesteś sama, masz przy sobie mnie i przyjaciół. A także rodzinę.
- Nie poinformowaliśmy rodziców. – zauważyłam – Są
zaproszeni na kolację. A nie mam ochoty, aby się zjechali.
- To akurat rozumiem. – dał mi buziaka w policzek – Dam im
znać. I będziesz mogła odpocząć.
- Dziękuje.
- Nie masz za co. Ale prześpij się, powinnaś odpocząć. No i
dam ci zaraz lekarstwa. – wstał, a ja chciałam już coś powiedzieć – I nie
miałaś wczoraj racji. Pedro uważa, że jesteś najlepszą mamusią na świecie.
Każdy ci to powie.
- No i co…
- Może i wszystko dzieje się bez przypadku, ale nie możesz
myśleć, ze drugie dziecko nie jest nam pisane. Bo się mylisz. To wina infekcji
krążącej po mieście, a nie twoja. Zobaczysz, jeszcze będziemy wozić maleństwo w
wózku. Nasze, tak samo kochane jak Pedro. – uśmiechnął się do mnie wychodząc z
pokoju
&&&
No więc... tak musi być :D
Tego się nie spodziewałam... Miałam nadzieję, że Sandra wyzdrowieje i jej, i dziecku nic nie będzie. A tu proszę... Mam nadzieję że i ona, i Adrian pozbierają się po tej stracie.
OdpowiedzUsuńOja, tego to i ja się nie spodziewałam ;O
OdpowiedzUsuń