Mieliśmy spotkać się z moją matką na obiedzie, więc w pracy
robiłam wszystko tak, aby się wyrobić. Bo musiałam sama dojechać do knajpki.
Kiedy o tym pomyślałam, to nie powiem ale coraz bardziej odechciewało mi się
tego spotkania. Nie wiedziałam, ani nie widziałam sensu w tym wszystkim. W
końcu nie mam kontaktu z matką i nie bardzo za tym tęsknie. W końcu znalazłam
rodzinę. Ale jednak jak już się umówiliśmy, to trzeba było się pojawić. Dlatego
zaparkowałam na wolnym miejscu i ruszyłam w stronę restauracji, gdzie jeszcze
przed wejściem się poprawiłam. Zapewne będzie jakiś komentarz odnośnie mojego
ubioru, zawsze tak było. Weszłam do środka i od razu w oczy rzuciła mi się moja
matka, która wymieniała czułości z jakimś obcym facetem, który miał brzuszek i
był… zdecydowanie młodszy od niej. Na moje nieszczęście zauważyła mnie, więc
musiałam do niej podejść. Usiadłam na swoim miejscu i zamówiłam dla siebie
wodę, tak samo jak na Adriana, który powinien zaraz się pojawić.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę z naszego spotkania.
- No cóż nieczęsto odwiedzasz Madryt. – zauważyłam zerkając
na zegarek
- Oj tam głuptasku, ale to Xavier. A to moja córeczka.
Prawda, że wykapana mamusia? – zaśmiała się głaszcząc go po głowie
- Cóż figura zdecydowanie jest w tym przypadku dziedziczna.
– rzucił uśmiechając się do mnie szeroko na co się tylko lekko skrzywiłam i na
szczęście pojawił się Adrian, który się z nami przywitał
- Przepraszam za spóźnienie, ale mama nie mogła wcześniej
przyjechać.
- Trzeba było go zabrać ze sobą. Tak dawno go nie widziałam.
- No cóż, urósł od czasu kiedy widziałaś go na Sali w
szpitalu. – mruknęłam
- No, ale gdzie ten kelner. – uśmiechnęła się, ale widziałam
doskonale, ze chce zmienić temat
- Ale czym się zajmujesz? Bo ptaszynka moja mówiła o tym, że
wydajesz książki?
- Tak jestem wydawca. Czyli czytam książki i je wydaje. Nic
wielkiego.
- Wydajesz zawsze te najlepsze kochanie. – uśmiechnął się do
mnie Adrian co odwzajemniłam – Masz do tego talent.
- Zawsze miała. Od dziecka czytała książki i nie chciała
niczego głupiego, tylko książki, które dzieciaki w jej wieku nigdy w życiu by
tego nie ruszyli. Nawet dorośli, w dodatku była przemądrzała. Zawsze wiedziała
najlepiej.
- To sprawia, że jest jedyna w swoim rodzaju. – zauważył
Adrian
- No tak. – zaśmiał się Xavier – Moja ptaszynka sama jest
taka sama. – zaśmiał się przyciągając ją do siebie i wymieniając litry śliny na
co spojrzałam na Adriana z miną „to twoja wina!”
- Mogę przyjąć zamówienie? – zapytała kelnerka, więc to zrobiliśmy
i oby przyniosła nam to szybko, ale jednak przyszedł do mnie sms więc złapałam
za telefon i widziałam, że to od Marcosa „coś ci podesłałem, mam nadzieję, że
nie skrytykujesz zbyt bardzo.” Uśmiechnęłam się pod nosem i zadowolona
schowałam telefon
- No, ale wracając do naszego spotkania. To spotkaliśmy się
tutaj, żeby was poinformować, że zamierzamy przenieść się do Madrytu. No i ślub
wziąć tutaj. A ciebie chciałam prosić, abyś była moją świadkową.
- O matko. – westchnęłam pijąc wodę
- Oczywiście możesz się nad tym zastanowić. Ale byłoby miło,
i to dla mnie ważne.
- A czy ojciec wie o tym, że wychodzisz za mąż? – a ona od
razu spuściła wzrok i tylko rzuciła, że tak – Po twojej minie rozumiem, że nie
jest zadowolony.
- No cóż, miał inne plany. Ale to nie dlatego wracamy do
Madrytu. Xavier chce otworzyć tutaj swój salon fryzjerski. W końcu to stolica,
wiadomo, że rynek lepszy. Może ty staniesz się jego klientką?
- Jestem zadowolona z mojej fryzury.
- Ale myślę, że przydałoby ci się małe cieniowanie, albo
zmiana koloru. Myślę, że jakbyś miała czarne włosy byłabyś seksowniejsza.
Dodałoby ci to charakteru.
- Zobaczę. – rzuciłam – No, ale ja zjadłam. I powinniśmy już
wracać. Pedro zapewne tęskni za nami.
- No tak, w sumie na dniach wracamy do Sevilli, ale chcemy
jeszcze przyjechać. A raczej ja będę tutaj coraz częściej, wiadomo musze
wszystko załatwić odnośnie ślubu.
- W takim razie może pani do nas przyjść, Pedro na pewno
byłby zadowolony z wizyty babci. – zauważył Adrian, na co zmroziłam go wzrokiem
i w sumie nie odzywałam się do niego, kiedy wyszliśmy z knajpki i wsiadłam do
swojego auta, a on jechał za mną, aż zaparkowałam pod domem tak samo jak on –
Naprawdę? Będziesz się do mnie nie odzywać?
- Może pani do nas przyjść? Kurwa Adrian, ostatnią rzeczą
jaką pragnę to matka w moim domu.
- Rozumiem, ale może warto dać jej szansę? To w końcu twoja
matka i myślę, że chce nadrobić to wszystko.
- Nadrobić? Pojawia się tutaj po dwóch latach z jakimś
młodzieniaszkiem, który stwierdza, że wyglądam kiepsko i gdybym miała czarne
włosy jak moja matka to bym była seksowniejsza, a w dodatku nie chce… -
poczułam łzy w oczach a on jedynie westchnął i mnie przytulił do siebie
- Wiem skarbie. Nikt nie chce być taki jak nasi rodzice.
Doskonale to rozumiem, zawsze miałem kompleks mojego ojca. Ty też nie chcesz
być jak matka, to zrozumiałe. W końcu to szalona kobieta, która nie liczy się z
innymi. Zapewne dla twojego ojca był to cios, kiedy dowiedział się, że jego hmm
towarzyszka życia? Nie wiem jak to nazwać, wychodzi za mąż. I owszem za młodzieniaszka,
koleś jest chyba w naszym wieku. I zdecydowanie się z nim nie zgodzę. Dla mnie
już teraz jesteś boginią seksu. – szepnął mi do ucha na co się cicho zaśmiałam –
To jego problem, że woli starsze kobiety.
- Nie byłam przemądrzała. – rzuciłam a on się jedynie
zaśmiał okręcając mnie dookoła
- Nie wcale. Zawsze miałaś argument na to co mówiłem. Nie
dało się przegadać.
- Aż tak źle ze mną jest? – jęknęłam zadzierając głowę do
góry
- Nie, myślę że to urocze. Nie boisz się wyzwań, tylko
walczysz, działasz. Może niektórzy nie lubią tego w tobie, ale ja nie należę do
tych osób. I jestem z ciebie dumny, że poszłaś w kierunku swoich zainteresowań
i naprawdę wynajdujesz te najciekawsze historie.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się do niego – Ale teraz
powinniśmy wejść do domu. A nie stać na podjeździe jak nastolatki.
- Ale ty wyglądasz jak nastolatka. – zaśmiał się dając mi
klapsa na co od razu rzuciłam ej – To za smsy z moim kuzynem.
- jeszcze go polubisz, wiem o tym. – rzuciłam zadziornie i
weszłam do domu gdzie od razu miałam w ramionach mojego skrzata – A ty co tak
biegasz bez skarpetek? – zaśmiałam się poprawiając go sobie na rękach
- Uciekam psed babcia. – uśmiechnął się słodko a zaraz
pojawiła się w przedpokoju moja teściowa
- Biega szybciej niż Adrian. – zaśmiała się – Ale jak
spotkanie?
- No cóż, szykuje się ślub. Nikt chyba tego nie zmieni.
- Rozumiem, ale zrobiłam obiad. Trochę tego za dużo więc nie
gniewajcie się na mnie. – uśmiechnęła się co odwzajemniłam – I niestety musze
zabrać Adriana do mnie na kilka dni i nauczyć go gotowania. Bo tak przypalonych
garnków nie widziałam dawno.
- Może i przypalił na początku, ale jest coraz lepszy. Myślę
nawet, że lepiej gotuje ode mnie. Prawda skarbie? Smakuje ci tatusia jedzenie?
- Cak! – na co go postawiłam i pobiegł do salonu gdzie i
poszedł Adrian
- Cieszę się, że między wami wszystko gra. – uśmiechnęła się
do mnie – Widziałam was na podjeździe.
- Ja też, ale czasem boje się. Może teraz jest ok, ale boję
się, ze to mu nie wystarczy. Nie przywykł do siedzenia w domu, a nie ma
studiów. Tylko piłka…
- Może to właśnie ten moment, aby poszedł na studia? Zawsze go o to prosiłam. Ale co ja
wiem, może ty go przekonasz. Masz na niego lepszy wpływ.
- Postaram się. Zapewne nie będzie łatwo.
- Dziękuje.
Jedynie się do niej uśmiechnęłam i poszłyśmy do salonu gdzie
Adrian z Pedro się akurat wydurniali. Miło było patrzeć na ich uśmiechnięte
buzie.
&&&
W przerwie dekorowania wirtualnie mojego pokoju dodaje nowy rozdział, a już wkrótce pojawi się nowe opowiadanie. Więc chyba wiosenna pogoda za oknem dobrze na mnie działa.
Matko, ta matka jest naprawdę dziwna i niech Sandra nawet nie myśli, że może być jak ona, bo jest kompletnie inną osobą z innymi priorytetami. :D
OdpowiedzUsuń