- Pedro! Natychmiast masz tu przyjść!
- Nie!
- Jak cię znajdę to dam ci takiego klapsa, że nie usiądziesz
przez dwa dni! – wydarłam się – Masz natychmiast tu przyjść i przynieść mi
teczkę, która zabrałeś! – wyszłam do przedpokoju i zobaczyłam Adriana
- Ok, a tu co za wrzaski? – spojrzał na mnie zdziwiony
- Twój syn zabrał mi teczkę, która jest bardzo ważna.
Znajduję się tam książka, która idzie do druku. Jak mi zapaćka to zabije
wszystkich. – warknęłam
- Pedro! Lepiej oddaj mamie teczkę. – zawołał Adrian, na co
mały zszedł, ale nie był zadowolony – Dobrze wiesz, że nie można zabierać mamie
dokumentów z pracy.
- Masz szczęście. – westchnęłam idąc do salonu
- Kochanie? – usłyszałam więc spojrzałam na swojego męża –
Wszystko gra? Jesteś poddenerwowana od rana.
- Tak, wszystko gra. – westchnęłam – Ale uciekam, mam ważne
spotkanie.
- Idź, ale ostrożnie. – uśmiechnął się do mnie – Mały jadł?
- Tak. Nie widać? Ma dzisiaj tyle energii, że nie daję rady.
Więc zmęcz go, proszę cię.
- Masz to jak w banku. – zaśmiał się
&&&
Sandra wyszła z domu, więc spojrzałem na swojego syna, który
tylko wzruszył ramionami i rzucił, że mama jest marudna. Tylko się zaśmiałem,
bo w sumie miał rację. Od kilku dni była poddenerwowana. I w sumie nie
wiedziałem dlaczego. Ale dostałem bojowe zadanie – miałem zmęczyć Pedro. A
naprawdę miał dzisiaj dużo energii, jak nigdy. I byłem ciekawy co on jadł, ale
jak się okazało wypił po kryjomu z cztery kubki pepsi, więc już wiedziałem
dlaczego jest taki pobudzony. Pograliśmy w piłkę w ogrodzie, obejrzeliśmy bajkę
a nawet zrobiliśmy razem kolację, a on dalej nie mógł zasnąć. Więc poszedłem go
wykąpać i dopiero kiedy położyłem go do łóżka to wyglądał na zmęczonego.
Czytałem mu bajkę, kiedy do sypialni weszła Sandra.
- No to dawaj buziaka mamie. – zawołałem wstając z łóżka, na
co zrobił dzióbka i dał buziaka Sandrze, która się nachyliła nad nim
- Dobranoc. – szepnął i odwrócił się do nas pleckami
- Dostanę jakąś nagrodę, za to, ze go zmęczyłem?
- Kopa? – zdziwiona na mnie spojrzała na co się zaśmiałem
- Aj ty. – przytuliłem ją do siebie – Jak spotkanie? Mam
nadzieję, że udane.
- Bywało lepiej. A już wiesz dlaczego mały był taki
pobudzony?
- Owszem, po kryjomu podkradał pepsi i wypił jej zbyt dużo
jak na niego. Ale chyba będzie spać do rana. Mam przynajmniej taka nadzieję.
- Zobaczymy.
- Naprawdę chciałaś dać mu klapsa?
- Jeszcze chwila i tak. Dał mi dzisiaj w kość. – westchnęła
- W takim razie chyba potrzebujesz chwili relaksu. Masaż?
Chodź, najpierw kąpiel a później masaż. Dziecko śpi, więc masz czas dla siebie.
- Mmm jak miło. A dostanę kieliszek?
- Nie bardzo, ostatnio po winie stajesz się senna i szybko
padasz.
- A dlaczego mam być pełna energii? – zdziwiona na mnie
spojrzała, a ja się tylko szeroko uśmiechnąłem – Oł.
- Nie mówiłem o kąpieli w samotności.
Przygotowałem wszystko, świece, wodę i nawet zapaliłem jej
ulubione kadzidełka. Widziałem, że sprawiłem jej tym ogromną radość. I kiedy
masowałem jej plecy siedząc za nią w wannie to słyszałem jak mruczała.
Zrelaksowana delektowała się ciszą i chwilą. Tyle tylko, że jej obecność
działała na mnie i to bardzo. Co zapewne dobrze czuła.
- Wychodzimy?
- Możemy zrobić to też tu.
- Ale gumka…
- Chcę zacząć od nowa. – szepnęła na co się do niej
uśmiechnąłem szeroko – Małymi krokami.
- Kocham cię. – powiedziałem głaszcząc ją po policzku – I
będzie nawet milimetrowymi kroczkami jeśli tylko będzie zwiastować to powrót
mojej kochanej żony.
Uśmiechnęła się do mnie tak jak uwielbiałem i po prostu
utonąłem w tych słodkich dołeczkach. Poczułem się tak jak pierwszego dnia,
kiedy zrozumiałem, że ją kocham. Starałem dać się jej tyle przyjemności, aby
zapomniała o tym co się działo wcześniej. Wykończona zasnęła wtulona we mnie,
więc głaskałem ją po głowie z szerokim uśmiechem. Byłem z niej dumny, że się
podniosła i w końcu odważyła. Od ostatnich badań, gdzie lekarz powiedział, że
nie ma żadnych przeciwskazań do ponownego starania się o dziecko minęły
dokładnie cztery miesiące. Od tamtej pory unikała jakichkolwiek kontaktów, a
jak już coś to tylko z zabezpieczeniem. Miałem cichą nadzieję, że i tym razem
nam się uda zajść szybko. I wszystko będzie przebiegało prawidłowo, bo nie wiem
czy sam bym zniósł ponowną utratę dziecka. Chociaż lekarz mówił, że takie
rzeczy się zdarzają. Nie zawsze po urodzeniu pierwszego dziecka, kolejne
przychodzi z łatwością. W dodatku Sandra chorowała w nieodpowiednim momencie. Nie
miałem jej nic za złe, w końcu to nie jej wina, ale ona musiała zrozumieć to
sama. Bo dobrze wiem, że całą winę zrzuciła na siebie i musiała sama dojść
pomalutku do wniosków. Sandra z pomrukiem przekręciła się na drugi bok, więc
sam uśmiechnąłem się od razu wtulając w jej plecy. Nie chciałem mówić tego
głośno, ale naprawdę do niej pasowała córeczka, a i ja sam marzyłem o
dziewczynce. O takim małym promyczku, o który będę musiał walczyć jak lew za
każdym razem kiedy pojawi się jakiś kawaler na horyzoncie.
Ohhhhhh, jacy oni uroczy, im już musi zacząć sie układać :D
OdpowiedzUsuń