niedziela, 26 stycznia 2014

7

- No hop hop czas do łóżka. – zaśmiałam się rzucając kapcie obok drzwi i od razu kucając przed małym który siedział na łóżku, aby ściągnąć mu kapcie
- Na plawde muse?
- Oczywiście. Sen jest najważniejszy. – zaśmiałam się
- Mamusiu…
- Tak? – uśmiechnęłam się do niego
- Dlacego chodis smutna? Cy cos się stało?
- Nic się nie stało, po prostu mamusia ostatnio ma ciężki okres. Nie musisz się o mnie martwić. – pogłaskałam go po policzku
- Ale się maltwie. Nie usmiechas się jus tak jak kiedyś. Cy zlobilem cos nie tak?
- Nie, jesteś grzeczny jak na aniołka przystało.
- Cyli to tatuś, ale nie maltw się. Ja tes jestem smutny przes niego. – powiedział spuszczając główkę
- Jesteś smutny? Dlaczego?
- Bo tylko na mnie ksycy. Nie jest dobly. Zlesta ostatnio ksycal tez na ciebie.
- Kochanie. – westchnęłam łapiąc go za dłonie i kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć – tatuś nie jest zły, ostatnio jest po prostu smutny. Ale nas kocha i to bardzo.
- Casem cialbym, aby nie było tatusia. Abys była scesliwa.
- Wiem o tym, ale na pewno tatuś wróci do nas. Po prostu musimy przeczekać. – okryłam go kołdrą
- Ty tes jesteś smutna, ale na mnie nie ksycys.
- Każdy inaczej przeżywa to. Ty jak jesteś  smutny, płaczesz. Tatuś inaczej.
- Lozumiem…  ale wolalem go jak nie ksycał. – powiedział
- Wiem. Tatuś też o tym wie. – pogłaskałam go
- Kocham cie mamus.
- Ja też cię kocham, bardzo ale to bardzo mocno. – dałam mu całusa – a teraz zamykaj oczka i śpimy. Niech ci się przyśni coś miłego.
- Doblanoc. – powiedział zamykając oczy i tuląc do siebie misia

Jeszcze zgasiłam światło i chwilkę poczekałam, zastanawiając się nad tym co powiedział. Jednak, postanowiłam sama położyć się do łóżka, więc zamknęłam jego drzwi i podniosłam głowę. Gdzie mój wzrok spotkał się z wzrokiem Adriana. Od razu wiedziałam, że słyszał całą rozmowę. Nic nie powiedziałam a jedynie go wyminęłam i poszłam do siebie. Od ostatniej kłótni po prostu z nim nie rozmawiałam. Nie miałam o czym, w końcu jasno dał mi do zrozumienia, że nie ma nikogo, jest samotny. Więc wolałam mu dać tą samotność. A raczej przeczekać wszystko, choć nie miałam widocznie czego… bo nic się nie zmieniło. A wręcz przeciwnie, atmosfera stawała się dosyć uciążliwa. Położyłam się tylko do łóżka i wzięłam do ręki książkę,  którą wzięłam z pracy, tyle tylko, że nie dane było mi zacząć pracować bo usłyszałam jak otwierają się drzwi do sypialni i stanął w nich mój mąż. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on jedynie powiedział.

- Jesteś zemną trzy lata… i nie wiem jakim cudem wytrzymałaś ze mną tak długo… jestem palantem, idiota i egoistą. Ranię wszystkich na kim mi zależy. I dlaczego? Bo sam nie potrafię sobie poradzić… ta bezsilność mnie po prostu przytłacza na tyle, że zamiast przyjąć pomoc, to zamykam się  w sobie i niszczę z złości wszystko to co dla mnie najważniejsze. Wiem, że jest już za późno, zdaję sobie sprawę z tego… straciłem twoje zaufanie, ale co najgorsze odebrałem własnemu synowi poczucie bezpieczeństwa. Pamiętasz… śmiałem się z książki o wychowaniu, że jest dla idiotów. Bo jak można napisać, aby pamiętać za każdym razem, że nasze maleństwo jest na tyle bezbronne, że za każdym razem musimy mu pokazać, że na nas może liczyć, że je obronimy przed wszystkim… w końcu każdy rodzic o tym wie, prawda? Ty bronisz go przed tym wszystkim… dajesz mu poczucie bezpieczeństwa i miłości, a ja? Krytykowałem, krzyczałem i co mam teraz? Własny syn chce, abym zniknął z waszego życia. Widzi, że jesteś smutna. Sam to widzę, że zraniłem cię i to bardzo. Nie raz zostałaś odrzucona… dobrze wiem jaki masz kontakt z własnymi rodzicami, ale robisz z Pedro świetną robotę. Odwalasz kawał dobrej roboty… zwłaszcza tłumacząc moje popieprzone zachowanie. Nie wiem skąd czerpiesz taką siłę, ale nie zasługujesz na mnie. Nigdy nie zasługiwałaś… zawsze uważałem cię za kogoś lepszego ode mnie. Ale wiem, że jest już za późno na cokolwiek, na odbudowanie czegokolwiek. Dlatego spakuje wszystkie swoje rzeczy i po prostu przeniosę się do hotelu…
- Adrian…
- Przykro mi… i jedyne co mogę powiedzieć to przepraszam… za wszystko.
- Owszem… kiedy coś tracimy trudno jest to odzyskać, jednak są takie rzeczy które się da, ale potrzeba czasu i dużo cierpliwości i wytrwałości. – i widziałam, że chce już coś powiedzieć – Nie przerywaj mi proszę tak jak ja tobie nie przerwałam. Cieszę się, że w końcu dotarło do ciebie to, że czyniąc tak jak myślałeś, że jest idealnym zachowaniem raniłeś nie tylko nas, ale również i siebie. Nie zaprzeczaj… nie jesteś typem samotnika. Potrzebujesz pomocy, dobrze to wiem. Znam cię nie od dziś. Wiedziałam w kim się zakochuje i wiedziałam za kogo wychodzę za mąż. Z jakimi wadami i zaletami.
- Jak możesz mnie kochać? – szepnął
- Nie mogę ci tego powiedzieć… za to, wiem dlaczego. Nie miałam nigdy dobrego przykładu jak powinno wyglądać małżeństwo, na czym polega udany związek albo szczęśliwa rodzina. – zauważyłam klepiąc łóżko, na znak aby usiadł obok – Ale stało się, po tylu nie udanych związkach spotkałam ciebie i po prostu wpadłam po uszy.
- A ja was tak skrzywdziłem. – usiadł obok mnie niepewnie na co westchnęłam
- Czasem krzywdzimy kogoś umyślnie i nie umyślnie. Wierzę w to, że nie chciałeś tego, ale nie potrafiłeś inaczej. Byłam z tobą kiedy ta cała kontuzja się zaczęła, wiem jak było ci trudno i jak jest teraz. Wszystko rozumiem. Może nie znam się na piłce nożnej, ale wiem jakim jesteś człowiekiem i co piłka zrobiła w twoim życiu. Wtedy mimo, że nie była twoja wina, obwiniałeś tylko i wyłącznie siebie. Co noc budziłeś się z tego koszmaru z pytaniem dlaczego pobiegłeś akurat wtedy po tą piłkę. Teraz wiem, że też obwiniasz siebie, zastanawiasz się co robisz nie tak, że z meczu na mecz dzieciaki grają gorzej. Ale musisz też zauważyć, że czasem gra się dobrze, a czasem nie.
- Każdą porażkę biorę mocno do siebie… to tak jakbym ja grał…
- Nie Adrian, bierzesz to tak mocno do siebie bo tęsknisz za boiskiem i za tym chłopakiem kim byłeś  na boisku. Kontuzja cię zmieniła, i to bardzo. Rozmawiam dużo z twoim tatą na ten temat, wiem… nie jesteś z tego powodu zadowolony, ale on sam to widzi. Na dodatek powiedział mi prawdę… że ani razu nie ćwiczyłeś z chłopcami.
- Jestem trenerem… - spuścił głowę na co go pogłaskałam po ramieniu
- Jesteś po prostu zagubionym chłopcem z krwawiącym sercem i wielkim strachem w oczach na widok piłki. Owszem na początku wyniki miałeś super, wiadomo tęskniłeś za zielonym polem. Ale teraz dobrze wiesz, że nie jest ono dla ciebie kiedy w głowie masz taki mętlik. Dobrze wiesz, nie byłam szczęśliwa tak samo jak ty kiedy dowiedziałam się o twoich planach.
- Martwiłaś się o mnie… o moją psychikę. – spojrzał na mnie z łzami w oczach na co pokiwałam głową – Nie popisałem się co?
- Wierzyłam, że będzie inaczej, ale teraz sam zrozumiałeś. Dlatego proszę cię… odpocznij. Stać nas na zerwanie kontraktu, nawet stać nas na to, aby żyć na poziomie z mojej pensji.
- Chyba nie potrafię…  - bawił się dłońmi więc sama położyłam swoją dłoń na jego
- Proszę cię… zrób to dla nas… dla mnie, dla Pedro. Jeśli nas kochasz i chcesz, aby było między nami dobrze to zrób to. Inaczej będziemy najgorszą wersją nas. Ja w sypialni, ty w pokoju gościnnym. W najgorszym przypadku, ty tutaj a ja gdzie indziej. Zaufanie można odbudować, ale trzeba najpierw chcieć.
- Jestem po prostu beznadziejny, do niczego się już nie nadaje. – rozpłakał się na co go przytuliłam
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile zalet sprawia, że stajesz się bezcenny. – szepnęłam – Zresztą zawsze możesz zostać nianią dla naszego syna. Który potrzebuje ojca w tym momencie bardziej niż ja, klub czy też dzieciaki z drużyny.
- Nie prawda, mówisz tak tylko, aby mnie pocieszyć.
- Chodź, a sam się przekonasz. – wstałam podając mu dłoń, za która złapał po chwili zawahania więc zaprowadziłam go do pokoju naszego syna, który jak zawsze spał z rozkopaną kołdrą. – Może nie grasz, ale dla niego jesteś i tak bohaterem. – szepnęłam pokazując mu schowek, który zrobił mój syn myśląc zapewne, że go nie znajdę.
- O matko… - szepnął nie mogąc uwierzyć w to co widział, a mianowicie w medal, obrazki namalowane przez Pedro i zdjęcia z największych sukcesów Adriana, a także jak był małym dzieckiem – A ja mu zabroniłem grać w piłkę…
- Chroniłeś go…
- Domyśliłaś się wszystkiego, prawda? – szepnął patrząc na mnie na co pokiwałam głową
- Wiem to od dnia kiedy Pedro mi wszystko powiedział. Kiedy wyznał mi, że tatuś zabronił mu grać. Od razu połączyłam fakty, i wiedziałam że go chronisz. Chronisz go przed porażkami z miłości. Bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie zajęłam wystarczająco dużo miejsca w twoim sercu. Nie tak jak piłka nożna, i twoja pierwsza miłość.
- Ale tylko ty mimo wszystko przy mnie trwasz najdłużej.
- Przysięgałam. – uśmiechnęłam się dotykając obrączki,  a on podszedł do Pedro i poprawił mu kołdrę – Sezon się kończy, zastanów się porządnie nad tym co ci powiedziałam i odbuduj to co straciłeś z synem. – zauważyłam i wyszłam z jego pokoju, ale poczułam jak łapie mnie za dłoń, więc się odwróciłam
- Masz rację, nigdy dostatecznie nie pokazałem ci, że moje serce należy do ciebie. Ale zawiodłem się na piłce, zawiodłem się na Anabel. Może i przysięgałaś, ale zawsze mogłaś odejść. Zresztą to ja ci się oświadczyłem, bo wiedziałem że kocham cię na tyle mocno, że nie wyobrażam sobie dnia bez ciebie. Pojawiłaś się w moim życiu w odpowiednim momencie i byłaś przy mnie w najgorszych chwilach. Ale pewnie nie tak wyobrażałaś sobie życie przy moim boku.
- Nie, ale mimo wszystko jestem szczęśliwa. Może akurat nie w tym momencie, kiedy jesteś najgorszą wersją siebie. Ale mimo wszystko to ty dałeś mi największe szczęście w życiu. – pogłaskałam go po ramieniu – Moje serce nie przestało kochać cię z dnia na dzień, ale jest mocno nadszarpnięte.
- Wiem i przepraszam. – przytulił mnie mocno do siebie na co się wtuliłam w niego jak za dawnych czasów i wdychałam jego zapach – Kocham cię i tęsknie za tobą. – szepnął mi do ucha na co się lekko uśmiechnęłam – Wiem, że musze dużo się napracować aby to wszystko naprawić. I odzyskać ciebie.
- Owszem, ale wierzę że ci się uda, nie zamykam się przed tobą. Jestem dosyć wyrozumiała i daję ci szansę, ale nie marnuj jej. Bo nie będzie drugiej, a rozwód wtedy wejdzie w grę.
- Rozumiem. – dał mi buziaka w czoło – I dziękuje za rozmowę. Mimo wszystko zapomniałem, że jesteś również moją najlepszą przyjaciółką.
- Czasem już tak bywa, że zapominamy o najbardziej istotnych rzeczach. Jednak mimo wszystko… odbuduj relację z Pedro, proszę cię. Weź go na weekend, tylko we dwoje.
- A ty? Również chce spędzić weekend z tobą.
- Zajmij się najpierw synkiem, który ma zaledwie dwa latka. On inaczej wszystko pojmuje, mimo tego, że jak na swój wiek jest dosyć mądrym chłopcem. Proszę cię, zrób to dla mnie, a co najważniejsze dla siebie. – dałam mu buziaka w policzek i chciałam wrócić do sypialni ale jeszcze mnie zawołał więc się odwróciłam w drzwiach
- Córeczka… od chwili kiedy powiedziałaś tak. Wiedziałem, że pasuje do ciebie córka, tak samo ładna i mądra.
- Ale urodziłam ci syna. – zauważyłam
- Ale marzenie nie zostało zastąpione. Owszem mamy synka, ale również marzę o córeczce. Tak samo jak ty marzysz o drugim dziecku. Chciałem, abyś to po prostu wiedziała.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się do niego i weszłam do sypialni


Nie powiem, ale miałam mętlik w głowie. Ale nawet bardziej na pozytywne nastawienie. Adrian zrobił dzisiaj ogromny skok w swoim zachowaniu. Odważył się w końcu na poważną rozmowę i teraz nie pozostało mi nic innego jak po prostu czekać na czyny. Oby zrobił tak jak mu radziłam, niech odpocznie od piłki i wtedy nabierze nowego dystansu, czas zmierzyć się z najgorszymi demonami w jego życiu. 

&&&
Mamy 7 i nie mam dzisiaj nic do powiedzenia bo mi mózg zamarzł :D 

3 komentarze:

  1. Rozmowa rozmową, ja też mogę dużo mówić. Tak samo Adrian, może i dużo nagadał i w ogóle taki zraniony, ale czy zamieni to w czyny? Wątpię. Za każdym razem będzie mówił, że on się stara, że mu ciężko, a i tak będzie ranił. Ja już go skreślam. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie skończyłam czytać wszyściutkie rozdziały :)
    Bardzo fajne i wciągające opowiadanie :)
    Uwielbiam Sandrę, a mały Pedro skradł mi serce ;) Natomiast Adrian, tak mnie denerwuje, że aż brak mi słów...
    Mimo wszystko, mam nadzieję, że im się ułoży :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Adriana nareszcie zaczyna coś docierać. Mam nadzieje, że tak już pozostanie i dojdzie do porozumienia z Sandrą.

    OdpowiedzUsuń