sobota, 22 marca 2014

15

Adrian od rana był poddenerwowany, ale nie ma się co dziwić. W końcu miał spotkanie z ojcem, który miał mu powiedzieć na czym będzie polegała jego praca. A ja korzystając z okazji, że była wolna niedziela siedziałam na podłodze z Pedro i się bawiłam. Mój plan na dzisiaj, to zdecydowane lenistwo. Jednak długo się tym nie nacieszyłam, a mianowicie usłyszałam swój telefon, więc tylko westchnęłam i za niego złapałam. Na ekranie widniało „matka”. No cóż, od kiedy powiadomiła mnie o ślubie i w dodatku napisałam jej, że zostanę świadkową to zaczęło się szaleństwo. Odebrałam telefon i nawet nie musiałam nic mówić bo od razu zostałam zasypana lawiną pytań. Na moje nieszczęście miała przyjechać do Madrytu we wtorek i już miałam zapełniony grafik jeśli chodzi o wieczór. Rzuciłam telefon na kanapę i powróciłam do zabawy z synkiem, który był przeszczęśliwy, że może ten dzień spędzić z mamą. Ale jednak nadeszła pora na drzemkę, więc położyłam go do łóżka i korzystając z okazji, że miałam chwilę dla siebie, zajęłam się czysto kosmetycznymi sprawami, a później obiadem. Mały wstał po dwóch godzinach, więc go nakarmiłam i kiedy sprzątałam po obiedzie, to ponownie odezwała się moja komórka. Pedro mi ją przyniósł i zobaczyłam podpis „mama”. Tym razem dzwoniła mama Adriana, więc od razu odebrałam.

- Ty i ja zakupy, dzisiaj. – zauważyła
- Eee…
- Wiem, wiem. Ale zapomniałam o urodzinach mojej przyjaciółki. I nie mam nic w co bym się mogła ubrać.
- No dobrze, ale nie jestem sama w domu. Adrian dzisiaj cały dzień jest poza domem.
- To weź Pedro ze sobą. Przyjadę po was, i odwiozę. Proszę.
- No dobrze. – westchnęłam
- W takim razie będę za pół godziny. – i zadowolona się wyłączyła a ja tylko spojrzałam na Pedro
- No to musimy się ubrać. Babcia będzie za pół godziny i zabiera nas na zakupy.

Nie byłam z tego faktu zadowolona, ale co zrobić. Ubrałam małego w koszulkę i ogrodniczki, do tego adidasy i był gotowy. Teraz pora na mnie, jako, że na dworze było ciepło postawiłam na spódnicę maxi, do tego zwykły t-shirt i dodatki. Oczywiście duża torba, w której zmieściłam wszystko, tak aby być przygotowanym na każdą sytuację, jeśli idę gdzieś z Pedro. Gotowi zeszliśmy na dół i akurat podjechała moja teściowa, więc zamknęłam dom i pojechałyśmy do centrum. Jak się okazało, Adrian siedział u rodziców, więc po zakupach miała mnie zawieźć do siebie, i razem z moim mężem byśmy wrócili do domu, no i oczywiście kolację zjedli z teściami. Pedro był oczywiście zadowolony, że zobaczy się z dziadkami, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko sama cieszyć się z zakupów. A raczej pogonią za teściową, bo nie było mnie stać na żadne nowe rzeczy. Musieliśmy z Adrianem oszczędzać, więc nie było mowy o tym, aby robić jakieś zakupy. Chociaż skusiłam się jedynie na skarpetki dla małego. Bo i tak połowę muszę wyrzucić do kosza, po tym jak biega on bez kapci po domu. Staliśmy właśnie w kolejce do kasy, gdzie jakieś dziecko strasznie krzyczało i naprawdę zaczynała mnie boleć od tego głowa. W tym momencie byłam naprawdę dumna z Pedro, że jest spokojnym dzieckiem i grzecznie stoi przy mojej nodze.

- No, a teraz idziemy kupić jakieś słodkości. No i zabawkę dla małego.
- Mamo nie trzeba, on ma już tyle zabawek, ze za niedługo nie będzie miał gdzie to wszystko trzymać. – zauważyłam
- Oj tam, na pewno coś do kolekcji się przyda. – uśmiechnęła się i złapała go za drugą dłoń – Ale słyszałam, że wybieracie się na ślub. Już wiesz w co się ubierzesz?
- Nie, ale coś na pewno znajdę w swojej szafie.
- Powinnam w ogóle się na was obrazić. – zauważyła – Że dowiaduję się o waszych małych problemach na samym końcu.
- Rozumiem, ale Adrian nie chce. I mu się nie dziwię, a wręcz przeciwnie. Rozumiem i szanuję jego decyzję. W końcu tworzymy we dwoje rodzinę i musimy nauczyć się też tego, jak sobie radzić w takich sytuacjach. Jeszcze źle nie jest, mamy co jeść. A to najważniejsze.
- No tak, ale na pewno teraz wszystko wróci do normy. Od kiedy ma zostać asystentem ojca.
- Asystentem? – zdziwiona na nią spojrzałam
- No tak, Adrian dopiero dzisiaj miał się dowiedzieć i pewnie by ci powiedział. Ale ja papla musiałam być pierwsza. – westchnęła – No cóż, zwolniło się stanowisko w Getafe, więc pomyśleliśmy, że Adrian byłby dobrym asystentem. Ojciec miałby na niego oko.
- W sumie obejrzał spokojnie mecz, ale może to też dlatego, że większa uwagę skupił na Pedro. – zauważyłam -  Ale czy to dobry pomysł? Aby rodzina razem pracowała?
- Oczywiście! Dogadują się świetnie, więc będą idealnym duetem. I może zdziałają niezłe cuda. – uśmiechnęła się, ale jakoś ja nie do końca byłam przekonana

Zawsze uważałam, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach, ale wolałam nic nie mówić. Bo wiedziałam, że chcą nam pomóc, więc lepiej poczekać na moment kiedy będę sama z Adrianem. I po prostu razem to przeanalizujemy. Bo miałam nadzieję, że nie podjął decyzji sam. Ale oczywiście mały namówił babcię na nową zabawkę, i to wcale nie tanią. Na co swoje zdanie wyraziłam, ale zostałam od razu przegłosowana. Ale z ciastkami wróciliśmy do domu gdzie Pedro od razu pobiegł, jak go tylko odpięłam do ogrodu. Sama poszłam tam i widziałam jak Pedro chwalił się z nowej zabawki.

- O witaj Sandra. – uśmiechnął się do mnie teściu co odwzajemniłam
- A to co za zabawka? – zauważył Adrian, a ja od razu rzuciłam, że babcia kupiła i jak na zawołanie pojawiła się w ogrodzie z piciem – Mamo, to za drogie. Nie powinnaś.
- Aj młodzi, a tak marudni. – zaśmiała się – To mój prezent dla małego, patrzcie jaki zadowolony.
- Zobaczymy na jak długo. – mruknął
- No, ale pewnie jesteście głodni. Zaraz coś zrobię.
- Ja pomogę. – od razu się zaoferowałam i poszłam z nią do kuchni

Panowie na szczęście pozbierali dokumenty, i kiedy wróciłam z taca na której znajdowały się talerze, widziałam, że Adrian włożył teczkę do mojej torby. Kiedy wszystko stało na stole, to usiadłam obok mojego męża i wzięłam Pedro na kolana, i nałożyłam mu trochę na talerz. Jadł z apetytem, ale nie ma się co dziwić. W końcu zakupy, no a później szaleństwo w ogrodzie. Dlatego kiedy usiadł już na swoim krześle to biedny nam zasnął, więc postanowiliśmy z Adrianem wracać już do domu. Szybko zamienili foteliki w aucie z dziadkiem i Adrian przypiął małego. Na co ja żegnałam się z rodzicami i zadowolona siedziałam w aucie.

- Asystent hę? – rzuciłam patrząc na drogę
- Mama ci powiedziała. – westchnął – Ale tak, ojciec chce abym do niego dołączył. W końcu z niektórymi grałem.
- Podjąłeś już decyzję. – zauważyłam a on pokiwał głową, ze tak
- Ale jeszcze  nie powiedziałem ostatecznie tak. Chociaż myślę, że to byłaby dobra okazja dla mnie. No i odbilibyśmy się od dna. Tyle tylko, że wiązałoby się to z tym, że nie będzie mnie częściej w domu. Więc musielibyśmy zatrudnić kogoś dla małego.
- Czyli jesteś już pewny? Od kiedy zaczynasz?
- W przyszłym tygodniu. Wiem, wiem szybko, ale ojciec nie może czekać. W końcu sam nie pociągnie tego.
- Poradzisz sobie? – zapytałam przyglądając mu się na co złapał za moją dłoń i ją ścisnął
- Zobaczymy, ale jestem pod dobrą opieką. – dał mi buziaka w nią – Będę asystentem, a nie trenerem. Na dodatek teraz wiem, że jak coś się będzie dziać to mam od razu iść do ciebie. I pomyślałem sobie… że może zabiorę małego na boisko? Niech zobaczy stadion…
- Dobrze. Ale i tak będziemy chodzić na mecze. – od razu zauważyłam – Czy ci się to podoba czy nie.
- Będę szczęśliwy wiedząc, że siedzicie na górze. – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam – A korzystając z okazji, że mały jest wykończony i będzie spać do rana to usiądziemy na kanapie z winem i obejrzymy coś miłego?
- Panie Adrianie… pan się zmienia. – zaśmiałam się cicho – Ale taki plan mi się podoba. Zwłaszcza, że jutro wracam do pracy.

- Dlatego dzisiaj sprawię, że będzie się pani jutro chciało iść. – wystawił mi język i wjechał na nasz podjazd

&&&
Dobrze, że mogę pisać :D bo z mówieniem to trochę gorzej jest, coś czuję w dodatku, ze po dzisiejszym dniu w pracy to głos stracę całkowicie, nawet mi tabletki na gardło nie pomagają... heh, no ale mamy 15... i powiem szczerze, że to opowiadanie mam już całkowicie zakończone. Więc trochę rozdziałów trochę będzie.  

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że powrót do pracy wpłynie na Adriana pozytywnie i przestanie zadręczać się tym, że nie wypełnia w pełni roli pana domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło, naprawdę Adrian się zmienia, nie do poznania można by dodać. Jeszcze nie dawno nie miałby w sobie tyle dumy, żeby zostać marnym asystentem, a teraz...bierze, co dają. To nawet dobrze jak dla niego. Trochę przeszedł, o mało dużo by nie stracił, ale wziął się w garść. Ciekawe na jak długo..;>

    OdpowiedzUsuń