sobota, 12 lipca 2014

30

3 lata później

- Elena! Boże, dlaczego ty tak dzisiaj szalejesz? – westchnąłem bo nie miałem już sił do tych dzieci
- Tatusiu! A Pedro chce mnie uderzyć!
- Dzieciaki spokój! – krzyknąłem na co dwójka spojrzała na mnie zdziwiona i o dziwo się uspokoili – Siadajcie na kanapie. – westchnąłem i spojrzałem na moich urwisów – Synku, dlaczego chcesz uderzyć siostrę?
- Ugryzła mnie.
- Elena co tatuś mówił o gryzieniu? – jęknąłem – Już od małego kiedy nie mówiłaś zawsze ci powtarzałem, że nie wolno gryźć.
- Oj tata. – machnęła ręką
- Dlaczego ty się akurat w mamę musiałaś wdać? – spojrzałem na nią, a ona jedynie wzruszyła ramionkami z szerokim uśmiechem – Ale słuchajcie. Wiem, że tęsknicie za mamą, nie jesteście sami.
- Bardzo. Nie widziała mojego meczu. – westchnął Pedro
- Wiem, ale to twój braciszek postanowił w końcu pojawić się na świecie, o miesiąc wcześniej. Uwierz mi, że mamusia bardzo chciała iść na twój mecz.
- Ja byłam. – zauważyła zadowolona dając mu buziaka na co sam się uśmiechnąłem
- Ale wracając do tematu. Jak już wiecie, dzisiaj mamusia wraca do domu z Jose. Wasz braciszek potrzebuje spokoju w pierwszy dzień w domu. Spędził w szpitalu półtora tygodnia, tak samo jak mama. Dlatego bądźcie grzeczni, tak aby mogła odpocząć. I nie chcecie aby Jose płakał przez cały czas.
- Tak jak Elena kiedy była mała? – zapytał Pedro na co pokiwałem głową
- Dokładnie tak. Kocham was bardzo, ale wiem dokładnie jak zachowywała się wasza dwójka po powrocie ze szpitala. I wiem jak ten płacz jest czasem denerwujący. Zwłaszcza kiedy tatuś chce porozmawiać, albo pobyć choć na chwilkę z mamusią. Ale nie, chciałem czegoś innego, i w inny sposób obudzić mamę, i bum moje plemn… - zaciąłem się patrząc na moje dzieci, które same pytająco na mnie patrzyły – Dobra uciekajcie, za niedługo mama wróci.
- Tatusiu a co to plemn? – zapytała Elena na co ugryzłem się w język, ale zdecydowanie za późno
- Mamusia wam powie, a teraz uciekać mi. Ale grzecznie.

Zostałem sam w salonie, na co westchnąłem. Po Sandrę pojechał jej tato, a ja sam zostałem z dzieciakami w domu. Elena miała dwa latka, i jak na złość teraz moja żona wracała ze szpitala z nasza trzecią pociechą. Cieszyłem się, że mimo wszystko nam się udało. Ale kiedy trafiła do szpitala o miesiąc wcześniej byłem zdenerwowany i to bardzo. Od samego początku męczyła się i to bardzo w trzeciej ciąży, a mój synek postanowił wcześniej pojawić się na świecie. Na szczęście nie potrzebował miesiąca na przeleżenie w szpitalu, bo o dziwo szybko się przyzwyczajał do tego świata. Sandra też. Chociaż kiedy tylko usłyszała, że po roku nosi pod sercem kolejne dziecko to od razu zapowiedziała mi, że bez gumki mam do niej nawet nie podchodzić. Ale nie przypuszczałem, że od razu wpadniemy, kiedy postanowiłem obudzić ją inaczej niż zwykle. Tak się nad tym zamyśliłem, że nie usłyszałem jak na podjazd podjechał mój teściu, ale za to obudziły mnie dzieciaki, które tylko krzyknęły mama i zbiegły na dół.

- Moje kruszynki! – zawołała Sandra tuląc je od razu do siebie – Jak ja się za wami stęskniłam.
- My też! I tatuś! – zawołały na co się do nich uśmiechnąłem i wziąłem mojego najmłodszego synka od teścia
- No to chyba musisz poczekać na swoją kolej. – zaśmiał się na co pokiwałem głową – Powiem ci, że kiedy tak patrzę to żałuję, że miałem tylko jedno dziecko.
- Zobaczymy jak sobie poradzimy z trójką. – zaśmiałem się – Elena dzisiaj wariowała i to bardzo. Naprawdę nie wiem, dlaczego akurat musiała wziąć sobie do serca moje życzenie, aby była tak samo kochana jak mamusia. To istny diabełek.
- Oj wiem, nie raz miałem jej dość. Ale i tak ją kocham. – uśmiechnął się co odwzajemniłem – Tak samo jak te dwa małe szkraby co się tak mocno do niej tulą.
- Może powinniśmy im powiedzieć, aby poszli na kanapę? – ale nie musiałem nic mówić, bo najmłodszy właśnie zaczął płakać – Oho.
- Ok dzieciaki, mamusia musi sprawdzić czy wasz braciszek nie jest głodny. – uśmiechnęła się na co o dziwo grzecznie z nią szły a ja postawiłem nosidełko na kanapie – No już. – zaśmiała się biorąc go na ręce, ale wcześniej ściągając warstwę ciuchów, usiadła z nim na kanapę a ta dwójka urwisów stała cicho i patrzyła na braciszka, na co zrobiłem zdjęcie telefonem
- Ale on malutki. – rzuciła  Elena
- Ty też byłaś taka. I robiłaś kupę do pieluchy. – rzucił na co się zaśmialiśmy
- Wszyscy byliśmy tacy mali. – uśmiechnęła się do nich – Ale powinnam go położyć, jest zmęczony.
- Pokój już jest gotowy, wywietrzony i sprawdzony. – zauważyłem na co kiwnęła głową i poszła z nim na górę
- No ok. To ja uciekam do pracy. Powodzenia. – uśmiechnął się do mnie teściu na co dzieciaki się z nim pożegnały, a na dół wróciła Sandra z elektryczną nianią, sama pożegnała się z ojcem i przyszła do nas do salonu
- Mamusiu, a co to są plemn? – zapytała Elena
- C-co? – zatrzymała się przy mnie, na co od razu spuściłem głowę
- Tatuś powiedział, ze jego plemn coś zrobiły. – wzruszyła ramionkami – I kazał nam się zapytać ciebie.
- Adrian. – warknęła na co tylko przeprosiłem – Chodziło tatusiowi o to, że dzięki niemu pojawiły się na świecie trzy promyczki. Dwa siedzą przede mną. – uśmiechnęła się do nich siadając na kanapie i od razu się w nią wtuliły – Ale co takiego porabialiście?
- Byliśmy grzeczni. Zdobyłem gola w ostatnim meczu. – pochwalił się Pedro
- Wiem, dziadek przyniósł mi nagranie. – dała mu buziaka w czoło – Laurki też dostałam.

Mimo tego, że na nogach byli dosyć wcześnie, to nie byli zbyt zmęczeni, albo dobrze się maskowali. W sumie dopiero mogłem z nią pobyć sam późnym wieczorem. Właśnie ścieliłem łóżko, kiedy wróciła z pokoju Jose.

- Zmęczona co? – na co pokiwała głową – Wszyscy się za tobą stęsknili.
- Miło jest wrócić do domu. Nawet jeśli czeka mnie rozmowa na temat twoich plemników.
- Przepraszam, wyrwało mi się, zanim pomyślałem. A nasza córa wszystko musi podłapać.
- To ja dobrze wiem. – ułożyła się wygodnie w łóżku – Ale pora spać, mały budzi się co cztery godziny. Przynajmniej tak było w szpitalu.
- Damy radę. – uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła – Mam jutro dzień wolny, ojciec mi dał abym mógł nacieszyć się nowym członkiem rodziny i pomóc tobie. – ułożyłem się obok niej na co się do mnie przytuliła
- Trójka co? – zaśmiała się – Damy radę to wszystko utrzymać w porządku?
- No cóż, dzieciaki dzisiaj były dosyć głośne i musiałem krzyknąć. Ale pewnie były pobudzone faktem, że wracasz do domu.
- Mam nadzieję. Nie czuję się jeszcze na siłach.
- Wiem o tym. Ale poradzimy sobie. W końcu przetrwaliśmy dwa razy częste wstawanie w nocy. No ok, ja może byłem przy drugim razem bardziej pomocny.
- No cóż, mieliśmy się zatrzymać na Elenie, ale wolałeś wykorzystać fakt, że śpię. – zaśmiała się
- Oj tam, jesteśmy teraz w piątkę i nie żałuję.
- To dobrze. – odwróciła się do mnie plecami – Bo zamierzam popracować nad jeszcze jednym. – rzuciła na co się głośno zaśmiałem
- Pozwól, że zdecyduje jak odchowamy najmłodszego. Nie mówię nie, ale poczekajmy.
- Kochany tatuś. – ziewnęła i nim się obejrzałem to już spała
Tylko zaśmiałem się pod nosem i sam wtuliłem w jej plecy. Nigdy nie pomyślałbym, że po trzydziestce będę w tym miejscu. Jako asystent trenera w jednym z ważniejszych klubów w lidze. Z trójką dzieci i piękną żoną. I kto by pomyślał, że po złamanym sercu mogę je wyleczyć w taki sposób i być tak bardzo szczęśliwy.

                                                                                              THE END