Adrian od wczoraj był jakiś dziwny i nie wiedziałam w sumie
dlaczego, bo się do mnie nie bardzo odzywał. Ale wstałam wcześniej niż
zazwyczaj i zeszłam na dół. Miałam dzisiaj dużo pracy, dlatego zrobiłam sobie
mocną kawę i szukałam czegoś do jedzenia. Tyle tylko, że przerwał mi w tym
dzwonek do bramy. Zdziwiona bo na listonosza było za wcześnie, wyszłam
sprawdzić kto to. Jak się okazało – kurier z przesyłką do mnie. Odebrałam i
wróciłam do domu, gdzie od razu otworzyłam kopertę, a ze schodów schodził Adrian.
- Co to?
- Książka. Ale dzień dobry. Kawy?
- Nie, dzięki. – mruknął
- Ok, Adrian o co chodzi? Od wczoraj mruczysz, albo się do
mnie nie odzywasz. – westchnęłam
- Dostałem wczoraj bardzo ciekawy telefon. W sumie
wiedziałem, że spałaś z moim kumplem. Sama się przyznałaś, ale nie wiedziałem,
że było to aż dwa razy.
- Przyznał się? – jęknęłam przecierając twarz dłonią –
Przepraszam Adrian, ale sama nie wiem dlaczego.
- Dlaczego on? Co w nim jest takiego, że zawsze sprzątał mi
wszystkie laski sprzed nosa?
- Nie wiem. Po prostu stało się. Nie jestem teraz dumna z
tego, że przespałam się akurat z twoim kumplem, bo mam taką zasadę, że tego nie
robię. A raczej miałam. – od razu rzuciłam kiedy widziałam jego wzrok – Za
pierwszym razem było to coś ciekawego, no a za drugim… sama nie wiem.
Spotkaliśmy się ponownie przez przypadek i mimo tego, że byłam z tobą, o czym
on dobrze wiedział, że mam chłopaka, zrobiliśmy to. To była tylko chwila, nic
nie warta.
- Słucham?
- Powiedział ci o dwóch razach, ale nie kiedy. – skrzywiłam
się i czułam ogromną awanturę
- Jak on mógł?! Nie sypia się z zajętymi dziewczynami! A ty?
Jak mogłaś pójść do łóżka z kimś innym, kiedy byłaś ze mną?
- Bo się bałam… - westchnęłam siadając obok niego a on
zdziwiony na mnie spojrzał, zresztą nie dziwiłam mu się – Dla ciebie to
normalne… być w związku. Dla mnie nie, nigdy nie byłam przed tobą. Zawsze to
były przygody… aż nagle dojrzałam do momentu kiedy mogłam stworzyć z tobą
związek. Bałam się tego jak cholera… byciem z jednym mężczyzną. Myślę, że
dlatego… chciałam na nowo przeżyć przygodę i się z tym pożegnać. Na moje
nieszczęście jest to twój kumpel.
- Naprawdę jestem tym pierwszym?
- Dziwne nie? Nigdy ci tego nie mówiłam, bo w sumie nie ma
się czym chwalić. I mogę jedynie powiedzieć przepraszam? Jeśli jesteś na mnie zły, to rozumiem. Masz
do tego prawo.
- Byliśmy wtedy już ze sobą jakiś czas, czy to były
początki?
- Początki. Dopiero miesiąc razem.
- I nic, nigdy więcej?
- Przysięgam na Pedro. Od tamtej pory jesteś tylko ty.
- No dobrze. A czy jest jeszcze coś o czym powinienem
wiedzieć? – a ja się przez dłuższą chwilę zastanowiłam, ale jednak zaprzeczyłam
– No to teraz mogę napić się kawy. I co to za książka?
- Jeszcze nie wiem. Ale mam nadzieję, że szybko się dowiem.
No, i muszę uciekać. Dzisiaj mam dużo pracy i pewnie wrócę dopiero wieczorem.
Ostatnio mam zbyt dużo nadgodzin.
- Powinnaś przystopować. Bo znowu wylądujesz w łóżku na cały
dzień.
- Postaram się. Ucałuj ode mnie Pedro.
Tylko pokiwał głową, a ja wyszłam z domu. Wsiadłam do
swojego auta i ruszyłam do pracy. Oczywiście tam jak zawsze było dużo biegania.
Chociaż ja zamknęłam się u siebie w gabinecie i starałam pracować z dala od
tych hałasów. Miałam dwa spotkania zaplanowane z moimi pisarzami i miałam
nadzieje, ze to nie są spotkania odnośnie opóźnienia terminu. Bo nie o tym
marzyłam w tym momencie. Na szczęście pierwsze spotkanie przebiegło mi dosyć
miło, książka została oddana więc pozostało mi tylko ją przeczytać w całości. Tyle
tylko, że odezwała się moja sekretarka, że mam gościa. Zdziwiona powiedziałam,
że może wejść, ale jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam Jaime, w dodatku
z limem i rozwaloną wargą.
- O matko, a tobie co się stało? – od razu znalazłam się
przy nim a on tylko westchnął siadając na krześle
- No cóż, pochwaliłaś się mężowi, że cię przeleciałem. Ponoć
teraz wszystko gra.
- Że co? Adrian ci przywalił? – nie powiem, byłam w takim
szoku, że aż sama usiadłam na biurku
- Tak, zjawił się dzisiaj w południe. Powiedział, że tak się
nie robi. Nie sypia z osobami zajętymi, i w sumie powiedział, że mu przeszło,
ale musiał. Dla zasady, abym już nigdy więcej na ciebie nie spojrzał. No wiesz,
nie tak jak mężczyzna na atrakcyjną kobietę.
- Nie mogę w to uwierzyć. – zaśmiałam się – Adrian nigdy
taki nie był.
- No cóż, odbiłem mu kilka panienek sprzed nosa. Myślę, że
to się w nim nagromadziło. W końcu zostałaś jego żoną.
- No tak, ale nie było cię u nas na ślubie.
- Praca, byłem w Japonii więc nie miałem jak przylecieć,
wróciłem dopiero trzy miesiące temu. No i przy okazji wpadłem na Adriana. W
sumie to zdziwiłem się, że już jego życie nie kręci się wokół piłki.
- To tymczasowe. – zauważyłam biorąc głęboki wdech – Zrobił
sobie tylko przerwę.
- Musi cię faktycznie kochać. Ale w końcu, pamiętam to do
dziś, jak mi powiedział, że poznał ideał. Wysłucha, rozkocha i poradzi. Byłaś i
jesteś dla niego wszystkim, spadłaś mu z nieba jak anioł. No i nie chciał abym
cię poznał przez jakiś czas, abyś czasem nie zechciała mnie. I chyba mu nie
wyszło.
- Nie wiedziałam, że jesteś w gronie przyjaciół Adriana. W
sumie jego wina, że trzymał mnie w tajemnicy przed wszystkimi.
- Musisz go też zrozumieć. Po tym wszystkim wolał być
ostrożny. Zresztą milo cię spotkać, mimo wszystko.
- Oczywiście, no i może byście do nas wpadli na kolację? Nie
martw się, ja ugotuje. Adriana jeszcze nie puszczam na tak szerokie pole.
- To dobrze. Pamiętam go idealnie w kuchni. Spalił tyle
jedzenia, że aż szkoda było na to patrzeć. Ale Pedro chyba zadowolony jest co?
- Nie skarżył mi się jeszcze. – zaśmiałam się – Ale teraz
musze niestety się z tobą pożegnać. Mam dzisiaj sporo pracy. I przez Adriana
przekażę wszystko dokładnie, no wiesz termin.
- Jasne. – dał mi buziaka w policzek – Chyba to mogę zrobić?
- A tego nie wiem. – zaśmiałam się
Ale jednak zostałam sama i w sumie miałam jeszcze jedno
spotkanie. Tutaj też książka była oddana na czas, więc z zadowoleniem
spakowałam wszystko do swojej torby. I miałam w sumie już wychodzić, kiedy do
mojego gabinetu weszła sekretarka. Uśmiechnęłam się do niej szeroko co lekko
odwzajemniła, czym mnie zdziwiła.
- Heh mam problem. – jęknęła siadając na kanapie na co sama
usiadłam obok niej
- Problem? Nie dotrzymałaś jakiegoś terminu?
- Oj tak. – rzuciła – Jestem w ciąży.
- Gratuluje! – uśmiechnęłam się do niej szeroko – Nie
cieszysz się?
- To wpadka. – mruknęła – Nie wiem co na to mój chłopak. No
i pierwsze dziecko, przecież ja sobie nie poradzę.
- Poradzisz. – zaśmiałam się – Wiem co mówię. Sama przecież
wpadłam i jakoś sobie poradziłam.
- Ale ty miałaś męża. A ja?
- Uwierz mi, że czasem mąż jest w stanie spanikować. Może i
nie miałam tak, ale wiesz jak to jest. I poznałam Tomasa, jest świetnym
chłopakiem więc idź do domu, i mu o tym powiedź. I jakby coś jestem tutaj i
chętnie ci zdradzę moje historie odnośnie ciąży. Wszystkie porady i pomoc.
- Dziękuje ci bardzo. A teraz sama uciekaj do swoich
mężczyzn.
Uśmiechnęłam się do niej i od razu swoje kroki skierowałam w
stronę auta. Rzuciłam wszystko na fotel obok i zadowolona ruszyłam spod
wydawnictwa, gdzie w sumie jeszcze zahaczyłam o stację benzynową i dopiero po
tym mogłam pojechać do domu, gdzie nie powiem ale się zaśmiałam serdecznie
kiedy zobaczyłam biegającego Adriana z jakąś peleryną na plecach. Tyle tylko,
ze chyba ich nakryłam bo tak się biedny zmieszał, że już sama jego mina mnie
rozśmieszyła bardziej.
- Tatus jest supelbohatelem!
- Właśnie widzę. – zaśmiałam się – Ale dlaczego kochanie ty
masz całą buzię w czekoladzie? – zdziwiona na niego spojrzałam wyciągając z
torby chusteczki i zaczęłam go wycierać
- Oj tam, miałaś wrócić później więc wszystko byłoby na
swoim miejscu. – zauważył Adrian – No ale ok, czas kolego iść spać. Bo jeszcze
dostanę karę od mamy i co wtedy?
- Ja cie oblonie! – zawołał na co się zaśmiałam, ale poszli
na górę więc sama rzuciłam swoje rzeczy na komodę i usiadłam na kanapie z
książką, którą przesłał mi Marcos, ale zobaczyłam Adriana więc się do niego
uśmiechnęłam
- Wygłupiłem się co? – zaśmiał się siadając obok mnie
- Wcale nie. Chociaż ja bym chciała z panem porozmawiać o
czymś innym. – zauważyłam łapiąc go za dłoń na której miał widoczne ślady na co
syknął – Oj Adrian, Adrian. Przykładałeś chociaż lód do tego?
- Nie i skąd wiesz?
- Jaime do mnie wpadł. Chociaż powiem ci, ze to cholernie
seksowne. – zaśmiałam się siadając na nim okrakiem – No wiesz, walczysz o mnie.
I w sumie nie wiedziałam, że dla ciebie byłam ideałem.
- Jesteś nadal. – szepnął – I wiem, nie powinienem ale
musiałem.
- Wiem, wiem. Ale już jest dobrze? – a on pokiwał głową, że
tak – Więc spokojnie możesz mu napisać kiedy ma do nas przyjść na kolację.
- No dobrze. – westchnął – Ale dlaczego masz w domu książkę
od mojego kuzyna?
- Twój wujek ją napisał i chciałam przeczytać, i w sumie
zostałam poproszona o opinie. Więc na razie jej nie ruszaj, jeśli mi się
spodoba to ci dam znać. W sumie mam jeszcze dwie inne do przeczytania, no i
muszę chyba zacząć szukać sekretarki na zastępstwo. – zauważyłam z uśmiechem –
Bo szykuje się macierzyński.
- Kolejna w ciąży? U was to się rozmnażają jak nie wiem co.
- Tak już trafiło. Ale to mile, będę mogła służyć jej radą.
– uśmiechnęłam się do niego a on tylko westchnął – Co?
- Wiem, ze marzysz o drugim dziecku. Ale… może powinniśmy
poczekać jeszcze z jakieś pięć lat?
- Pięć lat? – szepnęłam
- No tak… moje oszczędności się kończą, starczy nam na
jakieś pięć miesięcy. A sama dobrze wiesz jak jest ciężko z dzieckiem i jak
drogo. Nie damy rady utrzymać się tylko z twojej pensji, a ja jestem tępy i nie
mam wykształcenia aby was utrzymać. A nie nadaję się do fast foodu. – mruknął –
Nie chce po prostu być jednym z tych co żyją za pieniądze innych niańcząc
dzieci.
- W takim razie musimy zacisnąć pasa. – od razu zauważyłam
podnosząc jego głowę za podbródek – I sobie poradzimy. Nie musimy w końcu
wydawać aż tyle na jedzenie, bo i tak większość się marnuje.
- Sprzedam auto. – rzucił – Jedno nam wystarczy.
- Może to też czas, aby pójść do jakiejś szkoły? Wieczorowo,
albo wrócić do pracy? – zauważyłam
- Nie wiem czy jestem jeszcze gotowy do powrotu, a co do
szkoły. To co ja bym mógł robić? Całe życie była piłka. Nie jestem tobą. –
mruknął
- I cieszę się, że nie jesteś mną. Ale na pewno się coś
znajdzie. – pogłaskałam go po policzku – Poszukamy razem i zobaczymy. Jesteś
dobry też w innych dziedzinach niż piłka. Tylko musisz w siebie uwierzyć. –
dałam mu całusa – Pamiętaj, że ja jestem zawsze z tobą i cię będę wspierać.
Zaciśniemy pasa, ja zrezygnuje z kosmetyczki w następnym tygodniu, zadzwonię do
siłowni i odwołam mój karnet.
- Widzisz… nie chce tego. – rzucił zły – Kurwa jestem
nieudacznikiem. Bo zarabiasz na nas i musisz rezygnować z wszystkiego co robisz
dla siebie. Powinienem odejść jak nic. Sama dałabyś sobie radę.
- Nie dałabym. Pedro nie dałby sobie rady bez super bohatera
– pogłaskałam go po policzku – Adrian, kocham cię i mimo, że teraz mamy pod
górkę nie rezygnuje z nas. Bo wiem, że wszystko się odwróci. Musisz tylko
myśleć pozytywnie. Aj chodź tu. – przytuliłam go do siebie na co wtulił się jak
mały chłopczyk – Będę z tobą nawet jeśli będziemy przymierać głodem. –
szepnęłam – Tak szybko nie pozbędziesz się Sandry Vazquez. Oj nie. I obiecuje
ci tu i teraz, że wszystko się odwróci i będziemy biegać za drugim brzdącem,
oboje będziemy pracować. A na starość wyślemy dwójkę na studia za nasze
pieniądze. Zaufaj mi. – dałam mu całusa którego odwzajemnił
- Postaram się, jak zawsze.
***
Ha Castilla zremisowała, ale to dobrze:D ważne punkty dalej ciułamy:D ale ja nie o tym, czas na nowy rozdział. I nie wiem co napisać, bo nie mam się czym nawet pochwalić bo dalej czekam na swoje 5 min sławy hahaha
Dobrze, że pomiędzy Sandrą i Adrianem wszystko nadal się układa. Mam nadzieję, że niedługo zdecydują się na drugie dziecko :)
OdpowiedzUsuńJeny, już myślałam, że wybuchnie mega awantura, a tu taki finał. Adrian się stara, to widać, ale i tak nadal ma u mnie przerąbane za początki. :D
OdpowiedzUsuń