niedziela, 2 marca 2014

12

Mieliśmy spotkać się z moją matką na obiedzie, więc w pracy robiłam wszystko tak, aby się wyrobić. Bo musiałam sama dojechać do knajpki. Kiedy o tym pomyślałam, to nie powiem ale coraz bardziej odechciewało mi się tego spotkania. Nie wiedziałam, ani nie widziałam sensu w tym wszystkim. W końcu nie mam kontaktu z matką i nie bardzo za tym tęsknie. W końcu znalazłam rodzinę. Ale jednak jak już się umówiliśmy, to trzeba było się pojawić. Dlatego zaparkowałam na wolnym miejscu i ruszyłam w stronę restauracji, gdzie jeszcze przed wejściem się poprawiłam. Zapewne będzie jakiś komentarz odnośnie mojego ubioru, zawsze tak było. Weszłam do środka i od razu w oczy rzuciła mi się moja matka, która wymieniała czułości z jakimś obcym facetem, który miał brzuszek i był… zdecydowanie młodszy od niej. Na moje nieszczęście zauważyła mnie, więc musiałam do niej podejść. Usiadłam na swoim miejscu i zamówiłam dla siebie wodę, tak samo jak na Adriana, który powinien zaraz się pojawić.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę z naszego spotkania.
- No cóż nieczęsto odwiedzasz Madryt. – zauważyłam zerkając na zegarek
- Oj tam głuptasku, ale to Xavier. A to moja córeczka. Prawda, że wykapana mamusia? – zaśmiała się głaszcząc go po głowie
- Cóż figura zdecydowanie jest w tym przypadku dziedziczna. – rzucił uśmiechając się do mnie szeroko na co się tylko lekko skrzywiłam i na szczęście pojawił się Adrian, który się z nami przywitał
- Przepraszam za spóźnienie, ale mama nie mogła wcześniej przyjechać.
- Trzeba było go zabrać ze sobą. Tak dawno go nie widziałam.
- No cóż, urósł od czasu kiedy widziałaś go na Sali w szpitalu. – mruknęłam
- No, ale gdzie ten kelner. – uśmiechnęła się, ale widziałam doskonale, ze chce zmienić temat
- Ale czym się zajmujesz? Bo ptaszynka moja mówiła o tym, że wydajesz książki?
- Tak jestem wydawca. Czyli czytam książki i je wydaje. Nic wielkiego.
- Wydajesz zawsze te najlepsze kochanie. – uśmiechnął się do mnie Adrian co odwzajemniłam – Masz do tego talent.
- Zawsze miała. Od dziecka czytała książki i nie chciała niczego głupiego, tylko książki, które dzieciaki w jej wieku nigdy w życiu by tego nie ruszyli. Nawet dorośli, w dodatku była przemądrzała. Zawsze wiedziała najlepiej.
- To sprawia, że jest jedyna w swoim rodzaju. – zauważył Adrian
- No tak. – zaśmiał się Xavier – Moja ptaszynka sama jest taka sama. – zaśmiał się przyciągając ją do siebie i wymieniając litry śliny na co spojrzałam na Adriana z miną „to twoja wina!”
- Mogę przyjąć zamówienie? – zapytała kelnerka, więc to zrobiliśmy i oby przyniosła nam to szybko, ale jednak przyszedł do mnie sms więc złapałam za telefon i widziałam, że to od Marcosa „coś ci podesłałem, mam nadzieję, że nie skrytykujesz zbyt bardzo.” Uśmiechnęłam się pod nosem i zadowolona schowałam telefon
- No, ale wracając do naszego spotkania. To spotkaliśmy się tutaj, żeby was poinformować, że zamierzamy przenieść się do Madrytu. No i ślub wziąć tutaj. A ciebie chciałam prosić, abyś była moją świadkową.
- O matko. – westchnęłam pijąc wodę
- Oczywiście możesz się nad tym zastanowić. Ale byłoby miło, i to dla mnie ważne.
- A czy ojciec wie o tym, że wychodzisz za mąż? – a ona od razu spuściła wzrok i tylko rzuciła, że tak – Po twojej minie rozumiem, że nie jest zadowolony.
- No cóż, miał inne plany. Ale to nie dlatego wracamy do Madrytu. Xavier chce otworzyć tutaj swój salon fryzjerski. W końcu to stolica, wiadomo, że rynek lepszy. Może ty staniesz się jego klientką?
- Jestem zadowolona z mojej fryzury.
- Ale myślę, że przydałoby ci się małe cieniowanie, albo zmiana koloru. Myślę, że jakbyś miała czarne włosy byłabyś seksowniejsza. Dodałoby ci to charakteru.
- Zobaczę. – rzuciłam – No, ale ja zjadłam. I powinniśmy już wracać. Pedro zapewne tęskni za nami.
- No tak, w sumie na dniach wracamy do Sevilli, ale chcemy jeszcze przyjechać. A raczej ja będę tutaj coraz częściej, wiadomo musze wszystko załatwić odnośnie ślubu.
- W takim razie może pani do nas przyjść, Pedro na pewno byłby zadowolony z wizyty babci. – zauważył Adrian, na co zmroziłam go wzrokiem i w sumie nie odzywałam się do niego, kiedy wyszliśmy z knajpki i wsiadłam do swojego auta, a on jechał za mną, aż zaparkowałam pod domem tak samo jak on – Naprawdę? Będziesz się do mnie nie odzywać?
- Może pani do nas przyjść? Kurwa Adrian, ostatnią rzeczą jaką pragnę to matka w moim domu.
- Rozumiem, ale może warto dać jej szansę? To w końcu twoja matka i myślę, że chce nadrobić to wszystko.
- Nadrobić? Pojawia się tutaj po dwóch latach z jakimś młodzieniaszkiem, który stwierdza, że wyglądam kiepsko i gdybym miała czarne włosy jak moja matka to bym była seksowniejsza, a w dodatku nie chce… - poczułam łzy w oczach a on jedynie westchnął i mnie przytulił do siebie
- Wiem skarbie. Nikt nie chce być taki jak nasi rodzice. Doskonale to rozumiem, zawsze miałem kompleks mojego ojca. Ty też nie chcesz być jak matka, to zrozumiałe. W końcu to szalona kobieta, która nie liczy się z innymi. Zapewne dla twojego ojca był to cios, kiedy dowiedział się, że jego hmm towarzyszka życia? Nie wiem jak to nazwać, wychodzi za mąż. I owszem za młodzieniaszka, koleś jest chyba w naszym wieku. I zdecydowanie się z nim nie zgodzę. Dla mnie już teraz jesteś boginią seksu. – szepnął mi do ucha na co się cicho zaśmiałam – To jego problem, że woli starsze kobiety.
- Nie byłam przemądrzała. – rzuciłam a on się jedynie zaśmiał okręcając mnie dookoła
- Nie wcale. Zawsze miałaś argument na to co mówiłem. Nie dało się przegadać.
- Aż tak źle ze mną jest? – jęknęłam zadzierając głowę do góry
- Nie, myślę że to urocze. Nie boisz się wyzwań, tylko walczysz, działasz. Może niektórzy nie lubią tego w tobie, ale ja nie należę do tych osób. I jestem z ciebie dumny, że poszłaś w kierunku swoich zainteresowań i naprawdę wynajdujesz te najciekawsze historie.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się do niego – Ale teraz powinniśmy wejść do domu. A nie stać na podjeździe jak nastolatki.
- Ale ty wyglądasz jak nastolatka. – zaśmiał się dając mi klapsa na co od razu rzuciłam ej – To za smsy z moim kuzynem.
- jeszcze go polubisz, wiem o tym. – rzuciłam zadziornie i weszłam do domu gdzie od razu miałam w ramionach mojego skrzata – A ty co tak biegasz bez skarpetek? – zaśmiałam się poprawiając go sobie na rękach
- Uciekam psed babcia. – uśmiechnął się słodko a zaraz pojawiła się w przedpokoju moja teściowa
- Biega szybciej niż Adrian. – zaśmiała się – Ale jak spotkanie?
- No cóż, szykuje się ślub. Nikt chyba tego nie zmieni.
- Rozumiem, ale zrobiłam obiad. Trochę tego za dużo więc nie gniewajcie się na mnie. – uśmiechnęła się co odwzajemniłam – I niestety musze zabrać Adriana do mnie na kilka dni i nauczyć go gotowania. Bo tak przypalonych garnków nie widziałam dawno.
- Może i przypalił na początku, ale jest coraz lepszy. Myślę nawet, że lepiej gotuje ode mnie. Prawda skarbie? Smakuje ci tatusia jedzenie?
- Cak! – na co go postawiłam i pobiegł do salonu gdzie i poszedł Adrian
- Cieszę się, że między wami wszystko gra. – uśmiechnęła się do mnie – Widziałam was na podjeździe.
- Ja też, ale czasem boje się. Może teraz jest ok, ale boję się, ze to mu nie wystarczy. Nie przywykł do siedzenia w domu, a nie ma studiów. Tylko piłka…
- Może to właśnie ten moment, aby poszedł na  studia? Zawsze go o to prosiłam. Ale co ja wiem, może ty go przekonasz. Masz na niego lepszy wpływ.
- Postaram się. Zapewne nie będzie łatwo.
- Dziękuje.


Jedynie się do niej uśmiechnęłam i poszłyśmy do salonu gdzie Adrian z Pedro się akurat wydurniali. Miło było patrzeć na ich uśmiechnięte buzie. 

&&&
W przerwie dekorowania wirtualnie mojego pokoju dodaje nowy rozdział, a już wkrótce pojawi się nowe opowiadanie. Więc chyba wiosenna pogoda za oknem dobrze na mnie działa. 

1 komentarz:

  1. Matko, ta matka jest naprawdę dziwna i niech Sandra nawet nie myśli, że może być jak ona, bo jest kompletnie inną osobą z innymi priorytetami. :D

    OdpowiedzUsuń