Wyszykowana w białą sukienkę, zakładałam na siebie kwiatowy
kardigan, wołając Pedro, który gdzieś mi się schował. Zapewne chciał ściągnąć
muszkę, którą mu założyłam. Adrian sam już siedział w drzwiach praktycznie i na
nas czekał. Mieliśmy dzisiaj jechać na uroczysty obiad do jego rodziców. A
raczej obiad i małą imprezkę. Zawołałam go po raz kolejny i stanął obok taty,
który sam był ubrany w koszulę i bawił się kluczami.
- Mama slicnie. – uśmiechnął się do mnie – Ale muse to mieć?
- Tak, to prezent od dziadka. Nie chcesz zrobić mu miłej
niespodzianki? – zaśmiałam się poprawiając mu ją
- Nie martw się, ja tez musiałem nosić kiedy byłem mały. –
zauważył Adrian na co się lekko uśmiechnęłam, bo jakoś nie mogłam go sobie
wyobrazić z muszką. – Ale gotowi? Bo się
spóźnimy.
- Tak, tak. Jesteśmy gotowi, więc możemy jechać. –
zauważyłam
- W takim razie w drogę. Bo muszę jeszcze zajechać na stację
benzynową. Już nie wspomnę o tym, że szykuje mi się wizyta u mechanika,
ostatnio coś z nim nie jest za dobrze.
- Może pojedziemy moim? Jest w dobrej formie. – zauważyłam
- Nie martw się, dowiozę rodzinę w całym kawałku. –
uśmiechnął się do mnie a mnie lekko zbiło to z tropu
Przez całą drogę nic praktycznie nie mówiłam, dałam mu
skupić się na jeździe. A w dodatku zastanawiałam się co jest nie tak, że Adrian
zaczyna zachowywać się normalnie. Ale jednak dojechaliśmy na stację i później
zaparkował pod swoim rodzinnym domem.
- Trochę dużo tych aut jak na niedzielny obiadek. – zauważył
- Twoja mama mówiła coś o dodatkowych osobach. Zresztą czas
się przyzwyczaić.
- No tak, ale dobrze wyglądam? – zapytał poprawiając koszulę
– Bo pewnie znowu będę na językach innych.
- Nie masz o co się martwić. – westchnęłam wchodząc do
środka z uśmiechem, gdyż dorwała nas jego mama
- Moja ślicznotka, jak ładnie wyglądasz. – uśmiechnęła się
do mnie szeroko co odwzajemniłam – A i mój mały przystojniak. – zauważyła Pedro
na co się do niej przytulił – Mój najprzystojniejszy wnuczek.
- Babciu, ale jestem tylko jeden. – zauważył na co się
zaśmialiśmy
- Ale wchodźcie, już wszyscy są. I pogoda nam dopisuje więc impreza
na tarasie.
Oczywiście jak się okazało ludzi było i to dosyć sporo. Nie
tylko z rodziny, ale również i przyjaciele. Dlatego wzięłam drinka, bo w końcu
nie ja prowadziłam i przywitałam się z kilkoma osobami. W sumie niektórych nie
kojarzyłam, nawet z widzenia. Natomiast mój mąż tak, i miał z kim rozmawiać.
Kiedy weszliśmy na taras od razu się rozstaliśmy. On poszedł w swoim kierunku,
a ja w swoim. Zresztą Pedro od razu poleciał do swojego kuzynostwa gdzie
oczywiście bawili się w swoje ulubione zabawy. Stałam właśnie w kółku wzajemnej
adoracji, czyli rozmawiałam w najlepsze z kuzynkami Adriana i rozmawiałyśmy o
dzieciach i zwykłych babskich sprawach. Zwłaszcza, że jedna z nich była w ciąży
i musiałam przyznać, że sama w tym momencie zapragnęłam mieć kolejne dziecko.
Do tej pory pamiętam jak cieszyłam się z ciąży. Uśmiechnęłam się do wspomnień
popijając drinka kiedy niespodziewanie koło mnie pojawił się Adrian.
- A ty z czego się tak śmiejesz?
- Nie śmieje, a uśmiecham do wspomnień. – zauważyłam
odwracając wzrok od Lauren
- Wspomnień? Jakie to wspomnienia można mieć patrząc na
ciężarną kobietę?
- Takie jakie ma matka. – zauważyłam – Zresztą, miło by było
mieć jeszcze jedno dziecko. Jestem jedynaczką i dobrze wiem jakie to
przechlapane.
- Jeszcze jedno dziecko? Nie chce ich więcej, Pedro mi w
zupełności wystarczy. – rzucił a mnie to dobiło więc jedynie spuściłam głowę i
tylko rzuciłam
- Szkoda, że patrzysz tylko na siebie. – mruknęłam, i chciałam
odejść ale mnie złapał za dłoń
- Sandra…
- Nie… - wyrwałam się – W tym momencie nie mamy o czym
rozmawiać, tylko lepiej udawajmy, że jesteśmy tym idealnym małżeństwem za które
nas wszyscy mają.
Odeszłam od niego i wzięłam kolejnego drinka. W tym momencie
najchętniej bym stad poszła, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić moim
teściom. Zresztą Pedro bawił się z kuzynostwem i był z tego powodu szczęśliwy.
Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i stanęłam w cieniu.
- Rodzina czy jednak znajoma? – usłyszałam za sobą więc się
odwróciłam i zobaczyłam nieznanego mi mężczyznę na oko w moim wieku
- Słucham?
- Przepraszam, ale przez jakąś ostatnią godzinę rozmawiałem
z kilkoma osobami, które jak się okazało było tylko znajomymi rodziny Gonzalez.
Mimo tego, że jest tu tyle osób to jakoś nie mogę poznać rodziny.
- W sumie zależy jak na to spojrzeć. Z jednej strony jestem
rodziną, a z drugiej nie. – zauważyłam – Jestem synową gospodarzy.
- Sandra? – uśmiechnął się szeroko – Dużo o tobie słyszałem.
– więc zdziwiona na niego spojrzałam – No tak, nie przedstawiłem się. – zaśmiał
się – Marcus. Jestem kuzynem Adriana. Mój ojciec był bratem jego ojca, ale
raczej jestem tym bratankiem, który nie został nigdy przedstawiony rodzinie.
Pewnie słyszałaś tą historię?
- Oczywiście. – zaśmiałam się – Starszy brat odbił piękną
Isabell młodszemu. I od tamtej pory ze sobą nie rozmawiali. Ale nie wiedziałam,
że się pojawiłeś. Bo mogę mówić na ty?
- Tak. W końcu jesteśmy rodziną. – zaśmiał się – Chociaż
twój mąż nie bardzo mnie lubi. Poznałem go już w tygodniu.
- Mój mąż ostatnio nikogo nie lubi. – westchnęłam
- Rozumiem, ale wracając do twojego pytania to mój ojciec
zmarł i przypadło mi wykonanie jego testamentu. W którym zapisał połowę majątku
swojemu bratu.
- Przykro mi. Pewnie nie jest łatwo, zmierzyć się z utratą bliskiej
osoby i poznaniu rodziny, niby bliskiej ale jak odległej.
- Masz rację, nikogo tu nie znam. I widzę, że traktują mnie
jak na razie z rezerwą. Nie było łatwo przekonać wujka, nawet nie chciał
pieniędzy, ale Maria go przekonała.
- No cóż, to kobieta która potrafi zdziałać cuda. Nie raz
się o tym przekonałam.
- Jesteś w końcu najukochańszą córeczką dla niej i wujka. –
zaśmiał się – Nic tylko Sandra to, Sandra tamto. No i Pedro.
- No tak jedyny wnuk. – zauważyłam a on zdziwiony spojrzał
na mnie – Myślałeś inaczej?
- Że to mój drugi kuzyn? – zaśmiał się – Ale który to twój?
– spojrzał na dzieciaki
- Ten z muszką. Prawda, że do mnie nie podobny?
- Czy ja wiem. – zaśmiał się – Z daleka nie bardzo. Raczej
przypomina ojca. Ale z bliska, kto wie.
- No tak, kopia Adriana. – powiedziałam i spojrzałam na
swojego męża
- Zawsze mi ojciec powtarzał, że nie liczy się to jak
wyglądamy, ale jak się zachowujemy. Możemy odziedziczyć rysy twarzy, oczy a
nawet kolor włosów. Ale charakteru nigdy, bo każdy jest inny.
- Mądre słowa. – przyznałam – Szkoda, że go nie poznałam.
- No cóż poznałaś mnie. – rzucił na co się zaśmialiśmy – I
przyznam, że miło mi się rozmawia.
- Mi również. – uśmiechnęłam się do niego szeroko i poczułam
jak ktoś wtula się w moje nogi – Kochanie, cos się stało? – zapytałam biorąc
Pedro na ręce
- Jestem zmęcony. – wtulił się w moją szyję na co się tylko
uśmiechnęłam
- W takim razie czas się chyba zbierać. A właśnie skarbie,
chciałam ci przedstawić twojego wujka. – powiedziałam na co zainteresowany
spojrzał na Marcusa. – Marcus, jest kuzynem tatusia.
- Hej mały, miło mi poznać. – uśmiechnął się do niego co sam
odwzajemnił
- Może spotkamy się na kawie? Jak nam się już miło
rozmawiało, to miło byłoby to powtórzyć. – zauważyłam a on się z przyjemnością
zgodził więc podałam mu swój numer
- Przeszkadzam? – usłyszałam obok więc spojrzałam na
Adriana, i dobrze wiedziałam, ze jest zły
- Nie, tylko rozmawialiśmy. Ale Pedro jest zmęczony więc
będę się zbierać. Możesz zostać, jeśli chcesz.
- Odwiozę was. I tak zresztą straciłem chęć na dobrą zabawę.
– mruknął rzucając spojrzenie na Marcusa
Tylko pożegnałam się z chłopakiem i poszliśmy do teściów, z
którymi też się pożegnaliśmy. Czekałam teraz tylko na wybuch Adriana, ale
siedział cicho. Dojechaliśmy do domu i położyłam małego spać, bo zasnął nam już
w samochodzie. Zamknęłam jego drzwi od pokoju i zeszłam na dół, aby napić się
kawy. Włączyłam czajnik i obserwowałam Adriana, który wszedł do kuchni.
- Naprawdę? – rzucił
- Naprawdę co? – westchnęłam
- Ze wszystkich osób musiałaś flirtować na moim oczach
właśnie z nim? Nie wiesz co zrobił mojej rodzinie?
- Adrian, po pierwsze nie twojej rodzinie. A po drugie, to
było kilkanaście lat temu. Owszem jego ojciec odbił twojemu dziewczynę, ale
zapominasz o tym, że gdyby nie on to by cię w tym momencie nie było na świecie.
Zresztą został zaproszony, a mi się dobrze z nim rozmawiało. Nie flirtowało.
- Tsa… akurat po tym jak zła na mnie odeszłaś.
- Owszem, bo nie mam problemów z innymi tylko z tobą. Mam
dość! Od ostatnich trzech miesięcy nie słyszę nic, tylko to robisz źle, a
jesteś taka i owaka. Nie jestem z kamienia, mam swoje uczucia. Ale co ty możesz
wiedzieć. – rzuciłam ironicznie – W końcu wielki Adrian jest najważniejszy. A
reszta gówno go obchodzi. Bo w końcu po co przejmować się żoną, czy nawet
synem.
- Sandra…
- Nie! Mam dość, zawsze podczas kłótni brałam całą winę na
siebie, tłumaczyłam sobie twoje zachowanie i się godziliśmy. Ale nie dam rady
tak dłużej. Od czterech miesięcy nie wiem jak do ciebie dotrzeć. Czuję się tak,
jakby po prostu mój mąż, osoba którą kocham całym sercem umarła z dnia na
dzień. Nic tylko ty i twoje problemy. Ale zapominasz o tym, że ja też je mam. A
co najważniejsze, zapomniałeś o synu. Pedro nawet nie pamięta kiedy byłeś tym
cudownym ojcem, ostatnio mnie nawet zapytał czy ty nas po prostu nie chcesz,
znudziłeś się nami. I wiesz co… nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, bo sama
nie znam odpowiedzi. Śmieszne co? Nie jestem w stanie wytłumaczyć dwulatkowi,
że jego ojciec jest po prostu pieprzonym egoistą.
- Bo ty do jasnej cholery nic nie rozumiesz! – krzyknął aby
mi przerwać – Masz wszystko! A ja nie mam nic. Jestem tylko trenerem, którego
drużyna gra z meczu na mecz coraz słabiej. Nie ty musiałaś zrezygnować z bycia
kimś sławnym i z czegoś co kochałaś przez pieprzoną kontuzję.
- Mam wszystko? – szepnęłam czując łzy w oczach – A ty nic?
- Dokładnie. – zauważył
- A ja to co? A Pedro to co? Rodzina? Naprawdę myślisz, że
nie masz nic? Uwierz mi, że połowa ludzi na tym świecie jest samotna, i o tym
nie marzyła. Ale ty jak widać bardzo tego chcesz.
- To nie tak…
- Tak Adrian, kiedy musiałeś zrezygnować z kariery, byłam tu
dla ciebie. Twoi rodzice tu byli. Wszyscy staraliśmy się ci pomóc przetrwać ten
ciężki okres w życiu. A ty po prostu tak nam się odpłacasz.
- I co z tego jak teraz jestem sam?!
- My tu nadal jesteśmy. – szepnęłam płacząc – Ja i Pedro.
Jest mi cholernie przykro, że tego nie zauważasz.
- Sandra…
- Nie… - wypłakałam
- Proszę cię… wysłuchaj mnie.
- Wysłuchałam. A teraz nie mam ochoty nawet z tobą
rozmawiać. Jasno dałeś mi do zrozumienia ile dla ciebie znaczymy. Jesteś sam? –
rzuciłam ironicznie – Naprawdę, rób tak dalej a na pewno zostaniesz sam.
Obiecuje ci tu i teraz, nie będę się nawet odwracać. Tylko odejdę zabierając
syna ze sobą.
- Nie możesz mi tego zrobić. Nie możesz ode mnie odejść, bo
zostaniesz z niczym.
- Nie Adrian, nie rozumiesz jednego. Mogę zrobić co mi się
podoba, odejść od ciebie i bez wstydu patrzeć w przyszłość. Nie jest tak, ze po
rozwodzie tracę wszystko. Bo będę mieć coś co jest ważniejsze od pieniędzy i
wygody. Będę miała kogoś, dla kogo jestem całym światem. I żyć z myślą, że
pomimo przeciwieństw losu wystarczy jeden uśmiech mojego dziecka, aby zapomnieć
o wszystkich problemach.
- Kocham przecież Pedro, dobrze o tym wiesz. – westchnął –
Ciebie również, więc nie wiem w czym problem. I od razu mówisz o rozwodzie.
- Przez ostatnie miesiące ani ja ani on nie odczuliśmy tego,
abyś nas kochał. I mówię o rozwodzie, abyś po prostu wiedział. Będzie tak
dalej, i nie będzie naprawiania, separacji… po prostu odejdę. Nie odwracając
się nawet do tyłu. I obiecuje ci, że wtedy będziesz miał wymarzoną samotność. –
rzuciłam odwracając się, ale jeszcze zatrzymałam w drzwiach – I jeszcze jedno…
myślę, ze powinieneś przenieść się do pokoju gościnnego. Najlepiej jeszcze
dzisiaj.
- Zajebiście, taka ma być kara? Wyrzucasz mnie z sypialni,
bo co? Boisz się, że cię przelecę i zmiękniesz?
- Nie… po prostu daję ci do zrozumienia, że coraz bardziej
myślę o tym, aby od ciebie odejść . Zresztą dzisiaj dałeś mi jasno do
zrozumienia, że dla ciebie drugie dziecko nie istnieje. Jednym słowem
zniszczyłeś mi moje marzenie, więc nie jestem do końca przekonana czy chcę
dzielić łóżko z kimś takim. Przepraszam, ale nie potrafię… - powiedziałam i
wyszłam z kuchni od razu swoje kroki kierując na górę
&&&
Więc to takie tam :D i chyba muszę wziąć sobie urlop od pisania, albo jak najszybciej skończyć bo takie głupoty mi się śnią, że hej :D
Czyli chyba pomyliłam się co do Adriana... Mam nadzieję, że po tym, co powiedziała mu Sandra zrozumie swoje błędy i postanowi je naprawić.
OdpowiedzUsuńCo...ale...coooooooooooo? Nie wierzę! Sandra w końcu się postawiła! Mam nadzieje, że to coś zmieni w jego głowie.
OdpowiedzUsuń