czwartek, 12 czerwca 2014

25

Gosposia była z nami już od miesiąca i nie powiem, ale dzięki niej wiele obowiązków odeszło. Mogłam w spokoju skupić się na czymś innym, tak samo jak Adrian. Ale dzisiaj miałam dzień lenia, nic mi się nie chciało i najchętniej to bym leżała w łóżku. Niestety, musiałam iść do pracy, w dodatku miałam umówioną wizytę u ginekologa. W sumie nie wiedziałam po co, jak już nie potrzebuje tabletek, ale Adrian kazał mi iść. Na wszelki wypadek. Bo trzeba się badać. Od kiedy jego wyniki się polepszyły był za tym, aby kontrolować swoje zdrowie co jakiś czas. Dlatego wyskoczyłam dzisiaj z pracy i pojechałam na wizytę. Było lekkie opóźnienie, więc musiałam poczekać na swoją kolej, ale cóż zrobić. Przywitałam się z lekarzem, który prowadził mnie już od kilkunastu lat i trochę z nim pogawędziłam. Ale po jego minie widziałam, że coś jest nie tak.

- Czy coś nie gra? – rzuciłam przyglądając się mu dokładnie, na co rzucił, że zrobi jeszcze jedno badanie i nie powiem, ale zdziwiłam się, że robi mi USG – Panie doktorze?
- Naprawdę nie odczułaś zmiany w nastoju i w ciele? – zdziwiony na mnie spojrzał
- Jakiej zmiany? Czy jestem na cos chora? – usiadłam od razu
- Proszę się nie ruszać. Widzi pani, o tutaj. – wskazał palcem na co się przyjrzałam na ekranie – Jestem przekonany, ze za siedem miesięcy zobaczymy się na porodówce.
- S-słucham?
- Gratuluje zostaniesz po raz drugi mamą. Pedro będzie miał rodzeństwo, ale jeszcze nie można ustalić czy to siostra, czy brat.
- O matko. – zaśmiałam się – To normalne, że tak szybko zachodzi się w ciążę?
- Nie zawsze, ale w waszym wypadku odstawienie zabezpieczenia działa aż nad to. Ale, możesz się ubrać. Wypiszę ci potrzebne recepty i wszystko co potrzebne.

Kiedy wróciłam do gabinetu, miałam wszystko w dłoniach i nie powiem, ale byłam w takim szoku, że nie do końca słyszałam co mówi do mnie lekarz. Kiedy wyszłam z gabinetu to od razu wybrałam numer Adriana, ale nie odbierał. Tylko napisał mi wiadomość, ze nie może odebrać. Bo jest na boisku, ale oddzwoni do mnie zaraz po tym jak trening się skończy. Ale i tak musi zostać dzisiaj dłużej. Więc nie zastanawiając się długo, od razu zawołałam taksówkę i pojechałam do ośrodka. Niestety musiałam się przebić przez korki, ale powiadomiłam za to naszą gosposię, ze dzisiaj przyjadę trochę później. Na szczęście nie było żadnego problemu, i mogłam spokojnie wejść na teren ośrodka, ale odprowadzana przez ochroniarza. Zapukał do drzwi Adriana, więc nie powiem, ale minę miał przednią kiedy spojrzał na drzwi i zobaczył tam również mnie w takiej asyście. Ale i ja miałam pewnie niezłą minę, kiedy widziałam Anabel, która siedziała na jego biurku po jego stronie.

- Przepraszam, że przeszkadzam. Ale pani Sandra Vazquez chciała się z panem zobaczyć.
- Dziękuje. – odezwał się Adrian od razu wstając ze swojego miejsca i oddalając się trochę od Anabel – Kochanie co tu robisz?
- Nie chciałeś, albo może nie mogłeś rozmawiać więc postanowiłam przyjechać i ci coś oznajmić.
- Nie mogło to poczekać do wieczora?
- Nie, nie mogło. – rzuciłam ostro
- Ok to ja uciekam. Do jutra. – uśmiechnęła się do niego – Miło było cię znowu zobaczyć. – tym razem zwróciła się do mnie i wyszła z jego gabinetu
- Ok, co jest? Coś się stało, że przyjechałaś aż tutaj bez auta?
- Wzięłam taksówkę. – wzruszyłam ramionami kładąc torbę na biurku
- Tylko z nią rozmawiałem. – od razu zaczął się tłumaczyć na co przewróciłam oczami
- Tylko winny się tłumaczy, więc przestań chrzanić. Zresztą nie chcę teraz o niej rozmawiać.
- Coś nie tak? Wyniki wyszły nie tak? Jesteś na coś chora? – od razu znalazł się przy mnie, a ja pokiwałam przecząco głową – Więc co jest tak ważnego, że przyjechałaś do mnie taksówką zamiast poczekać do wieczora.
- Jestem w ciąży. – uśmiechnęłam się delikatnie, ale kiedy widziałam jego minę to zaczęłam się śmiać – Nie cieszysz się?
- W ciąży? Już?!
- No cóż. – zaśmiałam się siadając na jego biurku – Lekarz rzucił jakiś komentarz, na temat tego, że nam wystarczy jeden raz bez zabezpieczenia.
- O matko! Który to miesiąc?
- Zaczynam drugi. Więc to początki i jeszcze nie wiadomo jaka to płeć.
- To fantastyczna wiadomość! – ucieszył się szeroko i znalazłam się na jego rękach – Kocham cię. – krzyknął od razu mnie całując i okręcając dookoła
- Przeszkadzam? – usłyszeliśmy spod drzwi, gdzie stał tam jego ojciec
- Trochę. – zaśmiał się Adrian stawiając mnie na podłodze
- Aj młodzi, młodzi. Róbcie to w sypialni, a nie w miejscu pracy. – rzucił kładąc na jego biurku teczkę
- My jesteśmy grzeczni. – zauważył Adrian szeroko się uśmiechając – Tylko cieszymy się z dobrej nowiny.
- Nowiny? – zdziwiony na nas spojrzał
- Yhym. – przytulił się do mnie Adrian – Pedro nie będzie jedynakiem.
- Będzie kolejny Gonzalez?! – na co ze śmiechem pokiwałam głową, że tak – Gratuluję! Niech no ja cię uściskam. – więc od razu znalazłam się w jego ramionach - Dobra robota synu. – objął go, kiedy mnie zostawił w spokoju – Mama wie?
- Nie, ja dowiedziałem się pierwszy. No, a teraz ty. Myślę, że trzeba by było zrobić jakąś kolację i powiadomić dziadków.
- Będziesz gotować? – zaśmiałam się a on pokiwał głową, że tak
- No dobrze, ale uciekajcie do domu. Pewnie mój wnuk nie może się doczekać, aż jego rodzice wrócą.
- Nie mogę. Mam jeszcze…
- Oj przestań już udawać takiego pracoholika. Idźcie do domu. Zabierz Adriana ze sobą.
- Z przyjemnością. – pociągnęłam go za koszulkę na co miał szczęście i mi się poddał – Zjemy dzisiaj coś dobrego?
- Zjemy. Na co tylko masz ochotę, albo raczej wy. – pogłaskał mnie po brzuchu
- Na moją ulubiona potrawę i na bajkę z Pedro. Twój tato ma rację, trzeba szybko jechać do domu i pobyć trochę z synkiem.
- Tak jest. Powiadomisz swoją mamę o nowinie? – a ja od razu spuściłam głowę – Kochanie…
- No co?
- Musi o tym wiedzieć. Zresztą jak jej przygotowania do ślubu?
- Heh ślub. Będę musiała iść na niego z brzuszkiem. W końcu to za dwa miesiące. Z emaila, jakiego od niej dostałam to wiem, że już wszystko jest. Ale nie wiem jak to przyjmie mój ojciec, nie został zaproszony.
- Pewnie był na to przygotowany. W końcu gdybym brał ślub po raz drugi, ty byś nie dostała zaproszenia.
- Ja? Dlaczego?  Nie zaprosiłbyś mnie, nawet jeśli byśmy rozstali się w przyjaznych…
- My i rozstanie, a później przyjaciele? Zdecydowanie nie dalibyśmy rady. A nie chciałbym, aby osoba która mnie kocha, a ja kochałem ją była na moim ślubie z inną osobą. To by ci pewnie złamało serce.
- Twoje odejście by mi je złamało.
- To działa w dwie strony. Nie wiem czy bym dał sobie radę bez ciebie, bez was.
- Dałbyś, ale potrzebowałbyś dużo czasu na to.
- Oho, Pedro już nas zobaczył. – zaśmiał się i zauważyłam mojego synka na schodach, więc szybko wysiadłam
- A to dlaczego jesteś w skarpetkach na schodach? – zauważyłam i go wzięłam na ręce
- Chowałem się i usłyszałem samochód. – uśmiechnął się do mnie
- A jakby to był ktoś inny? Nie możesz otwierać drzwi i uciekać. To jest bardzo niebezpieczne.
- Dobrze mamusiu. – westchnął
- A tu co? Już dostałeś od mamy zakaz? – zaśmiał się Adrian a on pokiwał główką – Ale ma rację. nie można samemu wychodzić z domu.
- Dobrze. – przytulił się do mnie a ja uśmiechnęłam do gosposi – Znowu zabawa w chowanego?
- Dokładnie. Chce się w to bawić codziennie, zawsze o tej samej porze. Ale zrobiłam dzisiaj zapiekankę, mam nadzieję, że lubią państwo?
- To moja ulubiona potrawa. – zaśmiał się Adrian – Więc dlaczego stoimy ba dworze, jak możemy być w kuchni i zjeść pyszny obiad?
- W takim razie ja wszystko przygotuje. – poszła do kuchni a my weszliśmy do domu
- Jutro będziesz miała swoją ulubioną kolację. – dał mi całusa w policzek na co się zaśmiałam – Na deser możesz zjeść swoje ulubione lody.
- Więc musimy zjeść obiad, aby zjeść deser.

Zadowolona postawiłam małego na podłodze i poszłam do kuchni, gdzie już na nas czekało jedzenie. Nie powiem, ale dzisiaj byłam szczęśliwa jak nigdy. Na dodatek Pedro cały czas był uśmiechnięty i opowiadał nam co robił. Chociaż, nie wiedziałam jak mam mu przekazać informację o tym, że nie będzie już tylko on. Bo wiadomo jak reagują na takie nowiny dzieci. Dlatego wiedziałam, że muszę podjechać do księgarni po książkę na ten temat. Ale kąpałam małego, jak zawsze się z nim śmiejąc. Kiedy zobaczyłam Adriana opartego o próg. Uśmiechnęłam się do niego na co puścił mi oczko.

- No to idziemy do łóżka, a tatuś tu posprząta.
- Aj, dawaj całusa mały.
- Nie! – uciekł do pokoju na co się zaśmiałam
- Idź, poczytaj mu. Zaraz do was przyjdę.
Z szerokim uśmiechem poszłam do pokoju małego i usiadłam z książką na jego łóżku. Czytałam jego ulubioną książkę, kiedy obok nas przysiadł Adrian. Oczywiście podał małemu misia, więc go przytulił mocno do siebie i zasnął. Dałam mu buziaka w policzek i Adrian go przykrył dokładnie kołdrą. Wyszliśmy cicho i nie marzyłam o niczym innym jak po prostu o tym, aby rozłożyć się na kanapie.
- Zmęczona?
- Yhym, dużo nowin jak na dzisiaj.
- Wiem o tym, ale to miłe nowiny. – uśmiechnął się szeroko ciągnąć mnie na kanapę
- Bardzo miłe. – pogłaskałam się po brzuchu  siadając obok niego
- Musimy odkurzyć kołyskę, i zastanowić się nad nowym pokoikiem.

- Kurcze Gonzalez, ty i twoje zdolności. A myślałeś, że tylko piłkę potrafisz kopać. – zaśmiałam się

&&&
więc mamy dziecko :D tak jak u mnie w pracy hahahahaha :D  

1 komentarz:

  1. HAHAH, ostatnia kwestia, leże XDD Nie no, dziecko…chcieli to mają. Czyli wszystko idzie w dobrym kierunku, cieszy mnie to niezmiernie. <3

    OdpowiedzUsuń