niedziela, 25 maja 2014

23

W Sevilli było sympatycznie. Bawiłam się świetnie, tak samo jak Pedro. W dodatku załatwiłam dużo odnośnie książki. I nie pozostało mi nic innego jak podzielić się nowinami z moim przełożonym. Ale co dobre, szybko musi się kończyć. Wróciliśmy do Madrytu, gdzie czekał na nas Adrian. W sumie od razu mnie poinformował, że wybieramy się na randkę i już wszystko jest załatwione. Nie powiem, zaimponował mi tym. Dlatego teraz musiałam zastanowić się nad strojem. W sumie po powrocie dni leciały mi dosyć wolno, i pracowicie. Miałam teraz dużo na głowie, ale w końcu mogłam odetchnąć, dlatego umówiłam się z Adrianem na kolację. Na tą okazję wybrałam spódnice w błękitnym kolorze i jasnoróżowy sweterek. Całość dopełniły metalowe szpilki i torebka. Nie powiem, ale byłam podekscytowana wyjściem i nie mogłam się doczekać, gdzie chce mnie zabrać. Ale kiedy zobaczyłam nieznaną mi knajpkę to byłam pod wrażeniem, bo się chłopak postarał. W dodatku nie rozmawialiśmy w ogóle o pracy, ani o naszych problemach, z czego byłam zadowolona. Bo dawno nie spędziliśmy takiego wieczoru. Zwłaszcza, że jedzenie było bardzo dobre i wiedziałam, że jeszcze nie raz się tu pojawię. Po kolacji pojechaliśmy taksówką do domu. Nie powiem, ale po powrocie też było przyjemnie, i co najważniejsze nikt nam nie przeszkodził. Kiedy już od przedpokoju pozbywaliśmy się naszych ubrań. Na jednym razie się nie skończyło. I dlatego wykończona padłam szybciej od Adriana. Na szczęście na drugi dzień nie musiałam iść do pracy, więc spokojnie mogłam odespać zarwaną noc, ale nie Adrian. Biedak miał trening i zaspał, więc latał jak szalony po domu, aby wszystko spakować. Aby mu nie przeszkadzać, siedziałam na kanapie w jego koszuli, po prostu go obserwując.

- Uciekam. – westchnął dając mi całusa – Mama podrzuci Pedro popołudniu, jak będzie jechać na zakupy. Więc masz czas na odpoczynek.
- Mmm jak miło. – uśmiechnęłam się – Ale uciekaj bo się spóźnisz.
- Właśnie! Będę popołudniu, i dziękuje za noc. Byłaś cudowna, a twoja spódnica leży na szafce z butami. Podniosłem ją. – miał szczęście, ze szybko uciekł bo by dostał ode mnie po głowie, ale kiedy zbierałam swoje rzeczy z przedpokoju to pojawił się znowu w domu – Auto mi nawaliło. Mogę wziąć twoje?
- Jasne. – rzuciłam mu kluczykami – Tylko przywieź mi go w całości.
- Pa. – zaśmiał się dając mi buziaka w policzek i wybiegł z domu

Sama się zaśmiałam i pozbierałam nasze ciuchy. Do przyjazdu małego miałam jeszcze trochę czasu, więc zrobiłam sobie lekkie śniadanie i postanowiłam trochę posprzątać. Ogarnęłam mieszkanie i mogłam teraz pobawić się z synkiem. Kiedy go tylko zobaczyłam to zadowolona dałam mu buziaka, za to, że mi dał śliczny obrazek.

- Ale Adrian w domu? – zdziwiła się moja teściowa
- Nie, ale nawaliło mu auto, więc wziął moje. Napije się mama czegoś?
- A nie, nie. Uciekam na zakupy, a właśnie Pedro mówił coś, że idziecie na mecz.
- Tak. Grają wcześnie, więc mały nie zaśnie. A czuję się bezpiecznie, kiedy tam jestem.
- Nie tylko ty się o niego bałaś. Ale już nie gra, już nie jest na boisku.
- Wiem o tym, ale ten mecz grają przeciwko drużynie od której wszystko się zaczęło. Boję się, że to go może lekko ruszyć.
- Rozumiem, ale nie dowiemy się. Musi mecz się zacząć. Ale na pewno martwisz się na zapas, a nic złego się nie stanie. Wierzę w to.
- Pewnie tak.

Uśmiechnęłam się i zostałam sama. W sumie to musiałam iść z psiakiem na spacer, więc złapałam małego za dłoń i spacerowaliśmy, a także się wydurnialiśmy. Kiedy wróciliśmy to widziałam Adriana z jakimiś facetami pochylonymi nad jego autem. Więc wiedziałam, że to nie będzie coś taniego. Pedro w sumie zasnął, więc miałam chwilę dla siebie i jakie było moje zdziwienie, kiedy usłyszałam swój telefon. Spojrzałam na numer, i nie powiem ale to, że dzwonił do mnie lekarz Adriana wpędziło w osłupienie. Ale odebrałam.

- Dzień dobry pani Sandro. Mam nadzieję, ze nie przeszkadzam.
- Nie, nie. Chociaż trochę mnie to dziwi, ze dzwoni pan do mnie.
- Wiem, ale musiałem. Pan Adrian nie odbiera ode mnie telefonów. Pozwoliłem mu biegać, ale miał się zgłosić na kontrolę.
- Adrian nie przyszedł?
- Nie, więc postanowiłem zadzwonić do pani. Może trzeba go przyprowadzić za rączkę do gabinetu. Po takiej kontuzji to nie przelewki. Zaczął biegać i nie wiadomo w jakiej jest kondycji i co to zmieniło w jego nodze. Musimy go zbadać.
- Przyprowadzę go. Jak najszybciej. I dziękuje za telefon.

Wyłączyłam się i rzuciłam zła telefon na blat. Wiedziałam, że jest coś nie tak, Adrian bez powodu by nie porzucał biegów. Na dodatek on też wrócił zły. Jedno spojrzenie i wiedziałam, że trzeba wybrać z konta znaczną sumę.

- Co?
- Muszę kupić nowe auto. – warknął – Za to dostanę kilka stów za części, ale nic więcej. Kurwa, pewnie nas nie stać. A nie możemy jeździć jednym. Zaczynamy o różnych porach.
- Można jeździć na tą samą. – mruknęłam – Ale ty po prostu nie znosisz mojego auta, bo jest dla kobiet. To hańba dla takiego macho jak ty.
- Masz rację, więc może sprzedamy twoje i kupimy inne? Nowe.
- I co? Pojedziesz nim do lekarza?
- Lekarza? Jakiego znowu lekarza?
- Dzwonił twój lekarz. Doktor Fernandez. Według niego nie odbierasz telefonów i ominąłeś badania kontrolne. I zabawne, ale nie biegasz już od jakiegoś czasu i nie wiem dlaczego.
- Mówiłem. Chce więcej czasu spędzać z tobą. – zauważył
- Adrian, nie chrzań! Ominąłeś badania kontrolne. Nie możesz od tak, wrócić do biegania i to wszystko olać. Groził ci wózek, czy to tak trudno o tym pamiętać?!
- Wiem co mi groziło do jasnej cholery! – wrzasnął na co zdziwiona na niego spojrzałam – Ale ty tego nie rozumiesz!
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że rozumiem o wiele więcej niż ci się wydaje. Cierpisz, prawda… to dlatego nie biegasz. Adrian! Ty pieprzony egoisto! Chcesz drugie dziecko, ok. ale nie wiem czy dam radę wychowywać trójkę. – warknęłam – Musisz iść na badania.
- Nic mi nie jest i nigdzie nie idę.
- Ok. w takim razie ja powiadomię twojego ojca o tym, że ma asystenta, który kłamie i nie jest w stanie wykonywać jego poleceń.
- Nie zrobisz tego!
- Zrobię, zaufaj mi. – warknęłam – Bo mnie zaczynasz wkurwiać! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale nie. Pan Adrian musi wszystko sam załatwić. W końcu jest najmądrzejszy, ale wiesz co? To gówno prawda! Bo wszystkie problemy są twoją sprawką. Nic tylko zwalasz nam na głowę nowe. Mam już tego dość!
- Słucham? – spojrzał na mnie zdziwiony a ja tylko poczułam łzy w oczach
- Przepraszam, ale byłam dla ciebie w szpitalu. Byłam dla ciebie podczas rehabilitacji. Kurwa, Adrian! Czy to tak trudno zrozumieć?! Martwię się o ciebie, bo cię kocham. Nie chce żyć w małżeństwie, gdzie ty non stop kłamiesz! I masz w dupie to co ci dała rehabilitacja. Gdyby nie lekarz Fernandez, teraz byś był na wózku. To on sprawił, że chodzisz teraz o własnych siłach! To, że jesteś w tym pieprzonym pokoju i stoisz! Czy tak trudno iść do niego, aby cię zbadał?! Kiedy dobrze wiesz, że cię boli! Dlatego porzuciłeś biegi. – wypłakałam – Widzisz tylko siebie. Nie wiesz nawet, jak ciężko mi było. Dopiero co wtedy urodziłam, walczyłam z hormonami i twoimi humorkami. Nie spałam za dobrze, bo musiałam wstawać po kilka razy do Pedro. Ale ty tego nie pamiętasz. A ja nie chce wychowywać tak drugiego dziecka. Nie chce być w tym sama!
- Mama? – usłyszeliśmy więc  szybko wytarłam oczy
- Tak skarbie? – uśmiechnęłam się do niego
- Dlaczego płaczesz?
- Wpadło mi coś do oka. Ale nie śpisz już? – kucnęłam przed nim a on zaprzeczył głową i powiedział, że go obudziliśmy krzykami – Przepraszam. Ale chodź, położymy się jeszcze.
- Nie bądź smutna. – przytulił mnie na co sama go mocno objęłam i wzięłam na ręce, tylko spojrzałam na Adriana i wyszłam z małym

&&&
Kurwa, tylko tyle mogłem powiedzieć w tej chwili. Znowu nawaliłem, i wiedziałem, że Sandra ma rację. Jak ja nie lubiłem kiedy miała rację, co do mojej osoby. Było to zawsze wkurwiające. Na dodatek znowu świadkiem był Pedro, a było tak dobrze. Musiałem się odważyć, musiałem iść w końcu do lekarza. Bo wiedziałem, że moja noga nie jest w dobrym stanie, poczułem to biegając z Anabel. Dlatego odpuściłem na jakiś czas, z wymówką, ze to przez Sandrę. Taka wersja była dla obu dziewczyn. Wziąłem telefon Sandry i zadzwoniłem do swojego lekarza umawiając się na wizytę. Kiedy wszystko było gotowe, to poszedłem na górę, gdzie słyszałem jak moja najważniejsza dwójka ze sobą rozmawiała. I znowu to moja żona tłumaczyła synowi, moje zachowanie.

- Przeszkadzam? – zapytałem stojąc w progu na co na mnie spojrzeli
- Mamusia czyta. – zauważył Pedro tuląc się do mamy
- W takim razie nie będę przeszkadzał. Chciałem tylko powiedzieć, że w poniedziałek mam wizytę u lekarza. Chciałbym, abyś poszła na badania ze mną.
- Ok. – rzuciła tylko wracając do książki
- Miłego czytania. – uśmiechnąłem się do Pedro

W sumie sam nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, dlatego poszedłem na spacer z psiakiem. Na długi spacer, aż wróciłem na kolację. Już od wejścia, słyszałem śmiechy mojego synka. Na co sam się uśmiechnąłem. Do tej pory pamiętam jak się do mnie uśmiechnął, nie mając nawet jednego ząbka. Na dodatek długo z Pedro nie spędziłem czasu, bo poszedł spać. Ale siedziałem na kanapie i w salonie pojawiła się Sandra.

- Chodź tu do mnie. – westchnąłem wyciągając dłoń na co usiadła obok – Masz rację. i cieszę się, że pójdziesz ze mną do lekarza.
- Muszę dziecko zaprowadzić za rękę.
- Wiem o tym. Ale bałem się. Podczas biegania poczułem ból, nie chciałem usłyszeć diagnozy i do tej pory nie chce.
- Musisz. Lepiej wcześniej. – westchnęła
- Wiem. – objąłem ją delikatnie – I znowu to przeze mnie cały czar wczorajszej nocy zgasł. I proszę… nie płacz już przeze mnie.
- Nie jest to takie łatwe.
- Wiem. – przytuliłem ją do siebie – W dodatku jutro mecz.
- Stresujesz się?
- To dzięki temu debilowi z ich drużyny teraz jestem tutaj na kanapie. A nie na boisku… - zacisnąłem dłoń w pięść
- Ale mimo tego jesteś tutaj. Ze mną, Pedro i psiakiem.
- Aż tak źle było? Kiedy leżałem w szpitalu?
- Ominęło cię co nie co. Ale miałeś ważny powód. Sam musiałeś się wykurować. Wiem, że chciałeś uczestniczyć od początku w wychowywaniu Pedro.
- Bardzo chciałem. Był taki malutki, kiedy go trzymałem na rękach w szpitalu. Chciałem go uczyć wszystkiego, ale nie było mi to dane.
- Uczysz go teraz. I musisz być sprawny, abyś go mógł nosić. No i kolejnego bobaska. Mnie też możesz nosić, kiedy zabierasz na górę na małe co nie co.
- Dlatego w poniedziałek pójdziemy do lekarza. I proszę cię, nie mów nic ojcu. Nie chce problemów, kiedy jest tak dobrze.
- Poczekam z tym do poniedziałku. Zobaczymy po badaniach. – dała mi całusa w policzek na co się uśmiechnąłem – I ciężko mi rozstać się z autem. – jęknęła – Mam go jeszcze od czasu kiedy nie byłam z tobą. I tu nagle mam go sprzedać bo ty chcesz kupić nowe, lepsze dla siebie.
- Kupimy, nie kupię. – zaśmiałem się – Poszukamy czegoś razem, aby jeździło się nam dobrze.
- Zapewne ty będziesz nim jeździć. Zawozić mnie rano do pracy, a wracać będę autobusem.

- Pomyślimy nad tym później. Jak znajdziemy auto, ale najpierw będziemy jeździć twoim. I chodź. – złapałem ją za dłoń – Zrobię ci masaż. Chwila relaksu ci się przyda. 

&&&
Nowy, trochę dłuższy rozdział i powoli zbliżamy się do końca aaaaaa a ja nie wiem co dalej będę dodawać, ale na razie się tym nie martwię :D no i kolejny rozdział doda się w sobotę, między pakowaniem walizki:D 

1 komentarz:

  1. Sandre poniosło, ale widać, że pomogło. Wywołało trochę pokory w Adrianie. Ciekawe na jak długo i co lekarz powie, czekam na dalej :D

    OdpowiedzUsuń