Wczoraj zdecydowanie zaszalałam i wróciłam dosyć późno do
domu. Ale nie moja wina, że na zakupach było zdecydowanie przyjemnie. Obkupiłam
się, i nie tylko mnie ale także małego. A dzisiaj wariowałam w pracy, był
piątek a wszyscy jakby oszaleli. Niektórzy wybierali się na upragniony urlop,
więc musieli wszystko dopiąć do ostatniego guzika. Na dodatek wczoraj mi Adrian
oznajmił, że przez weekend nie ma nas dla nikogo. Pedro miał spędzić czas z
dziadkami, więc my mieliśmy spędzić go razem. Zamknęłam ostatnią teczkę i
zamknęłam ją w biurku, zbierając od razu wszystkie swoje rzeczy kiedy do mojego
gabinetu wpadła Clara.
- Idziemy na imprezkę dzisiaj? Zjechało się kilka osób ze
studiów.
- Aj nie mogę…
- No daj spokój. – jęknęła – Zabawimy się.
- Dziękuje za zaproszenie, ale weekend spędzam z mężem.
Oznajmił mi wczoraj, że nie ma nas dla nikogo. Więc dlatego się zbieram już do
domu, w końcu trzeba odpocząć.
- Miłej zabawy. – zaśmiała się i szybko poszła na co się
sama zebrałam i wyszłam
W sumie byłam ciekawa co zaplanował. Ale wjechałam na nasz
podjazd i zaparkowałam do garażu. W końcu jak nas ma nie być przez cały weekend
to lepiej, aby nikt nie widział mojego auta. A w dodatku Adrian sam mi otworzył
drzwi od garażu. Weszłam do domu i od razu mnie przywitała walizka, od razu się
zdziwiłam, i przestraszyłam.
- Spokojnie, po prostu jedziemy na weekend.
- Jak to jedziemy? Mieliśmy spędzić razem weekend.
- I spędzimy, ale nie w domu. Miguel dał mi namiary na
cudowne miejsce, które ci się spodoba. I to bardzo, i jestem o tym przekonany.
Dlatego w sumie już spakowałem co nie co. Ale nie wiem czy wszystko. Piżama,
kosmetyki i podstawowe rzeczy. Wiem, nie lubisz kiedy dotykam twoich rzeczy,
ale tak mi się nudzi w domu, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Nawet nie zauważyłaś
jak ładnie ci wyprasowałem koszule.
- Zauważyłam, że ostatnio jest trochę inaczej niż kiedy
robiła to Irene.
- Więc wyrwijmy się za miasto. Jeśli nie dla siebie to zrób
to dla mnie. – zrobił minkę biednego kotka więc od razu się zgodziłam – Cudownie,
na pewno ci się spodoba! Więc w drogę. Możesz sprawdzić jeszcze czy wszystko
jest.
Wskazał na walizkę, więc tak zrobiłam a on poszedł do
kuchni, ale jeszcze skorzystałam z okazji i poszłam się przebrać w coś
luźniejszego niż garsonka. Zdecydowanie odpuściłam sobie szpilki i założyłam
sandałki na płaskiej podeszwie, aby mi trochę odpoczęły stopy. W końcu i tak
mieliśmy cudowne lato. Gotowa zeszłam na dół i wsiadłam do jego auta, w którym
również znajdował się kosz piknikowy. A on tylko stwierdził, że musimy coś jeść
przez trzy dni. Nic nie powiedziałam, a dałam mu skupić się na drodze i nie
powiem, ale wizja weekendu z dala od domu napawała mnie dużym optymizmem. I nie
mogłam się doczekać aż zobaczę to cudowne miejsce o którym mówił. Na dodatek
jechaliśmy dosyć długo, w pewnym momencie to nawet przysnęłam. Ale poczułam jak
kto delikatnie szturcha mnie w ramię więc się przebudziłam.
- Hmm?
- Dojechaliśmy śpioszku. – zaśmiał się – Wiem trochę długo
jechaliśmy, ale jesteśmy.
- Tylko odrobinę. No, ale chcę zobaczyć to miejsce.
A on tylko wskazał mi dłonią na co mam patrzeć i w oczy
rzucił mi się przytulny, mały domek z pięknym ogrodem. Na dodatek w środku też
było uroczo i przyjemnie. Zadowolona schowałam dłonie w kieszeniach spodni i
się uśmiechnęłam.
- Może to nie jest coś co robią małżeństwa w naszym wieku. W
końcu jesteśmy młodzi i powinniśmy bawić się teraz na jakiś imprezach.
- Nie, jest dobrze. – uśmiechnęłam się do niego – Po tym
wszystkim co się ostatnio działo, u nas i w pracy, spokój jest wskazany.
- Cieszę się. No i proponuje kolację. Przy lampce wina,
jeśli oczywiście masz ochotę.
- Jasne, pomogę. Tylko co zjemy?
- Ty sobie usiądź na tarasie, ja się wszystkim zajmę. –
zauważył na co zdziwiona poszłam na taras gdzie również było uroczo
Adrian wrócił po chwili z talerzami mojej ulubionej potrawy,
i w dodatku z winem i lampkami. Postawił to wszystko na stole i podał mi koc,
którym się okryłam. Nie powiem, ale jak na razie mi się podobało i to bardzo. Bawiłam
się kieliszkiem delektując ciszą, kiedy poczułam jak dotyka mnie w dłoń.
- Hmm?
- O czym myślisz? – uśmiechnął się do mnie zbierając
naczynia
- Delektuje się ciszą. Ale zostaw, sama pozbieram i
pozmywam.
- O to na pewno nie. Odpoczywamy a nie sprzątamy. A tobie przyda się wolne, w
końcu pracujesz ciężko. Zarabiasz na naszą rodzinę.
- Jest ci ciężko, prawda? – westchnęłam – Nie przywykłeś do
tego, że kobieta pracuje a ty siedzisz w domu.
- Owszem jest mi ciężko, ale… czuję się zdecydowanie lepiej.
Nie dziwię ci się, że wolisz spędzać czas z naszym synkiem, on zdecydowanie
poprawia humor. No ale cóż, odziedziczył w końcu co nie co po mamusi.
- Pedro był szczęśliwy po weekendzie.
- Mam nadzieję, że i ty będziesz. Bo ten weekend jest po to,
aby odbudować relację z tobą. – zauważył siadając obok mnie na huśtawce –
Możesz się do mnie przytulić, nie gryzę. – a ja się jedynie rozpłakałam, sama
nawet tego nie kontrolowałam, na co Adrian od razu mnie mocno do siebie
przytulił więc się w niego wtuliłam płacząc – Ciiii… już dobrze. – szeptał,
głaszcząc mnie po włosach – Wiem, że musiałaś ze wszystkim radzić sobie sama,
ale teraz jestem z tobą. Jestem tu dla ciebie, wystarczy, że szepniesz tylko
słówko.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. – wypłakałam – Musiałam
radzić sobie ze wszystkim całym czas sama. Z pracą, z domem i problemami.
- Wiem o tym i jest mi z tego powodu cholernie wstyd.
Chciałbym to wszystko odbudować, ale musisz mi też na to pozwolić.
- Chyba nie potrafię… - szepnęłam a on od razu zastygł więc
wzięłam głęboki wdech – Nie potrafię być tą trzecią. – podkuliłam nogi – Od
zawsze wiedziałam, że nią będę ale chyba nie potrafię… kiedyś byłam zwariowaną
dziewczyną, która nie przejmowała się niczym. Już wtedy na imprezie stałam się
dla ciebie powierniczką… no a później małżeństwo, dziecko…
- Żałujesz?
- Byłam szczęśliwa… naprawdę. Miałam wrażenie, że złapałam
byka za rogi. Bo jakże inaczej, miałam kochającego męża, później urodziłam najcudowniejszego
syna.
- Ale teraz żałujesz.
- Wiem, że spotkałeś się z Anabel. – a on od razu chciał
zaprzeczyć – Pamiętam ten dzień… przyszedłeś do domu trochę później, czułam od
ciebie wino. I mimo wszystko dałam się przelecieć. Czułam, że coś jest nie tak,
a później po wszystkim odwróciłeś się spać i wypowiedziałeś jej imię…
- Sandra… przykro mi. Boże, nie wiedziałem o tym… - od razu
usiadł prosto – Ale to nic nie znaczy, nie ma już jej. Owszem spotkałem się
wtedy z nią, ale to było nasze ostatnie spotkanie. Do niczego między nami nie
doszło, to była zwykła rozmowa. Byłem z nią owszem… - klęknął przede mną – Ale
teraz jestem z tobą. To z tobą tworzę
rodzinę, związek.
- Wiem, że mnie kochasz. – wytarłam pojedynczą łzę z
policzka i złapałam za jego obrączkę, która wisiała na jego szyi – Ale czasem
chciałabym, abyś kochał mnie bardziej… abym to ja była twoją pierwszą miłością.
Bo ja nigdy nie kochałam nikogo tak jak ciebie.
- Masz rację… kocham cię, i z dnia na dzień moje uczucie
jest mocniejsze. Chcę z tobą być, chcę cieszyć się każdego dnia z najprostszych
rzeczy, chcę odkrywać z tobą wszystko co nowe. Po prostu chcę ciebie, i nic w
zamian. Tylko żebyś była ze mną
szczęśliwa.
- I jestem mimo wszystko. – szepnęłam od razu go całując co
odwzajemnił
&&&
Przebudziłam się czując promienie słoneczne na policzku.
Zamruczałam bo zdecydowanie nie miałam ochoty wstawać z łóżka, zwłaszcza po tak
intensywnym wieczorze i nocy. Ale jednak przewróciłam się na plecy i
zobaczyłam, że jestem sama w łóżko, pokoju. Westchnęłam bo jak widać tylko ja
miałam plany na wylegiwanie się. Podniosłam się do pozycji siedzącej i
szczelniej owinęłam kołdrą, w zamiarze wstania, kiedy w progu stanął Adrian
owinięty tylko w prześcieradło z tacą. Zdziwiona na niego spojrzałam a on od razu
się do mnie szeroko uśmiechnął.
- Dzień dobry. – usiadł obok mnie dając mi buziaka w
policzek – Śniadanie do łóżka. – położył tacę i aż mi zaburczało w brzuchu –
Pomyślałem, że będziesz bardzo głodna, po tym co się wydarzyło.
-A coś się wydarzyło?
- rzuciłam zaczepnie łapiąc za kubek z sokiem
- Już nie udawaj niewiniątka. Ja już cię dobrze znam i wiem,
ze się ze mną droczysz. Ale jeśli nie pamiętasz, to ja ci mogę to wszystko
pomóc sobie przypomnieć.
- Zobaczymy. – uśmiechnęłam się do niego zabierając za
jedzenie, ale kiedy wyciągnęłam dłoń po tosta, w tym samym momencie zrobił to
Adrian i od razu w oczy rzuciła mi się obrączka na palcu, więc zdziwiona na
niego spojrzałam, bo zawsze nosił ją na szyi
- Myślę, że nadszedł czas aby była na swoim miejscu. W końcu
już nie gram i spokojnie mogę nosić ją na palcu. Zresztą niech wszystkie
dziewczyny wiedzą, że jestem już zajęty przez kogoś innego.
- Nie przez kogoś innego. – zauważyłam – Ale przez Sandrę
Vazquez, a ze mną się nie zadziera.
- Wiem o tym. – dał mi buziaka w ucho, lekko je przegryzając
– Słyszałem jak pobiłaś jedną laskę, kiedy podrywała twojego eks.
- S-skąd? I wcale jej nie pobiłam, tylko spoliczkowałam. No
i wylałam drinka na jej sukienkę.
- No cóż, Clara jest świetnym źródłem informacji. Ale muszę
przyznać, że to musiało wyglądać nieźle i cholernie seksownie. Nie wiem czy po
tym bym się mógł od ciebie oderwać.
- Na pewno nie. Byłam wtedy rozchwytywanym kąskiem.
- Nadal jesteś mimo, że urodziłaś dziecko. W ogóle po tobie
tego nie widać. Tylko zdradza to, ta mała blizna. – i bez jakiegokolwiek
ostrzeżenia odkrył mnie kołdrą na co się od razu oburzyłam – Nie ma tu nic
czego nie widziałem. – wystawił mi język na co się serdecznie zaśmiałam i
pocałował mnie w bliznę. – Dziękuje. – szepnął zrównując się ze mną – Za
wszystko co dla mnie robisz. Za to, że jesteś najmądrzejszą kobietą na świecie
i kochasz takie coś jak ja. Gosposię….
- Nie kazałam ci kompletnie rezygnować z piłki. Tylko
poprosiłam o odpoczynek przez jakiś czas, aż sam zrozumiesz, że to jest właśnie
ten czas, że jesteś gotów. Może i teraz jesteś naszą gosposią, ale niestety
seksowną i nie wiem czy jako twój pracodawca się opamiętam, i będę trzymać
dłonie przy sobie.
- Nie będę miał nic przeciwko. Ale cieszę się, że jednak
zostałaś ze mną mimo wszystko. To dla mnie naprawdę dużo znaczy, wspierasz
mnie. Chyba najbardziej ze wszystkich.
- Jestem twoją żoną i przyjaciółką. Będę cię zawsze
wspierać. – szepnęłam na co mnie pocałował
- Kocham cię. – szepnął między pocałunkami i zdecydowanym
ruchem pozbył się jedynej rzeczy, która nam przeszkadzała, mianowicie
prześcieradła z jego bioder
Leżałam wtulona w Adriana na łóżku i delektowałam się ciszą,
a także miłym gestem jaki wykonywał. Delikatnie głaskał mnie po ramieniu, a
drugą dłonią bawił się moją, co chwile złączając nasze palce. Tak bym mogła
spędzać każdy weekend. Relaksować się i choć na jeden dzień zapomnieć o
jakichkolwiek problemach. Spojrzałam na spokojną twarz Adriana na co się lekko
uśmiechnęłam co odwzajemnił. Mimo wszystko nie mam czego żałować. Może i kiedyś
byłam wariatką, liczyła się dla mnie zabawa. Ale teraz też mam życie na
karuzeli. Czasem jest dobrze, a czasem mam nieźle pod górkę. Jednak zawsze
przychodzi powrót do dobrych chwil.
&&&
Pozdrowienia z łóżeczka <3 i wracam do dalszego pisania. Jak się uda to niedługo pojawi się nowe opowiadanie, więc chyba się mnie nie pozbędziecie przez jakiś czas :D
Woooow! Niezły weekend sam na sam :) no i w końcu się z nim kochała :) Super! :)
OdpowiedzUsuńUggghhhh, rzygam tęczą.
OdpowiedzUsuńTak mu wszystko wybaczała? Big love?
Matko, czuje, że to nie koniec. To tylko taka przerwa. Niech go zostawi. ;P
Wszystko zaczyna się ładnie układać. Adrian zrozumiał swoje błędy, próbuje je naprawić, a Sandra ułatwia mu to. Mam nadzieję, że już tak pozostanie :)
OdpowiedzUsuń