- No hop hop czas do łóżka. – zaśmiałam się rzucając kapcie
obok drzwi i od razu kucając przed małym który siedział na łóżku, aby ściągnąć
mu kapcie
- Na plawde muse?
- Oczywiście. Sen jest najważniejszy. – zaśmiałam się
- Mamusiu…
- Tak? – uśmiechnęłam się do niego
- Dlacego chodis smutna? Cy cos się stało?
- Nic się nie stało, po prostu mamusia ostatnio ma ciężki
okres. Nie musisz się o mnie martwić. – pogłaskałam go po policzku
- Ale się maltwie. Nie usmiechas się jus tak jak kiedyś. Cy
zlobilem cos nie tak?
- Nie, jesteś grzeczny jak na aniołka przystało.
- Cyli to tatuś, ale nie maltw się. Ja tes jestem smutny
przes niego. – powiedział spuszczając główkę
- Jesteś smutny? Dlaczego?
- Bo tylko na mnie ksycy. Nie jest dobly. Zlesta ostatnio
ksycal tez na ciebie.
- Kochanie. – westchnęłam łapiąc go za dłonie i kompletnie
nie wiedziałam co mam mu powiedzieć – tatuś nie jest zły, ostatnio jest po
prostu smutny. Ale nas kocha i to bardzo.
- Casem cialbym, aby nie było tatusia. Abys była scesliwa.
- Wiem o tym, ale na pewno tatuś wróci do nas. Po prostu
musimy przeczekać. – okryłam go kołdrą
- Ty tes jesteś smutna, ale na mnie nie ksycys.
- Każdy inaczej przeżywa to. Ty jak jesteś smutny, płaczesz. Tatuś inaczej.
- Lozumiem… ale
wolalem go jak nie ksycał. – powiedział
- Wiem. Tatuś też o tym wie. – pogłaskałam go
- Kocham cie mamus.
- Ja też cię kocham, bardzo ale to bardzo mocno. – dałam mu
całusa – a teraz zamykaj oczka i śpimy. Niech ci się przyśni coś miłego.
- Doblanoc. – powiedział zamykając oczy i tuląc do siebie
misia
Jeszcze zgasiłam światło i chwilkę poczekałam, zastanawiając
się nad tym co powiedział. Jednak, postanowiłam sama położyć się do łóżka, więc
zamknęłam jego drzwi i podniosłam głowę. Gdzie mój wzrok spotkał się z wzrokiem
Adriana. Od razu wiedziałam, że słyszał całą rozmowę. Nic nie powiedziałam a
jedynie go wyminęłam i poszłam do siebie. Od ostatniej kłótni po prostu z nim
nie rozmawiałam. Nie miałam o czym, w końcu jasno dał mi do zrozumienia, że nie
ma nikogo, jest samotny. Więc wolałam mu dać tą samotność. A raczej przeczekać
wszystko, choć nie miałam widocznie czego… bo nic się nie zmieniło. A wręcz
przeciwnie, atmosfera stawała się dosyć uciążliwa. Położyłam się tylko do łóżka
i wzięłam do ręki książkę, którą wzięłam
z pracy, tyle tylko, że nie dane było mi zacząć pracować bo usłyszałam jak
otwierają się drzwi do sypialni i stanął w nich mój mąż. Spojrzałam na niego
zdziwiona, a on jedynie powiedział.
- Jesteś zemną trzy lata… i nie wiem jakim cudem wytrzymałaś
ze mną tak długo… jestem palantem, idiota i egoistą. Ranię wszystkich na kim mi
zależy. I dlaczego? Bo sam nie potrafię sobie poradzić… ta bezsilność mnie po
prostu przytłacza na tyle, że zamiast przyjąć pomoc, to zamykam się w sobie i niszczę z złości wszystko to co dla
mnie najważniejsze. Wiem, że jest już za późno, zdaję sobie sprawę z tego…
straciłem twoje zaufanie, ale co najgorsze odebrałem własnemu synowi poczucie
bezpieczeństwa. Pamiętasz… śmiałem się z książki o wychowaniu, że jest dla
idiotów. Bo jak można napisać, aby pamiętać za każdym razem, że nasze maleństwo
jest na tyle bezbronne, że za każdym razem musimy mu pokazać, że na nas może
liczyć, że je obronimy przed wszystkim… w końcu każdy rodzic o tym wie, prawda?
Ty bronisz go przed tym wszystkim… dajesz mu poczucie bezpieczeństwa i miłości,
a ja? Krytykowałem, krzyczałem i co mam teraz? Własny syn chce, abym zniknął z
waszego życia. Widzi, że jesteś smutna. Sam to widzę, że zraniłem cię i to
bardzo. Nie raz zostałaś odrzucona… dobrze wiem jaki masz kontakt z własnymi
rodzicami, ale robisz z Pedro świetną robotę. Odwalasz kawał dobrej roboty…
zwłaszcza tłumacząc moje popieprzone zachowanie. Nie wiem skąd czerpiesz taką
siłę, ale nie zasługujesz na mnie. Nigdy nie zasługiwałaś… zawsze uważałem cię
za kogoś lepszego ode mnie. Ale wiem, że jest już za późno na cokolwiek, na
odbudowanie czegokolwiek. Dlatego spakuje wszystkie swoje rzeczy i po prostu
przeniosę się do hotelu…
- Adrian…
- Przykro mi… i jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam… za
wszystko.
- Owszem… kiedy coś tracimy trudno jest to odzyskać, jednak
są takie rzeczy które się da, ale potrzeba czasu i dużo cierpliwości i
wytrwałości. – i widziałam, że chce już coś powiedzieć – Nie przerywaj mi
proszę tak jak ja tobie nie przerwałam. Cieszę się, że w końcu dotarło do
ciebie to, że czyniąc tak jak myślałeś, że jest idealnym zachowaniem raniłeś
nie tylko nas, ale również i siebie. Nie zaprzeczaj… nie jesteś typem
samotnika. Potrzebujesz pomocy, dobrze to wiem. Znam cię nie od dziś.
Wiedziałam w kim się zakochuje i wiedziałam za kogo wychodzę za mąż. Z jakimi
wadami i zaletami.
- Jak możesz mnie kochać? – szepnął
- Nie mogę ci tego powiedzieć… za to, wiem dlaczego. Nie
miałam nigdy dobrego przykładu jak powinno wyglądać małżeństwo, na czym polega
udany związek albo szczęśliwa rodzina. – zauważyłam klepiąc łóżko, na znak aby
usiadł obok – Ale stało się, po tylu nie udanych związkach spotkałam ciebie i
po prostu wpadłam po uszy.
- A ja was tak skrzywdziłem. – usiadł obok mnie niepewnie na
co westchnęłam
- Czasem krzywdzimy kogoś umyślnie i nie umyślnie. Wierzę w
to, że nie chciałeś tego, ale nie potrafiłeś inaczej. Byłam z tobą kiedy ta
cała kontuzja się zaczęła, wiem jak było ci trudno i jak jest teraz. Wszystko
rozumiem. Może nie znam się na piłce nożnej, ale wiem jakim jesteś człowiekiem
i co piłka zrobiła w twoim życiu. Wtedy mimo, że nie była twoja wina,
obwiniałeś tylko i wyłącznie siebie. Co noc budziłeś się z tego koszmaru z
pytaniem dlaczego pobiegłeś akurat wtedy po tą piłkę. Teraz wiem, że też
obwiniasz siebie, zastanawiasz się co robisz nie tak, że z meczu na mecz
dzieciaki grają gorzej. Ale musisz też zauważyć, że czasem gra się dobrze, a
czasem nie.
- Każdą porażkę biorę mocno do siebie… to tak jakbym ja
grał…
- Nie Adrian, bierzesz to tak mocno do siebie bo tęsknisz za
boiskiem i za tym chłopakiem kim byłeś
na boisku. Kontuzja cię zmieniła, i to bardzo. Rozmawiam dużo z twoim
tatą na ten temat, wiem… nie jesteś z tego powodu zadowolony, ale on sam to
widzi. Na dodatek powiedział mi prawdę… że ani razu nie ćwiczyłeś z chłopcami.
- Jestem trenerem… - spuścił głowę na co go pogłaskałam po
ramieniu
- Jesteś po prostu zagubionym chłopcem z krwawiącym sercem i
wielkim strachem w oczach na widok piłki. Owszem na początku wyniki miałeś
super, wiadomo tęskniłeś za zielonym polem. Ale teraz dobrze wiesz, że nie jest
ono dla ciebie kiedy w głowie masz taki mętlik. Dobrze wiesz, nie byłam
szczęśliwa tak samo jak ty kiedy dowiedziałam się o twoich planach.
- Martwiłaś się o mnie… o moją psychikę. – spojrzał na mnie
z łzami w oczach na co pokiwałam głową – Nie popisałem się co?
- Wierzyłam, że będzie inaczej, ale teraz sam zrozumiałeś.
Dlatego proszę cię… odpocznij. Stać nas na zerwanie kontraktu, nawet stać nas
na to, aby żyć na poziomie z mojej pensji.
- Chyba nie potrafię…
- bawił się dłońmi więc sama położyłam swoją dłoń na jego
- Proszę cię… zrób to dla nas… dla mnie, dla Pedro. Jeśli
nas kochasz i chcesz, aby było między nami dobrze to zrób to. Inaczej będziemy
najgorszą wersją nas. Ja w sypialni, ty w pokoju gościnnym. W najgorszym
przypadku, ty tutaj a ja gdzie indziej. Zaufanie można odbudować, ale trzeba
najpierw chcieć.
- Jestem po prostu beznadziejny, do niczego się już nie
nadaje. – rozpłakał się na co go przytuliłam
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile zalet sprawia, że
stajesz się bezcenny. – szepnęłam – Zresztą zawsze możesz zostać nianią dla
naszego syna. Który potrzebuje ojca w tym momencie bardziej niż ja, klub czy
też dzieciaki z drużyny.
- Nie prawda, mówisz tak tylko, aby mnie pocieszyć.
- Chodź, a sam się przekonasz. – wstałam podając mu dłoń, za
która złapał po chwili zawahania więc zaprowadziłam go do pokoju naszego syna,
który jak zawsze spał z rozkopaną kołdrą. – Może nie grasz, ale dla niego jesteś
i tak bohaterem. – szepnęłam pokazując mu schowek, który zrobił mój syn myśląc
zapewne, że go nie znajdę.
- O matko… - szepnął nie mogąc uwierzyć w to co widział, a
mianowicie w medal, obrazki namalowane przez Pedro i zdjęcia z największych
sukcesów Adriana, a także jak był małym dzieckiem – A ja mu zabroniłem grać w
piłkę…
- Chroniłeś go…
- Domyśliłaś się wszystkiego, prawda? – szepnął patrząc na
mnie na co pokiwałam głową
- Wiem to od dnia kiedy Pedro mi wszystko powiedział. Kiedy
wyznał mi, że tatuś zabronił mu grać. Od razu połączyłam fakty, i wiedziałam że
go chronisz. Chronisz go przed porażkami z miłości. Bo doskonale zdaję sobie
sprawę z tego, że nigdy nie zajęłam wystarczająco dużo miejsca w twoim sercu.
Nie tak jak piłka nożna, i twoja pierwsza miłość.
- Ale tylko ty mimo wszystko przy mnie trwasz najdłużej.
- Przysięgałam. – uśmiechnęłam się dotykając obrączki, a on podszedł do Pedro i poprawił mu kołdrę –
Sezon się kończy, zastanów się porządnie nad tym co ci powiedziałam i odbuduj
to co straciłeś z synem. – zauważyłam i wyszłam z jego pokoju, ale poczułam jak
łapie mnie za dłoń, więc się odwróciłam
- Masz rację, nigdy dostatecznie nie pokazałem ci, że moje
serce należy do ciebie. Ale zawiodłem się na piłce, zawiodłem się na Anabel. Może
i przysięgałaś, ale zawsze mogłaś odejść. Zresztą to ja ci się oświadczyłem, bo
wiedziałem że kocham cię na tyle mocno, że nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie.
Pojawiłaś się w moim życiu w odpowiednim momencie i byłaś przy mnie w
najgorszych chwilach. Ale pewnie nie tak wyobrażałaś sobie życie przy moim
boku.
- Nie, ale mimo wszystko jestem szczęśliwa. Może akurat nie
w tym momencie, kiedy jesteś najgorszą wersją siebie. Ale mimo wszystko to ty
dałeś mi największe szczęście w życiu. – pogłaskałam go po ramieniu – Moje
serce nie przestało kochać cię z dnia na dzień, ale jest mocno nadszarpnięte.
- Wiem i przepraszam. – przytulił mnie mocno do siebie na co
się wtuliłam w niego jak za dawnych czasów i wdychałam jego zapach – Kocham cię
i tęsknie za tobą. – szepnął mi do ucha na co się lekko uśmiechnęłam – Wiem, że
musze dużo się napracować aby to wszystko naprawić. I odzyskać ciebie.
- Owszem, ale wierzę że ci się uda, nie zamykam się przed
tobą. Jestem dosyć wyrozumiała i daję ci szansę, ale nie marnuj jej. Bo nie
będzie drugiej, a rozwód wtedy wejdzie w grę.
- Rozumiem. – dał mi buziaka w czoło – I dziękuje za
rozmowę. Mimo wszystko zapomniałem, że jesteś również moją najlepszą
przyjaciółką.
- Czasem już tak bywa, że zapominamy o najbardziej istotnych
rzeczach. Jednak mimo wszystko… odbuduj relację z Pedro, proszę cię. Weź go na
weekend, tylko we dwoje.
- A ty? Również chce spędzić weekend z tobą.
- Zajmij się najpierw synkiem, który ma zaledwie dwa latka.
On inaczej wszystko pojmuje, mimo tego, że jak na swój wiek jest dosyć mądrym
chłopcem. Proszę cię, zrób to dla mnie, a co najważniejsze dla siebie. – dałam
mu buziaka w policzek i chciałam wrócić do sypialni ale jeszcze mnie zawołał
więc się odwróciłam w drzwiach
- Córeczka… od chwili kiedy powiedziałaś tak. Wiedziałem, że
pasuje do ciebie córka, tak samo ładna i mądra.
- Ale urodziłam ci syna. – zauważyłam
- Ale marzenie nie zostało zastąpione. Owszem mamy synka,
ale również marzę o córeczce. Tak samo jak ty marzysz o drugim dziecku.
Chciałem, abyś to po prostu wiedziała.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się do niego i weszłam do
sypialni
Nie powiem, ale miałam mętlik w głowie. Ale nawet bardziej
na pozytywne nastawienie. Adrian zrobił dzisiaj ogromny skok w swoim
zachowaniu. Odważył się w końcu na poważną rozmowę i teraz nie pozostało mi nic
innego jak po prostu czekać na czyny. Oby zrobił tak jak mu radziłam, niech
odpocznie od piłki i wtedy nabierze nowego dystansu, czas zmierzyć się z
najgorszymi demonami w jego życiu.
&&&
Mamy 7 i nie mam dzisiaj nic do powiedzenia bo mi mózg zamarzł :D
Rozmowa rozmową, ja też mogę dużo mówić. Tak samo Adrian, może i dużo nagadał i w ogóle taki zraniony, ale czy zamieni to w czyny? Wątpię. Za każdym razem będzie mówił, że on się stara, że mu ciężko, a i tak będzie ranił. Ja już go skreślam. <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać wszyściutkie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne i wciągające opowiadanie :)
Uwielbiam Sandrę, a mały Pedro skradł mi serce ;) Natomiast Adrian, tak mnie denerwuje, że aż brak mi słów...
Mimo wszystko, mam nadzieję, że im się ułoży :)
Pozdrawiam :)
Do Adriana nareszcie zaczyna coś docierać. Mam nadzieje, że tak już pozostanie i dojdzie do porozumienia z Sandrą.
OdpowiedzUsuń