Walizka leżała otwarta na łóżku, a ja kompletnie nie
wiedziałam co ze sobą zabrać. Pedro już spakowałam, a raczej wszystko leżało na
łóżku. Mały właśnie bawił się na dole z Adrianem, więc miałam wolny czas.
Stałam w garderobie i przeszukałam wieszaki. W sumie było ciepło jak na późną
jesień, więc w sumie wybrałam coś na cieplejsze dni i te chłodniejsze. Wszystko
schowałam do walizki i również kosmetyki. Kiedy walizka była zamknięta, to
ściągnęłam ją z łóżka i postawiłam przy drzwiach. Mieliśmy jechać pociągiem i
Adrian miał nas podrzucić na dworzec, więc to on zniesie walizkę na dół.
Wszystkie dokumenty były też na swoim miejscu, więc mogłam zejść na dół, aby
przyrządzić jakąś kolację, ale jak się okazało panowie już coś zjedli. I Adrian
właśnie szedł go wykąpać. Westchnęłam tylko i sama usiadłam w kuchni z
kanapkami. Słyszałam śmiechy na górze, więc sama tam poszłam i widziałam jak
się bawili w łazience. Uśmiechnęłam się pod nosem i im się przyglądałam. Kiedy
Pedro był już w piżamie to pobiegł do swojego pokoju.
- A ty co tak nam się przyglądasz?
- Lubię patrzeć jak się bawicie. A mały trochę boi się tego
wyjazdu. – zauważyłam – Sama nawet nie wiem dlaczego.
- Ja też nie wiem. Mi się wydaje, że jest normalny. No może
trochę nie podoba mi się jak z nami śpi.
- Jak nie koszmary to potwory. Musimy chyba to jakoś
przetrwać, albo z nim porozmawiać.
- Może poczytamy mu dzisiaj we dwoje? – objął mnie w pasie –
Bo dobrze wiesz, że nasze staranie się o dziecko jest przez niego opóźnione. Śpi
z nami od tygodnia.
- Wiem. – westchnęłam i ruszyłam pierwsza do pokoju małego,
gdzie już szykował się na emigrację do naszej sypialni
- Dzisiaj przyszliśmy z mamą we dwoje przepędzić potworów. –
uśmiechnął się do niego Adrian – Więc możesz wskakiwać do łóżka.
- Nie mogę z wami?
- Skarbie. – zaczęłam siadając na łóżku i go sadzając obok –
Musisz spać w swoim pokoju. Walczyć z potworami. – zauważyłam, kiedy Adrian
rozglądał się po pokoju – Albo powiedzieć nam co ci się śni.
- Mama jak zawsze dobrze mówi. Wskakuj do łóżka. – na co Pedro się położył i
usiedliśmy po obu jego stronach
- Potwór chciał mnie zjeść, a później jak wołałem to nikt
nie przychodził. – powiedział smutno
- To dlatego do nas przychodzisz. Sprawdzić czy jesteśmy. –
pogłaskałam go po główce na co pokiwał głową – I dlatego boisz się jechać.
Boisz się, że i tak potwór cię dopadnie, a nie będzie z nami tatusia.
- Tatuś zawsze nas broni. – powiedział przytulając się do
Adriana na co sam się uśmiechnął
- Jedziecie z mamą tylko na trzy dni. Mamusia też cię ochroni.
To waleczna kobieta, zaufaj mi.
- Też jest superbohaterem? – szepnął cicho na co się
zaśmiałam
- Oczywiście i to jednym z najlepszych. Mnie tez zawsze
broni. Kiedy byłeś jeszcze malutki, to sam miałem koszmary. I twoja mamusia
mnie broniła. Czuwała nade mną.
- Dokładnie, ale co poczytać? – wyciągnąłem się po książkę a
on pokiwał głową, że nie
- Tatuś wie. – na co zaśmiał się Adrian i od razu schylił po
książkę i zaczął czytać, nie powiem ale i mnie brało trochę na spanie to
czytanie, na szczęście Pedro szybko zasnął, więc cicho wyszliśmy z jego pokoju
- Aj i trzy dni bez was. Cicho tu będzie.
- Puść sobie muzykę. – wystawiłam mu język – Zniesiesz
walizkę?
- Rano. Bo pewnie nie raz jeszcze coś sprawdzisz. Auto
wstawiłaś do garażu?
- Tak, i nie zastawiłam ciebie. – ziewnęłam – powiem ci, ze
twoje czytanie to i mnie uspokoiło.
- No to do łóżeczka. Pani też mogę poczytać.
- Możesz mnie przytulić. – uśmiechnęłam się co odwzajemnił
Ale jednak poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki
prysznic. Umyłam zęby i wyszłam do sypialni, gdzie wyminęłam się z Adrianem.
Łóżko było już pościelone, więc spokojnie mogłam się położyć i poprawiłam sobie
poduszkę. Jeszcze raz sprawdziłam, czy budzik jest nastawiony i odłożyłam
telefon, a w pokoju pojawił się Adrian i sam ułożył obok mnie.
- Wszystko gotowe na jutro?
- Tak. Obyśmy zdążyli. No, a później mam cztery spotkania. W
ciągu trzech dni, będzie ciężko. Ale na tym polega moja delegacja.
- Musimy znaleźć opiekunkę. – westchnął – Twój ojciec też
wrócił do pracy. Może poszukam czegoś? I umówię nas na spotkania?
- Dobrze. Tylko oby Pedro polubił nową opiekunkę.
- Na pewno, a my będziemy mogli skorzystać i wyrwać się na
randkę. Obiecaną randkę. – dał mi buziaka w szyję na co się cicho zaśmiałam –
Pamiętasz o niej co?
- Oczywiście. I nie mogę się doczekać. – wystawiłam mu język
– Tylko ja i ty. Bo mam nadzieję, że tylko we dwójkę idziemy.
- Tak, do knajpki gdzie nikt nas nie będzie podglądać.
Specjalnie zamówię stolik w kącie.
- Wspomnienia. – uśmiechnęłam się – Mieliśmy dwie takie
randki, gdzie mnie zaprosiłeś do knajpki. A raczej to nie były randki. Bo wtedy
jeszcze nie byliśmy razem. No i nas zobaczyli, więc od tamtej pory jadaliśmy
tylko u mnie w mieszkaniu.
- Byłem wtedy zbyt często w prasie. Nie chciałem tego. –
westchnął kładąc się na plecach, swój wzrok skupiając na jakimś niewidzialnym
punkcie na suficie.
- Wiem o tym. I nie mam ci tego za złe. – przytuliłam się do
niego kładąc głowę na jego klatce piersiowej – Lubiłam nasze kolacje na
podłodze. Nie musiałam się wtedy stroić i w ogóle. Spokojnie mogłam siedzieć w
spodenkach, szerokiej bluzie i śmiesznych skarpetkach.
- Zawsze podobało mi się to, że byłaś na luzie. Byłaś sobą,
a nie jakąś tam wymalowaną dziewczyną. Ale idziemy spać, jutro musimy wcześnie
wstać. A ja później do pracy.
- Oj, mój biedak. – dałam mu całusa w pierś – Dasz radę. Jak
zawsze.
&&&
Ranek przeleciał nam bardzo szybko. Nie powiem, ale o mały
włos, a byśmy się spóźnili na pociąg. Oczywiście pożegnałam się z Adrianem
całusem, a Pedro sam przytulił tatusia. Nie powiem, był podekscytowany tym, że
po raz pierwszy będzie jechać pociągiem. Kiedy ruszyliśmy, napisałam wiadomość
do Blanci, która miała mnie odebrać z dworca.
&&&
Noc w samotności miała swoje minusy, ale również plusy.
Minus był taki, że nie miałem do kogo się przytulić. No i nie miał kto mnie
obudzić rano. Niestety zaspałem na trening i już wiedziałem, że ojciec będzie
na mnie wściekły. Nigdy nie lubił jak ktoś się spóźniał. Ubierałem się w
pośpiechu, i tylko zamknąłem dom i pojechałem szybko do ośrodka. Jak przyjdzie
do mnie mandat to się nie zdziwię. Wpadłem na boisko jak burza i od razu
widziałem wzrok mojego ojca.
- A ty co? Spóźniasz się i w dodatku masz na sobie dwie
różne skarpetki. – zaśmiała się Anabel
- Jestem sam w domu. – westchnąłem – Nie miał kto mnie
obudzić.
- A gdzie Sandra? – rzucił mój ojciec podając mi kartkę z
taktyką
- W Sevilli z Pedro. Nawet sobie nie wyobrażałem, że spanie
samemu w tak dużym łóżku jest cholernie przyjemne.
- No cóż…. Z żoną zawsze jest przyjemniej. – uśmiechnął się
mój ojciec i poszedł do chłopaków
- Nie układa się między wami, że tak bardzo cieszysz się o
własnym łóżku?
- Nie tak, Pedro. – westchnąłem – Ma koszmary i śpi z nami.
A nie jest to łatwe, zwłaszcza kiedy rodzice starają się o drugie dziecko.
- Drugie dziecko? Podziwiam. – zaśmiała się – Ja bym bała
się mieć jedno.
- Uwierz mi, to nic strasznego. Kiedy Sandra powiedziała mi
o tym, że jest w ciąży, bałem się jak cholera. Obydwoje nie byliśmy na to
przygotowani. Nawet nie myśleliśmy o tym, żeby mieć dziecko. Aż tu nagle
pojawia się Pedro.
- Od razu wiedzieliście, że to Pedro?
- Żartujesz? – zaśmiałem się na samo wspomnienie – Ostre
były to kłótnie. Ja chciałem bardziej piłkarskie imię, ale nie. Pedro wyszło
samo. W szpitalu.
- Zazdroszczę ci trochę. Wracasz do domu, gdzie czeka na
ciebie rodzina. No i tworzycie tak zgraną parę z Sandrą. Czasem sama bym tak
chciała, ale kiedy pomyślę o słowie ślub to od razu mam dreszcze i mdłości.
- Nie jesteś jeszcze gotowa. To nic złego. – zauważyłem – Sandra
też odmówiła raz. Nie mi, ale mojemu poprzednikowi.
- Ale jest z tobą. No i teraz drugi bobas. Mam nadzieję, ze
nie chcesz zrobić jej drużyny?
- Nie. – zaśmiałem się – Takich planów nie mam, ani ona.
Zaufaj mi. A właśnie, jesteś kobietą.
- Odkrywczy jesteś. – rzuciła zaczepnie
- Tak, ale nie o to chodzi. Po prostu, jako kobieta wiesz
gdzie są fajne i romantyczne knajpki.
- Randka?
- Yhym, dziecko zostaje z nianią, a ja zamierzam zabrać żonę
na romantyczną kolację. Ale nie znam za dużo knajp.
- Pomyślę i dam ci znać. Chyba wiem co spodoba się twojej
żonie.
- Dzięki, a teraz wrócę do pracy zanim ojciec da mi jakąś
karę.
Ło, żeby nie spodobała mu się ta swoboda wolności. ;) i dawaj im już te drugie dziecko albo niech zaadoptują!:D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że już niedługo Sandrze uda się zajść w ciążę i doczekają się drugiego dziecka :)
OdpowiedzUsuń