Jak na razie ciąża mi służyła, nie miałam żadnych mdłości.
Adrian cieszył się i to bardzo z tego, że został po raz drugi ojcem. Oczywiście
poinformował już swoich kumpli, którzy wysyłali mi wiadomości z gratulacjami.
Na dodatek dostałam wiadomość, że mamy się spodziewać imprezy. Miguel chciał
wpaść z chłopakami na małe piwko, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko
się zgodzić. Ale od trzech dni czułam się kiepsko. Miałam katar i bolała mnie
głowa. A jak na złość nie mogłam dostać się do lekarza. Jeszcze na głowę miała
nam się zwalić moja matka, która miała tutaj już zostać do ślubu. Bo w sumie
już wszystko było załatwione, a także ich nowe mieszkanie. I jak tu spokojnie
cieszyć się z macierzyństwa. Mój stan był coraz gorszy więc wzięłam wolny dzień
i pojechałam nareszcie do lekarza.
- Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości. Ostatnio
krąży po mieście pewna infekcja, która musi być leczona silnymi antybiotykami.
- Są bezpieczne dla kobiet w ciąży?
- Nie. Dlatego to jest ta zła wiadomość. – westchnął – Jeśli
dam pani słabsze antybiotyki, które można brać w ciąży. Znaczy w ciąży nie
powinno brać się żadnych lekarstw, ale niestety to taka infekcja, której nie da
się wyleczyć domowymi sposobami.
- Jeśli będę brała słabsze to w jakim czasie się wyleczę? Bo
nie chciałabym zarazić synka, ani męża. No i nie skłamię, jeśli powiem, że ta
choroba mnie już po woli denerwuję.
- To zależy od pani organizmu. Ale może się pani pomęczyć
nawet do miesiąca z tym. Oczywiście z mocniejszymi byłyby szybciej.
- Rozumiem, ale muszę martwić się o dwie osoby.
- Dobrze, w takim razie przepisze te słabsze. Jeśli to nie
pomoże, cóż będziemy szukać innych
sposobów.
- Dobrze.
Wzięłam recepty i wyszłam z gabinetu. Nie powiem, nie była
to najlepsza wiadomość. Napisałam wiadomość do Adriana, ale nie odpisał mi
nawet na nią. Więc tylko westchnęłam i wróciłam do domu. Pedro na szczęście
spał, więc ja sama usiadłam na kuchennym krześle i schowałam twarz w dłoniach.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam spod drzwi i spojrzałam
na naszą gosposię
- Nie. – westchnęłam – Mam jakąś infekcje, której mogę nie
wyleczyć.
- Lekarz nic nie powiedział?
- Powiedział. – mruknęłam – Mogę dostać silne antybiotyki,
ale w moim stanie może to zaszkodzić. – dotknęłam swojego brzucha
- Jest pani w ciąży? – a ja pokiwałam głową – Gratuluje, i
na pewno da pani radę. Można zawsze domowymi sposobami się wyleczyć.
- Ponoć tej infekcji się nie da. Dostałam słabsze
antybiotyki, ale mogę się męczyć nawet przez miesiąc.
- Powinna pani się położyć do łóżka, zrobię rosół i zaraz
przyniosę.
- Dawno nie jadłam rosołu. Kiedyś zrobił mi go Adrian,
niestety nie był to do końca udany obiad. – zaśmiałam się na samo wspomnienie
- Czasem liczy się gest. – uśmiechnęła się do mnie, na co
pokiwałam głową
Ale jednak poszłam do sypialni, gdzie przebrałam się w
piżamę i położyłam do łóżka. Musiałam czekać, aż wróci mój mąż z pracy, aby
mógł kupić mi lekarstwa. Niestety nie chciało mi się iść do apteki. Rozłożyłam
na łóżku swoje rzeczy i po prostu pracowałam. Napisałam do kadr, że mam
zwolnienie lekarskie, ale będę i tak pracować w domu. Więc mieli mnie podpiąć,
i dlatego mój mąż musiał również podjechać do mojej pracy, aby wziąć komputer.
Bo w końcu książki same się nie wydadzą. Praca podczas choroby nie jest dla
mnie, bo od razu zasnęłam. I w sumie obudziłam się, kiedy poczułam jak coś mnie
głaszczę po głowie. Otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam Adriana.
- Hej, jak się czujesz?
- Bywało lepiej. – westchnęłam
- Co ci powiedział lekarz? I mamy zapas rosołu na dole. –
uśmiechnął się szeroko – Pedro już zjadł, ja też.
- To dobrze, że Pedro zjadł.
- A ty? Lekarz?
- Jest źle. – poczułam łzy w oczach – W mieście jest
infekcja, i akurat musiała przypałętać się do mnie. I można leczyć ją tylko
silnymi antybiotykami. A ja nie mogę ich łykać. – wypłakałam – Dostałam
słabsze, ale mogę męczyć się z chorobą nawet miesiąc.
- A co z dzieckiem?
- Możliwe, że dziecku nic nie będzie. Ale każdy wie, że
nieleczona choroba powoduje gorsze powikłania.
- Skarbie, nie możemy martwić się na zapas. – przytulił mnie
do siebie – Można wyleczyć się słabszymi. Jesteś silną kobietą, dasz radę.
- Ja po prostu nie chce być chora, kiedy jestem w ciąży. –
wtuliłam się w niego mocno na co sam mnie głaskał po głowie i plecach –
Chciałabym cieszyć się każdą zmianą, a nie tym czy przeszedł mi katar, albo ból
głowy.
- Doskonale cię rozumiem. Ale w sumie to jakiś plus. Nie
musisz latać z mamą i załatwiać wszystkie sprawy. Ostatnie poprawki.
- Przez ciebie jest spotkanie dziadków. A nie mam sił.
Zresztą musisz pojechać do pracy i apteki.
- Pracy? – zdziwiony na mnie spojrzał
- Będę pracować w domu. Nie martw się, będę w łóżku. Przez
pierwszy tydzień. Później zobaczę.
- Jeśli w łóżku to dobrze. – dał mi buziaka w policzek –
Zresztą o tym, że jesteś w ciąży moi rodzice już wiedzą.
- Mój ojciec też. – uśmiechnęłam się przez łzy – Kupił mi
też mini kapcie. – pokazałam mu wyciągając torebkę spod łóżka
- Słodkie. – uśmiechnął się biorąc je do ręki – Ale
rozumiem, że Miguel z kumplami ma przyjść w innym terminie?
- Nie, mogą wpaść. W końcu ja i tak leżę w łóżku, więc
możecie szaleć na dole. Ale tak grzecznie, abym nie musiała przenocować całej
zgrai.
- Będziemy grzeczni. Ale prześpij się jeszcze. Sen dobrze ci
zrobi. Ja zajmę się Pedro.
- Musimy mu w końcu powiedzieć, że nie będzie jedynakiem.
Kupiłam książkę w księgarni na ten temat, wiec może się tym zajmę. Chociaż
powinniśmy razem.
- Po co książka? Nie lepiej wieczorem go położyć do łóżka i
zamiast bajki to powiedzieć prawdę?
- I co mu powiesz?
- No, że cię zapłodniłem i za siedem miesięcy pojawi się
bobas.
- No i od razu mu powiedź, że kochałeś się ze mną bez gumki.
– przewróciłam oczami – Książka to dla ciebie dzisiaj lektura na wieczór. Nie
taktyka, książka. Mały jest za mały na takie profesjonalne wyjaśnienie.
- No dobrze, opowiem synkowi, że ma braciszka albo
siostrzyczkę z kapusty.
- Adrian! – uderzyłam go w ramię na co się zaśmiał
- Będzie po twojemu. Ale odpoczywaj, ja uciekam na dół do
naszego synka. Jak coś to wołaj.
Nie podoba mi się to, że Sandra jest w ciąży i złapała infekcję. To naprawdę źle wróży. Nawet nie chcę myśleć, co się stanie, jeśli Sandrze nie uda się zwalczyć tego choróbska. Trzymam za nią kciuki i za Adriana, który w tym rozdziale okazał się być wzorem męża:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam<3
Oj, od tego się nie umiera.. :D wytrzyma miesiąc, już niech nie panikuje :D
OdpowiedzUsuń