niedziela, 6 lipca 2014

29

- Pedro! Natychmiast masz tu przyjść!
- Nie!
- Jak cię znajdę to dam ci takiego klapsa, że nie usiądziesz przez dwa dni! – wydarłam się – Masz natychmiast tu przyjść i przynieść mi teczkę, która zabrałeś! – wyszłam do przedpokoju i zobaczyłam Adriana
- Ok, a tu co za wrzaski? – spojrzał na mnie zdziwiony
- Twój syn zabrał mi teczkę, która jest bardzo ważna. Znajduję się tam książka, która idzie do druku. Jak mi zapaćka to zabije wszystkich. – warknęłam
- Pedro! Lepiej oddaj mamie teczkę. – zawołał Adrian, na co mały zszedł, ale nie był zadowolony – Dobrze wiesz, że nie można zabierać mamie dokumentów z pracy.
- Masz szczęście. – westchnęłam idąc do salonu
- Kochanie? – usłyszałam więc spojrzałam na swojego męża – Wszystko gra? Jesteś poddenerwowana od rana.
- Tak, wszystko gra. – westchnęłam – Ale uciekam, mam ważne spotkanie.
- Idź, ale ostrożnie. – uśmiechnął się do mnie – Mały jadł?
- Tak. Nie widać? Ma dzisiaj tyle energii, że nie daję rady. Więc zmęcz go, proszę cię.
- Masz to jak w banku. – zaśmiał się

&&&
Sandra wyszła z domu, więc spojrzałem na swojego syna, który tylko wzruszył ramionami i rzucił, że mama jest marudna. Tylko się zaśmiałem, bo w sumie miał rację. Od kilku dni była poddenerwowana. I w sumie nie wiedziałem dlaczego. Ale dostałem bojowe zadanie – miałem zmęczyć Pedro. A naprawdę miał dzisiaj dużo energii, jak nigdy. I byłem ciekawy co on jadł, ale jak się okazało wypił po kryjomu z cztery kubki pepsi, więc już wiedziałem dlaczego jest taki pobudzony. Pograliśmy w piłkę w ogrodzie, obejrzeliśmy bajkę a nawet zrobiliśmy razem kolację, a on dalej nie mógł zasnąć. Więc poszedłem go wykąpać i dopiero kiedy położyłem go do łóżka to wyglądał na zmęczonego. Czytałem mu bajkę, kiedy do sypialni weszła Sandra.

- No to dawaj buziaka mamie. – zawołałem wstając z łóżka, na co zrobił dzióbka i dał buziaka Sandrze, która się nachyliła nad nim
- Dobranoc. – szepnął i odwrócił się do nas pleckami
- Dostanę jakąś nagrodę, za to, ze go zmęczyłem?
- Kopa? – zdziwiona na mnie spojrzała na co się zaśmiałem
- Aj ty. – przytuliłem ją do siebie – Jak spotkanie? Mam nadzieję, że udane.
- Bywało lepiej. A już wiesz dlaczego mały był taki pobudzony?
- Owszem, po kryjomu podkradał pepsi i wypił jej zbyt dużo jak na niego. Ale chyba będzie spać do rana. Mam przynajmniej taka nadzieję.
- Zobaczymy.
- Naprawdę chciałaś dać mu klapsa?
- Jeszcze chwila i tak. Dał mi dzisiaj w kość. – westchnęła
- W takim razie chyba potrzebujesz chwili relaksu. Masaż? Chodź, najpierw kąpiel a później masaż. Dziecko śpi, więc masz czas dla siebie.
- Mmm jak miło. A dostanę kieliszek?
- Nie bardzo, ostatnio po winie stajesz się senna i szybko padasz.
- A dlaczego mam być pełna energii? – zdziwiona na mnie spojrzała, a ja się tylko szeroko uśmiechnąłem – Oł.
- Nie mówiłem o kąpieli w samotności.

Przygotowałem wszystko, świece, wodę i nawet zapaliłem jej ulubione kadzidełka. Widziałem, że sprawiłem jej tym ogromną radość. I kiedy masowałem jej plecy siedząc za nią w wannie to słyszałem jak mruczała. Zrelaksowana delektowała się ciszą i chwilą. Tyle tylko, że jej obecność działała na mnie i to bardzo. Co zapewne dobrze czuła.

- Wychodzimy?
- Możemy zrobić to też tu.
- Ale gumka…
- Chcę zacząć od nowa. – szepnęła na co się do niej uśmiechnąłem szeroko – Małymi krokami.
- Kocham cię. – powiedziałem głaszcząc ją po policzku – I będzie nawet milimetrowymi kroczkami jeśli tylko będzie zwiastować to powrót mojej kochanej żony.


Uśmiechnęła się do mnie tak jak uwielbiałem i po prostu utonąłem w tych słodkich dołeczkach. Poczułem się tak jak pierwszego dnia, kiedy zrozumiałem, że ją kocham. Starałem dać się jej tyle przyjemności, aby zapomniała o tym co się działo wcześniej. Wykończona zasnęła wtulona we mnie, więc głaskałem ją po głowie z szerokim uśmiechem. Byłem z niej dumny, że się podniosła i w końcu odważyła. Od ostatnich badań, gdzie lekarz powiedział, że nie ma żadnych przeciwskazań do ponownego starania się o dziecko minęły dokładnie cztery miesiące. Od tamtej pory unikała jakichkolwiek kontaktów, a jak już coś to tylko z zabezpieczeniem. Miałem cichą nadzieję, że i tym razem nam się uda zajść szybko. I wszystko będzie przebiegało prawidłowo, bo nie wiem czy sam bym zniósł ponowną utratę dziecka. Chociaż lekarz mówił, że takie rzeczy się zdarzają. Nie zawsze po urodzeniu pierwszego dziecka, kolejne przychodzi z łatwością. W dodatku Sandra chorowała w nieodpowiednim momencie. Nie miałem jej nic za złe, w końcu to nie jej wina, ale ona musiała zrozumieć to sama. Bo dobrze wiem, że całą winę zrzuciła na siebie i musiała sama dojść pomalutku do wniosków. Sandra z pomrukiem przekręciła się na drugi bok, więc sam uśmiechnąłem się od razu wtulając w jej plecy. Nie chciałem mówić tego głośno, ale naprawdę do niej pasowała córeczka, a i ja sam marzyłem o dziewczynce. O takim małym promyczku, o który będę musiał walczyć jak lew za każdym razem kiedy pojawi się jakiś kawaler na horyzoncie. 

1 komentarz:

  1. Ohhhhhh, jacy oni uroczy, im już musi zacząć sie układać :D

    OdpowiedzUsuń