Adrian od rana był poddenerwowany, ale nie ma się co dziwić.
W końcu miał spotkanie z ojcem, który miał mu powiedzieć na czym będzie
polegała jego praca. A ja korzystając z okazji, że była wolna niedziela
siedziałam na podłodze z Pedro i się bawiłam. Mój plan na dzisiaj, to
zdecydowane lenistwo. Jednak długo się tym nie nacieszyłam, a mianowicie
usłyszałam swój telefon, więc tylko westchnęłam i za niego złapałam. Na ekranie
widniało „matka”. No cóż, od kiedy powiadomiła mnie o ślubie i w dodatku
napisałam jej, że zostanę świadkową to zaczęło się szaleństwo. Odebrałam
telefon i nawet nie musiałam nic mówić bo od razu zostałam zasypana lawiną
pytań. Na moje nieszczęście miała przyjechać do Madrytu we wtorek i już miałam
zapełniony grafik jeśli chodzi o wieczór. Rzuciłam telefon na kanapę i
powróciłam do zabawy z synkiem, który był przeszczęśliwy, że może ten dzień
spędzić z mamą. Ale jednak nadeszła pora na drzemkę, więc położyłam go do łóżka
i korzystając z okazji, że miałam chwilę dla siebie, zajęłam się czysto
kosmetycznymi sprawami, a później obiadem. Mały wstał po dwóch godzinach, więc
go nakarmiłam i kiedy sprzątałam po obiedzie, to ponownie odezwała się moja
komórka. Pedro mi ją przyniósł i zobaczyłam podpis „mama”. Tym razem dzwoniła
mama Adriana, więc od razu odebrałam.
- Ty i ja zakupy, dzisiaj. – zauważyła
- Eee…
- Wiem, wiem. Ale zapomniałam o urodzinach mojej
przyjaciółki. I nie mam nic w co bym się mogła ubrać.
- No dobrze, ale nie jestem sama w domu. Adrian dzisiaj cały
dzień jest poza domem.
- To weź Pedro ze sobą. Przyjadę po was, i odwiozę. Proszę.
- No dobrze. – westchnęłam
- W takim razie będę za pół godziny. – i zadowolona się
wyłączyła a ja tylko spojrzałam na Pedro
- No to musimy się ubrać. Babcia będzie za pół godziny i
zabiera nas na zakupy.
Nie byłam z tego faktu zadowolona, ale co zrobić. Ubrałam
małego w koszulkę i ogrodniczki, do tego adidasy i był gotowy. Teraz pora na
mnie, jako, że na dworze było ciepło postawiłam na spódnicę maxi, do tego
zwykły t-shirt i dodatki. Oczywiście duża torba, w której zmieściłam wszystko,
tak aby być przygotowanym na każdą sytuację, jeśli idę gdzieś z Pedro. Gotowi
zeszliśmy na dół i akurat podjechała moja teściowa, więc zamknęłam dom i
pojechałyśmy do centrum. Jak się okazało, Adrian siedział u rodziców, więc po
zakupach miała mnie zawieźć do siebie, i razem z moim mężem byśmy wrócili do
domu, no i oczywiście kolację zjedli z teściami. Pedro był oczywiście
zadowolony, że zobaczy się z dziadkami, więc nie pozostało mi nic innego jak
tylko sama cieszyć się z zakupów. A raczej pogonią za teściową, bo nie było
mnie stać na żadne nowe rzeczy. Musieliśmy z Adrianem oszczędzać, więc nie było
mowy o tym, aby robić jakieś zakupy. Chociaż skusiłam się jedynie na skarpetki
dla małego. Bo i tak połowę muszę wyrzucić do kosza, po tym jak biega on bez
kapci po domu. Staliśmy właśnie w kolejce do kasy, gdzie jakieś dziecko
strasznie krzyczało i naprawdę zaczynała mnie boleć od tego głowa. W tym
momencie byłam naprawdę dumna z Pedro, że jest spokojnym dzieckiem i grzecznie
stoi przy mojej nodze.
- No, a teraz idziemy kupić jakieś słodkości. No i zabawkę
dla małego.
- Mamo nie trzeba, on ma już tyle zabawek, ze za niedługo
nie będzie miał gdzie to wszystko trzymać. – zauważyłam
- Oj tam, na pewno coś do kolekcji się przyda. – uśmiechnęła
się i złapała go za drugą dłoń – Ale słyszałam, że wybieracie się na ślub. Już
wiesz w co się ubierzesz?
- Nie, ale coś na pewno znajdę w swojej szafie.
- Powinnam w ogóle się na was obrazić. – zauważyła – Że
dowiaduję się o waszych małych problemach na samym końcu.
- Rozumiem, ale Adrian nie chce. I mu się nie dziwię, a
wręcz przeciwnie. Rozumiem i szanuję jego decyzję. W końcu tworzymy we dwoje
rodzinę i musimy nauczyć się też tego, jak sobie radzić w takich sytuacjach.
Jeszcze źle nie jest, mamy co jeść. A to najważniejsze.
- No tak, ale na pewno teraz wszystko wróci do normy. Od
kiedy ma zostać asystentem ojca.
- Asystentem? – zdziwiona na nią spojrzałam
- No tak, Adrian dopiero dzisiaj miał się dowiedzieć i
pewnie by ci powiedział. Ale ja papla musiałam być pierwsza. – westchnęła – No
cóż, zwolniło się stanowisko w Getafe, więc pomyśleliśmy, że Adrian byłby
dobrym asystentem. Ojciec miałby na niego oko.
- W sumie obejrzał spokojnie mecz, ale może to też dlatego,
że większa uwagę skupił na Pedro. – zauważyłam - Ale czy to dobry pomysł? Aby rodzina razem
pracowała?
- Oczywiście! Dogadują się świetnie, więc będą idealnym
duetem. I może zdziałają niezłe cuda. – uśmiechnęła się, ale jakoś ja nie do
końca byłam przekonana
Zawsze uważałam, że z rodziną najlepiej wychodzi się na
zdjęciach, ale wolałam nic nie mówić. Bo wiedziałam, że chcą nam pomóc, więc
lepiej poczekać na moment kiedy będę sama z Adrianem. I po prostu razem to
przeanalizujemy. Bo miałam nadzieję, że nie podjął decyzji sam. Ale oczywiście
mały namówił babcię na nową zabawkę, i to wcale nie tanią. Na co swoje zdanie
wyraziłam, ale zostałam od razu przegłosowana. Ale z ciastkami wróciliśmy do
domu gdzie Pedro od razu pobiegł, jak go tylko odpięłam do ogrodu. Sama poszłam
tam i widziałam jak Pedro chwalił się z nowej zabawki.
- O witaj Sandra. – uśmiechnął się do mnie teściu co
odwzajemniłam
- A to co za zabawka? – zauważył Adrian, a ja od razu
rzuciłam, że babcia kupiła i jak na zawołanie pojawiła się w ogrodzie z piciem
– Mamo, to za drogie. Nie powinnaś.
- Aj młodzi, a tak marudni. – zaśmiała się – To mój prezent
dla małego, patrzcie jaki zadowolony.
- Zobaczymy na jak długo. – mruknął
- No, ale pewnie jesteście głodni. Zaraz coś zrobię.
- Ja pomogę. – od razu się zaoferowałam i poszłam z nią do
kuchni
Panowie na szczęście pozbierali dokumenty, i kiedy wróciłam
z taca na której znajdowały się talerze, widziałam, że Adrian włożył teczkę do
mojej torby. Kiedy wszystko stało na stole, to usiadłam obok mojego męża i wzięłam
Pedro na kolana, i nałożyłam mu trochę na talerz. Jadł z apetytem, ale nie ma
się co dziwić. W końcu zakupy, no a później szaleństwo w ogrodzie. Dlatego
kiedy usiadł już na swoim krześle to biedny nam zasnął, więc postanowiliśmy z
Adrianem wracać już do domu. Szybko zamienili foteliki w aucie z dziadkiem i
Adrian przypiął małego. Na co ja żegnałam się z rodzicami i zadowolona
siedziałam w aucie.
- Asystent hę? – rzuciłam patrząc na drogę
- Mama ci powiedziała. – westchnął – Ale tak, ojciec chce
abym do niego dołączył. W końcu z niektórymi grałem.
- Podjąłeś już decyzję. – zauważyłam a on pokiwał głową, ze
tak
- Ale jeszcze nie
powiedziałem ostatecznie tak. Chociaż myślę, że to byłaby dobra okazja dla
mnie. No i odbilibyśmy się od dna. Tyle tylko, że wiązałoby się to z tym, że
nie będzie mnie częściej w domu. Więc musielibyśmy zatrudnić kogoś dla małego.
- Czyli jesteś już pewny? Od kiedy zaczynasz?
- W przyszłym tygodniu. Wiem, wiem szybko, ale ojciec nie
może czekać. W końcu sam nie pociągnie tego.
- Poradzisz sobie? – zapytałam przyglądając mu się na co
złapał za moją dłoń i ją ścisnął
- Zobaczymy, ale jestem pod dobrą opieką. – dał mi buziaka w
nią – Będę asystentem, a nie trenerem. Na dodatek teraz wiem, że jak coś się
będzie dziać to mam od razu iść do ciebie. I pomyślałem sobie… że może zabiorę
małego na boisko? Niech zobaczy stadion…
- Dobrze. Ale i tak będziemy chodzić na mecze. – od razu
zauważyłam – Czy ci się to podoba czy nie.
- Będę szczęśliwy wiedząc, że siedzicie na górze. –
uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam – A korzystając z okazji, że mały jest
wykończony i będzie spać do rana to usiądziemy na kanapie z winem i obejrzymy
coś miłego?
- Panie Adrianie… pan się zmienia. – zaśmiałam się cicho –
Ale taki plan mi się podoba. Zwłaszcza, że jutro wracam do pracy.
- Dlatego dzisiaj sprawię, że będzie się pani jutro chciało
iść. – wystawił mi język i wjechał na nasz podjazd
&&&
Dobrze, że mogę pisać :D bo z mówieniem to trochę gorzej jest, coś czuję w dodatku, ze po dzisiejszym dniu w pracy to głos stracę całkowicie, nawet mi tabletki na gardło nie pomagają... heh, no ale mamy 15... i powiem szczerze, że to opowiadanie mam już całkowicie zakończone. Więc trochę rozdziałów trochę będzie.
Mam nadzieję, że powrót do pracy wpłynie na Adriana pozytywnie i przestanie zadręczać się tym, że nie wypełnia w pełni roli pana domu.
OdpowiedzUsuńŁo, naprawdę Adrian się zmienia, nie do poznania można by dodać. Jeszcze nie dawno nie miałby w sobie tyle dumy, żeby zostać marnym asystentem, a teraz...bierze, co dają. To nawet dobrze jak dla niego. Trochę przeszedł, o mało dużo by nie stracił, ale wziął się w garść. Ciekawe na jak długo..;>
OdpowiedzUsuń