Dzisiaj był bardzo ważny dzień dla całej rodziny Gonzalez. A
mianowicie odbywał się mecz, więc plany na wieczór już miałam. Dlatego
zadowolona wyszłam wcześniej z pracy i pojechałam do domu, gdzie zjadłam pyszny
obiad wraz z teściową i moim synkiem i zadowolone pojechałyśmy na stadion.
Oczywiście jak co mecz, było sporo kibiców, a my zajęłyśmy miejsca w loży dla
vipów. Kilka z dziewczyn znałam jeszcze z czasów jak Adrian grał w Getafe, ale
nie było ich za wiele. Przywitałam się z nimi i zajęłam swoje miejsce. Dzisiaj
był pierwszy oficjalny mecz mojego męża i mój synek był bardzo pobudzony tym,
że znajduje się na stadionie.
- Hmm widzę, że siedzą całą trójką. – zauważyła moja teściowa, a ja nie
rozumiałam o co chodzi – No, Adrian nie jest jedynym asystentem. Do pomocy ma
również Anabel, bardzo sympatyczna dziewczyna.
- Dziewczyna? – zauważyłam przypatrując się
- Nie powiedział ci prawda? Aj, cały ojciec. Mówiłam mu, aby
ci powiedział. Bo do tej pory pamiętam jaka byłam zła o to, że tez się
dowiedziałam na końcu, że będzie pracować z młodą dziewczyną, w dodatku tak
samo zakochaną w piłkę nożną, jak oni.
- No tak, ale w domu z niego wyciągnę dlaczego mi nic nie
powiedział. – uśmiechnęłam się do niej – Ale oby wygrali, bo nie chce aby
zadebiutował podczas porażki.
- Doskonale cię rozumiem.
Na szczęście mecz wygrali, i teściowa mnie odwiozła do domu,
gdzie od razu zaniosłam mojego synka do łóżka. Bo zasnął nam już w aucie. Cicho
wyszłam z jego pokoju i sama poszłam do sypialni, gdzie przebrałam się w
piżamę. Dostałam wiadomość od Adriana, że wróci zdecydowanie później bo idzie
na piwko z resztą. Więc nie pozostało mi nic innego jak włączyć alarm i położyć
się do łóżka. Wzięłam do ręki książkę i zaczęłam czytać i się zrelaksować. Tyle
tylko, że do sypialni wszedł mój synek z misiem, więc od razu wiedziałam, że
śniło mu się znowu to samo. Odkryłam kołdrę, na co od razu się do mnie
przytulił. Nic nie mówił, nie musiał, więc głaskałam go po główce, aż zasnął
więc i sama zgasiłam światło i ułożyłam się do snu. Kiedy wstałam, Pedro dalej
ze mną spał więc tylko się przeciągnęłam i rozejrzałam. Adriana nie było nawet
widać, ani jego rzeczy. Więc westchnęłam i spojrzałam na swój telefon, ale zero
wiadomości. Cicho, aby nie zbudzić małego zeszłam na dół, przyszykować śniadanie
i widziałam mojego męża. Spał na kanapie w samych bokserkach i doskonale
wiedziałam w jaki będzie stanie jak się obudzi. Westchnęłam tylko i swoje kroki
skierowałam w stronę kuchni, gdzie parzyłam mocną kawę. Usłyszałam szuranie po
podłodze, więc się odwróciłam i widziałam Pedro, do którego się uśmiechnęłam.
- Na co ma mój przystojniak ochotę?
- Nalesniki? – uśmiechnął się do mnie słodko co
odwzajemniłam – A dlacego tatuś spi na kanapie?
- Widocznie wrócił zbyt późno, i nie chciał nas budzić. –
pogłaskałam go po główce – Zrobimy tatusiowi naleśniki? – a on pokiwał główką,
więc wyciągnęłam wszystko co było potrzebne
Ja zrobiłam naleśniki, a mały dekorował. Dla Adriana
wszystko już stało i o dziwo wstał z kanapy, ale był ledwo żywy. Podałam mu
kubek z kawą, ale od razu złapał za butelkę wody. I wypił jednym duszkiem.
- Umieram. – mruknął
– Anabel jest o wiele lepsza w piciu niż ja.
- Anabel powiadasz. – a on się zmieszał – Tak, tak wiem o
niej od twojej mamy.
- Przepraszam. Wiem, że miałem ci powiedzieć. Ale
zapomniałem, naprawdę. Jesteś zła?
- Wolałabym dowiadywać się o takich rzeczach od ciebie. Jedź
skarbie. Tylko nie za dużo czekolady bo znowu będzie cię brzuszek boleć.
- Przepraszam. – westchnął dając mi buziaka w policzek i
głaszcząc po kręgosłupie – Powinienem ci powiedzieć, ale jak mecz? Podobał się?
– zwrócił się do Pedro, a ten tylko pokiwał głową, że tak i był cały brudny od
czekolady – A tobie? Spotkałaś się z dziewczynami?
- Tak. Większość z nich nie znam, niestety wy nie jesteście
stali w uczuciach. No i skład zmienia się co sezon.
- My nie jesteśmy? Ja jestem. – uśmiechnął się do mnie ale
od razu się skrzywił – Nie będę już pić. Nigdy…
- Masz mocną kawę, zjedź naleśniki i idź do łóżka. Sen ci
dobrze zrobi. A my, pójdziemy na spacer co? – wyciągnęłam ręce do Pedro od razu
go biorąc do siebie – Pobawimy się i może dzisiaj będziesz spać spokojnie?
- A nie mogę z wami? – szepnął tuląc się do mnie, ale
wycierałam go z czekolady i pokiwałam głową, że zobaczymy, a Adrian spojrzał na
mnie zdziwiony, ale go zostawiłam samego
Wykąpałam małego i go wyszykowałam, Adrian sam już spał jak
zabity więc cicho się sama ubrałam i poszłam do mojego synka, który już na mnie
czekał. Poszliśmy na dłuższy spacer do jego ulubionego parku, a także do
lodziarni i na obiad. Kiedy wróciliśmy mój mąż był już do życia i tylko
siedział na kanapie i z kimś rozmawiał przez telefon. Uśmiechnął się do nas i
kończył rozmawiać, a Pedro usiadł na podłodze i zaczął malować. Wskazał mi
głową na niego, więc tylko zawołałam go palcem do kuchni.
- Co mu jest?
- Martwi się. – westchnęłam – Nie śpi za dobrze od jakiegoś
czasu.
- Ale czym się martwi?
- Tobą. – spojrzałam na niego i widziałam dokładnie, że nie
rozumie o co chodzi, ale tylko go posadziłam na krześle barowym – Mały dobrze
pamięta co się działo jeszcze tak nie dawno. I boi się, że jego tatuś będzie
smutny. A także martwi się o mnie.
- To my powinniśmy martwić się o niego, a nie on o nas. –
zauważył a ja tylko westchnęłam – Chodzi mu o piłkę.
- Po prostu musisz go zrozumieć. Trenowałeś i go odrzuciłeś
od siebie, boi się, że znowu straci tatusia. – a on jedynie objął mnie w pasie
- Ty też się martwisz?
- Przyznaję, że zasiał ziarenko we mnie. Ale widziałam
wczoraj mecz i widziałam ciebie. To był Adrian, którego poznałam. Pewny siebie,
doskonale wiedział co ma robić. Tam, na boisku zobaczyłam mężczyznę, którego
pokochałam.
- I czuję się dobrze. – pogłaskał mnie po biodrze – W końcu
byłem na swoim miejscu.
- Wiem o tym. Nie jesteś typem mężczyzny, który cały czas
siedzi w domu i niańczy dzieci.
- Sandra to nie tak. – od razu wstał więc musiałam zadrzeć
głowę do góry – Opieka nad naszym dzieckiem to przyjemność, nie praca. Ale czas
abym sam zarabiał na naszą rodzinę.
- No dobrze, ale porozmawiasz z Pedro? Nie chce, aby miał
koszmary.
- Oczywiście. – dał mi całusa – Nie macie się o co martwić.
Tylko pokiwałam głową i zostałam sama w kuchni, więc nalałam
sobie soku do szklanki i wyszłam do salonu, gdzie Adrian wziął małego na dwór i
widziałam, że kopali piłkę. Miałam
nadzieję, że tym razem będzie nasz synek spać w swoim łóżku i nie będzie mu się
już nic śniło. Ale usłyszałam pukanie do drzwi więc zdziwiona się odwróciłam i
poszłam otworzyć. Tyle tylko, że nie spodziewałam się osoby, która za nimi
stała.
- Tata? – zdziwiona na niego spojrzałam a on się do mnie
uśmiechnął
- Hej Sandra, przyjechałem nie w porę?
- Nie, nie. Wchodź. – i go wpuściłam – Bez walizki?
- Zostawiłem w hotelu. I w sumie od razu przyjechałem do
was. Ale jesteś sama?
- Nie, panowie są na dworze. W końcu mamy świetną pogodę i
kopią trochę w piłkę. Ale zapewne zaraz Pedro padnie wykończony spać.
- Szkoda, miałem nadzieję, ze posiedzę trochę z wnukiem. Ale
drzemka jest ważniejsza.
- Nie martw się, Pedro nigdzie nie wyjeżdża. – uśmiechnęłam
się
- Rozumiem, ale jak się układa między wami? Widziałem
nagłówki dzisiejszych gazet.
- Dobrze. Pierwszy mecz wyszedł mu dobrze jako asystent, więc zobaczymy co będzie
dalej. Ale lepiej mów co cię tak naprawdę do nas sprowadza.
- Wiem o twojej mamie i tym młodzieniaszku.
- Od niej?
- Byłoby łatwiej, gdyby to było od niej. Ale nie,
dowiedziałem się od jej najlepszej przyjaciółki, i w dodatku o tym, że jej
jedyna córka zostanie jej świadkową. I mi o tym nawet nie powie.
- Jesteś na mnie zły?
To ja powinnam bo nie widziałam, że jesteś moim ojcem ale nie mężem mojej
matki.
- Ooo nie wiedziałem, że mamy gościa. – usłyszeliśmy spod
drzwi i widziałam Adriana z śpiącym Pedro na rękach – Zasnął mi na stojąco.
- Jaki on już duży. – uśmiechnął się
- I coraz cięższy. – zaśmiał się i poszedł do jego pokoju
- Wiem Sandra, że powinniśmy ci powiedzieć. Ale… - spuścił
głowę, a ja jedynie się zaśmiałam
- Naprawdę? Mimo wszystko dalej coś do niej czujesz? I dlaczego
jej się nie oświadczyłeś i nie wróciłeś do niej, tylko dalej siedziałeś w
Berlinie.
- Oświadczyłem jej się. – usiadł na kanapie a ja aż
otworzyłam usta – I dlatego zostałem w Berlinie bo je odrzuciła. Nikt nie może
usidlić wyzwolonej kobiety. Jemu się udało. – rzucił na Adriana, który stał w
progu
- Zostawić was samych? – zapytał
- Nie, jesteśmy w końcu rodziną.
- Nie jestem zadowolona, że moim ojczymem będzie ktoś w
wieku mojego męża. I nie podoba mi się ten ślub. Ale nic nie mogę zdziałać. To
ty jesteś jej pierwszym mężczyzną.
- Ale mnie odrzuciła i dałem sobie spokój, było łatwiej
mieszkać z dala. Ale czas wrócić, dlatego przeniosłem się do Madrytu. Chcę być
bliżej ciebie i wnuka.
- A co zrobisz z nią? – westchnęłam siadając obok niego
- Jeszcze nie wiem.
- Jak dla mnie powinien pan do niej pójść i powiedzieć
wszystko to co w panu siedzi. Kto wie, może jednak czekała na ten czas i się
wszystko zmieni?
- Chcesz aby twoja teściowa odwołała ślub? – zaśmiał się na
niego spoglądając
- No cóż, ona o mało co nie odwołała mojego. – wzruszył
ramionami a ja zdziwiona spojrzałam to na jedno to na drugie bo oczywiście, że
ja o niczym nie wiedziałam – Dzień przed naszym ślubem, twoja matka mnie
odwiedziła i chciała wybić cię z mojej głowy. Nie chciała, aby jej jedyna córka
zmarnowała życie przy kimś kto sobie leczy rany.
- Naprawdę? To dlatego ty przyszedłeś do mnie w dniu naszego
ślubu. – zauważyłam spoglądając na mojego ojca – To dlatego była ta przemowa.
- Przemowa była, bo widziałem twój strach. Jesteś trochę
podobna do matki, ale nie aż tak bardzo. No i pomogło, patrz co teraz masz. I
mam nadzieję, że myślicie choć trochę o drugim wnuku dla mnie, a nie tylko
jeden. Mój brat ma już czwórkę.
- Myślimy, myślimy. – uśmiechnął się Adrian puszczając mi
oczko – Niech się pan nie martwi, na pewno nie będziemy tylko w trójkę.
&&&
Ahh miałam dodać notkę w weekend ale bylam zabiegana, nawet przez to opuściłam drugą połowę meczu co mi sie raczej nie zdarza... a do tego, siedzę właśnie w domu na zwolnieniu lekarskim więc mi się nudzi i postanowiłam dodać nowy rozdział... a już niebawem pojawi się nowe opowiadanie, które tworzy się. Oby wyszło mi tak jak chcę haha:d
No i jestem, co prawda długo mi zeszło, ale już jestem:) Szybko nadrobiłam resztę rozdziałów:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy powinnam cieszyć się z tego, że między małżonkami zapanował taki błogi spokój. W sumie, to wydaję mi się, że to cisza przed burzą i obawiam się, że będzie to totalna katastrofa, co zaowocuje rozstaniem, ale mam nadzieję, że nie rozwodem, bo choć Sandra mnie wkurwia, za przeproszeniem, nie życzę jej źle. Adrian owszem, na początku zachowywał się jak buc i odsuwał się od żony, ale na szczęście szybko to się zmieniło.
A co mnie w Sandrze wkurza? Jej przeszłość. To, że będąc z Adrianem przespała się z jego kolegą? Bo co? Bo bała się związku? Ja też się boję, ale nigdy nie zrobiłabym mojemu facetowi czegoś takiego. A Adrain zamiast tak przyjąć to spokojnie, powinien udrzeć na nią ryja i się obrazić. Ja takiej zdrady nie wybaczyłabym nigdy i mściłabym się, aż do śmierci. Ale ja to ja, ja nie zapominam, więc pewnie odsunęłabym od siebie miłość swego życia, gdyby coś nie poszło po mojej myśli. Nie ważne. W każdy razie, mam nadzieję, że Sandra zmieni się nieco i będzie już żoną i matką, jaką powinna być, choć przecież porzuciła swoją przeszłość i jest już całkiem inna.
No dobrze, mam nadzieję, że Adrian jako asystent spełni się w tej roli i będzie zadowolony z tego, co robi, a jego koleżanka będzie jedynie koleżanką i niczym więcej, chyba że namiesza w małżeństwie Gonzalez.
Czekam na kolejny! <3 Postaram się też szybko nadrobić drugie Twoje opowiadanie i też wpaść z komentarzem:)
Pozdrawiam i życzę dużo weny! <3
Spokój zawsze zapowiada jakąś burzę. Czuję to po kościach i ich zachowaniach! :D
OdpowiedzUsuń