Adrian znowu dzisiaj odpuścił sobie bieganie. Zresztą nie
biegał już od tygodnia. Co mnie lekko zdziwiło. Na dodatek dzisiaj obydwoje
szliśmy na tą samą godzinę, więc było wiele zamieszania. Lataliśmy jak opętani
po naszej sypialni, i łazience. Ja starałam się skompletować strój, a on szukał
jakichś papierów, które wczoraj przeglądał. Wyciągnęłam z szafki czarny sweter
i zarzuciłam go na siebie, ale widziałam wzrok mojego męża.
- No co?
- Zabrakło kolorów w sklepie? Ostatnio non stop widzę cię w
czymś czarnym.
- Wygląda się w tym chudziej, no i pasuje to do mojego
zawodu.
- Na randkę ze mną koniecznie musisz mieć coś w innym
kolorze. Na pewno będzie coś w szafie, a jak nie to chyba szykują się zakupy.
- Skąd jesteś taki pewny co ja mam w szafie i co kupię? Może
na randkę z mężem wybieram się w spodniach?
- Nie zrobisz mi tego co? – od razu się zatrzymał na co się
zaśmiałam i poszłam do łazienki, ale dosyć szybko wróciłam – Adrian, nie wiesz
może gdzie są moje tabletki?
- Jakie?
- No antykoncepcyjne. – rzuciłam zaglądając do torebki
- Nie ma, wyrzuciłem je.
- Że co zrobiłeś?!
- Wyrzuciłem, gumki też. Zresztą po co w małżeństwie aż
takie zabezpieczenia. Nasz pierwszy raz był na spontanie.
- Ja byłam zabezpieczona. Ale dlaczego?
- Obydwoje chcemy drugie dziecko czyż nie? Może czas się
postarać. – objął mnie w pasie na co się uśmiechnęłam pod nosem – Mogłaś się
uśmiechnąć szerzej, bo dobrze wiesz, że masz najładniejszy uśmiech.
- Mówisz to pewnie każdej. Ale wiem, ze lubisz trzymać mnie
w ramionach, ale przez to się spóźnimy. Mój ojciec już jest na dole i zrobił
śniadanie dla naszego syna.
- No tak, ojciec mnie zabije jak się spóźnię.
- Masz pierwszeństwo. – wskazałam mu ręką – Ja poczekam. W
końcu kiedy przyjdę to przyjdę. No będę musiała dłużej posiedzieć, ale co tam.
I muszę cię poinformować, że jadę do twojego kuzyna. Muszę załatwić tam kilka
spraw.
- Sama? – spojrzał na mnie zdziwiony
- Z synkiem. Przydadzą nam się krótkie wakacje, a mi kilka
dni z Pedro. Już załatwiłam to, kiedy ja będę na spotkaniu to zajmie się nim Belen.
- Będę tęsknić.
- Oj wiem, bo zamierzam godnie się pożegnać na te kilka dni.
– szepnęłam mu do ucha na co zamruczał, a ja zeszłam na dół – No, no od kiedy
kochany zjadasz całe śniadanie? – dałam buziaka Pedro na co się do mnie
uśmiechnął
- Dziadzio powiedział, ze mi da czekoladkę.
- Ale tylko jedną i cicho, bo tato nie lubi kiedy karmimy
cię czekoladą.
- Adrian jest jednym z tych rodziców, którzy uważają, że
dzieci nie powinny jeść słodyczy? Naprawdę wyszłaś za takiego mężczyznę? –
zauważył mój ojciec na co się zaśmiałam
- Nie, to ma w sobie trochę plusów. Dobrze, że ja nie muszę
ograniczać słodyczy. – zaśmiałam się i wtedy do kuchni wszedł Adrian łapiąc za
swój kubek z kawą – Adrian, zakupy dzisiaj.
- Nie dam rady dzisiaj. – jęknął – Jestem zalatany do
wieczora. No, ale chyba zostaje nam coś do jedzenia do jutra?
- Ja mogę pojechać. – zaoferował się mój ojciec – Z Pedro na
pewno przyda nam się zmiana.
- Nie trzeba. Ja pojadę po pracy. – zauważyłam – No, ale musze
się zbierać. Nie zamierzam siedzieć do późna. – westchnęłam – Daj buziola
skarbie. – zwróciłam się do Pedro, na co mnie przytulił i dał buziaka
- Pa mamuś.
- Panowie. – zbierałam rzeczy – Miłego dnia.
Zeszłam do swojego auta i sprawnie wyjechałam, bo na pewno
nie chciałam porysować auta Adriana. Na szczęście udało mi się uniknąć korków i
stania długo na światłach. Dojechałam do pracy i zadowolona zamknęłam się w
swoim biurze. Musiałam dużo rzeczy przygotować. Kiedy wybierałam się na lunch
to do drzwi zapukała mi moja przyjaciółka.
- A ty co? – zdziwiona na nią spojrzałam
- Mam problem. Ale nie chce rozmawiać o tym tutaj.
- Po pracy jadę na zakupy, więc jeśli chcesz możesz pojechać
ze mną. Jeśli chcesz rozmawiać przy wybieraniu płatków kukurydzianych dla moich
panów.
- Mi pasuje. Muszę kupić duży kubełek lodów.
- W takim razie jestem dzisiaj dla ciebie. Bo jeśli ty
kupujesz lody to musi być coś większego. – a ona tylko westchnęła – Później mi
powiesz o co chodzi dokładnie.
Nie powiem, ale zaciekawiło mnie co takiego się stało. To ja
zawsze byłam tą szaloną, która wpadała w kłopoty. Ona tylko starała się mnie
przystopować. Do końca pracy nic się nie działo. Na szczęście, więc tylko
poszłam do gabinetu Clary. Szybko zabierała swoje rzeczy, więc tylko się do
niej uśmiechnęłam.
- Myślałam, że zakupy robi Adrian.
- Bo tak jest, ale nie da rady dzisiaj. No, a nie bardzo
mamy co jeść. Ale mów co takiego chodzi ci po głowie. – wsiadłam do auta
- Namieszałam. – jęknęła – Zakochałam się chyba w
niewłaściwym facecie.
- Jak bardzo niewłaściwym? – wyjechałam na ulicę a ona nie
chciała nic powiedzieć, ale kiedy zatrzymałam się na światłach to na nią
spojrzałam
- Ma żonę. – powiedziała cicho – I dwójkę dzieci.
- Clara! Pamiętasz, że takich facetów się nie rusza? Nie
pamiętasz co ja przechodziłam?
- Wiem, ale on był taki słodki. Zagubiony przez problemy z
żoną i nie dopieszczony. To była sama przyjemność sypiać z nim.
- Ale? – i wtedy na mnie zatrąbili, ale nie ma się co dziwić
blokowałam zielone, więc ruszyłam
- Przyszedł, przeleciał i poszedł kończąc to. A do mnie
doszło, że czuję do niego coś więcej niż przelotny romans. Ale wiem, że ma
dzieci. Wiem ile dla ciebie znaczy Pedro.
- Wiem co czujesz. Sama wiesz, ze też miałam romans, ale nie
było dzieci i sama to skończyłam.
- Nigdy nie dowiedziałam się dlaczego. – zauważyła
przyglądając mi się
- Chciał odejść od żony, oświadczył mi się. Ale powiedziałam
nie. Byłam wtedy szczeniakiem, nie mogłam wyjść za mąż.
- Zrobiłaś to z mężczyzną, którego poznałaś pięć miesięcy
później.
- Z Adrianem zawsze było to coś innego. Ale co zamierzasz
zrobić?
- A co mogę? Przecież nie pojadę do niego i nie będę błagać,
aby porzucił swoje życie dla mnie. W grę wchodzą dzieci. Wiem jakby to przyjął
mój chrześniak.
- Który nawiasem dawno cię nie widział.
- Wiem o tym, ale mieliście sami problemy i nie chciałam
przeszkadzać.
- Możesz wpaść na kolację. W razie czego będziesz mnie
pilnować, bo będzie również Anabel z chłopakiem.
- Ta Anabel, która
biega z twoim mężem?
- Dokładnie. – spojrzałam na nią wrzucając do koszyka
makaron – Mój mąż postanowił ją zaprosić, abym ją poznała. Bo ponoć to cudowna
dziewczyna.
- Wnioskuje, ze Adrian ci się tłumaczył, ale dalej masz
jakieś ale. Moja przyjaciółka jest zazdrosna.
- No, a trochę rozrywki ci się przyda. Może Adrian zaprosi
jakiegoś kolegę jeszcze? Bo powiem ci szczerze, ze jeśli nawet nie powiedział
ci, że to koniec to nie jest wart. Niczego, uwierz mi. Bo tylko tchórze tak
odchodzą.
- Wiem o tym. I jakoś sobie zapewne poradzę. Mam w końcu
lody.
- I mnie, możemy wyjść na jakieś zakupy, albo imprezę.
- Kusisz. – uśmiechnęła się do mnie
- Wiesz jak dawno nigdzie nie byłam? Nie wiem czy bym dała
radę teraz zachowywać się normalnie w takim miejscu.
- No cóż, zamiast dyskotek to zmieniałaś pieluchy. Ale
jestem za, poszalejemy. I w sumie to dostałam dzisiaj wiadomość od Adriana, coś
o tym, abym ci powiedziała, ze masz zacząć chodzić w kolorach.
- Marudzi, ze wybieram ostatnio dużo czarnego. I zaprosił
mnie na randkę, gdzie mam założyć sukienkę w kolorze.
- Wiesz, że uwielbiam zakupy.
- Tak skarbie, wiem o tym. I wiem, że do ciebie się z tym
zwrócę. Bo w sumie nie wiem kiedy mam randkę. W przyszłym tygodniu jadę do
Sevilli. Ale w jakiej sukience mam się mu pokazać, jak w czerni wyglądam
seksownie.
- Na pewno w innych kolorach też. Musimy znaleźć coś
ciekawego.
- Dzięki, ale i tak nie wymigasz się od kolacji z Anabel, i
dzisiaj też cię zapraszam do nas. Lody to nie kolacja, zaufaj mi.
- Ugotujesz coś dobrego?
- Mój tato gotuje. I na pewno będzie to coś dobrego, bo nie
powiem ale ma niezłe umiejętności w kuchni. Chyba nawet lepsze ode mnie.
- Ty też dobrze gotujesz. I na kolację przyjdę, a co mi tam.
Będzie śmiesznie, kiedy będziesz się hamować. Ale jak mam się spotkać dzisiaj z
moim chrześniakiem to chyba powinnam coś mu kupić. Wiem, wiem powiesz mi zaraz,
że nie trzeba. Ale cicho bądź.
Na szczęście mi pomogła z zakupami i zadowolone pojechałyśmy
do mojego domu. W sumie to mnie zdziwiło, że moja przyjaciółka jest bez auta,
ale jak się okazało nie chciał jej coś odpalić rano i jej brat miał go
sprawdzić. Ale zaparkowałam pod domem i od razu poszłyśmy z zakupami do domu.
Adriana jeszcze nie było, ale nie ma się co dziwić. Mówił w końcu, ze jest
zalatany do wieczora. Wypakowałam wszystkie zakupy, a moja przyjaciółka bawiła
się z chrześniakiem. Mój tato poszedł już do domu, a że jutro była sobota to
miał dzień wolny. Zresztą powiedział mi, że nie może zając się wnukiem w
poniedziałek bo dzwonili z pracy, ze jest pilnie potrzebny. Więc musiałam
małego zawieźć do rodziców Adriana. Kiedy odgrzewałam nam kolację to do domu
wszedł Adrian i był zły.
- Co jest?
- Źle zaparkowałaś. O mało co ci nie wjechałem w dupę. –
mruknął
- Sorry, ale nie patrzyłam jak parkuje. I zachowuj się, mamy
gościa. – a on spojrzał na mnie zdziwiony – Clara wpadła. Bawi się właśnie z
małym na górze.
- Po prostu nie lubię jak tak parkujesz. Kiedyś naprawdę się
doigrasz.
- Przepraszam. – uśmiechnęłam się do niego obejmując w pasie
– Jeśli ci to humor poprawi to możesz dać mi klapsa.
- Oj dam, ale jak będziemy sami w naszej sypialni.
Adrian jest zdecydowany co do posiadania drugiego dziecka. Mam nadzieję, że niedługo im się to uda :)
OdpowiedzUsuńMatko, jak on chcę już dziecko to naprawdę przeszedł ciekawą metamorfozę. :D Co do koleżanki Sandry...no, cóż. Do przewidzenia :D
OdpowiedzUsuń