Usłyszałam budzik i tylko jęknęłam, zdecydowanie nie czułam
się lepiej niż się wczoraj kładłam. Byłam niewyspana i zmęczona jak nigdy.
Zresztą ostatnio dosyć często zdarzało mi się ogólne zmęczenie, nawet kiedy
siedziałam w pracy i chodziłam coraz wcześniej spać. A nie mogłam wstać rano.
Adrian wyłączył budzik i sam się przeciągnął. Ten to przynajmniej miał siły
spędzić połowę dnia na świeżym powietrzu. A nie w gabinecie z klimatyzacją.
Gotowy, aby przeżyć nowy dzień wstał z łóżka, a ja mimo tego, że też musiałam
nie robiłam tego, tylko dalej się wylegiwałam. Usłyszałam pukanie do naszej
sypialni, więc rzuciłam proszę i zaraz pod kołdrą miałam Pedro. Leżał wtulony
we mnie i patrzyliśmy jak Adrian się ubiera.
- A ty dzisiaj masz wolne? – rzucił podnosząc mój szlafrok,
który spadł z krzesła
- Nie. – westchnęłam – Ale chyba sobie zrobię. Nie mam sił
na nic.
- Tak! Mamusia zlob sobie! Zlobis ze mna i pania Ilene
ciastecka. – uśmiechnął się do mnie szeroko na co pogłaskałam go po głowie i
nie mogłam odmówić więc złapałam za telefon i wykręciłam numer do kadr,
oczywiście miałam tyle urlopu, że bez problemu mogłam wziąć jeden dzień –
Kochana. – przytulił się do mnie mocno
- Ale pani Irene przychodzi dopiero za godzinę więc
spokojnie możemy sobie jeszcze poleżeć.
- Powinnaś się wyspać.
– rzucił Adrian przyglądając mi się – Jesteś zbyt blada. A oczy masz
lekko wczorajsze.
- Jus ja psypilnuje mame. – zatarł mały dłonie na co się
serdecznie zaśmiałam
- To dobrze, jak będę wracać to zrobię zakupy. Chcecie coś?
– ale od razu pokiwaliśmy głowami, że nie – No dobrze, więc wy tu leniuchujcie,
a ja uciekam pracować. Dzisiaj czeka mnie ciężki dzień.
- Powodzenia. – uśmiechnęłam się do niego lekko na co
podziękował i podszedł do łóżka gdzie dał buziaka małemu jak i mi, co lekko
mnie zdziwiło, ale nie skomentowałam tego
Adrian wyszedł a ja pozostałam w łóżku z małym i w sumie
poszliśmy spać dalej. Obudziła nas dopiero pani Irene, która do nas zajrzała i
tylko się zaśmiała na nasz widok, ale ponoć wcale dobrze nie wyglądałam bo
byłam strasznie blada. Zresztą jak wstałam to od razu usiadłam bo kręciło mi
się w głowie. I dlatego leżałam dalej, aż w pewnym momencie i tak wstałam i
pojechałam do sklepu. Wróciłam do domu i od razu poszłam na górę. Usiadłam na
wannie i westchnęłam, nie podobało mi się to wszystko… zmęczenie, mdłości i
zawroty głowy. Tak samo zachowywałam się jak byłam w ciąży z Pedro. Zrobiłam
trzy testy i czekałam na wynik. Tyle tylko, że jeden był pozytywny a dwa
negatywne. Westchnęłam bo wiedziałam, że muszę w tym momencie iść do lekarza.
Na dodatek dalej nie czułam się dobrze i dlatego wróciłam do łóżka, gdzie
dołączył do mnie Pedro i poszliśmy spać.
&&&
Obładowany zakupami wróciłem do domu gdzie pani Irene mi
pomogła to wszystko wypakować. Jak się dowiedziałem moja żona wraz z synem śpią
na górze, więc jej podziękowałem i odesłałem do domu, chociaż nie była co do
tego przekonana i chciała zostać. W sumie dowiedziałem się, że Sandra pojechała
gdzieś na krótką chwilę i kiedy wróciła to od tamtej pory leży w łóżku.
Wszedłem na górę i od razu widziałem dwójkę wtuloną w siebie. Zostawiłem ich
samych sobie i poszedłem do gabinetu. Odstawiłem laptopa Sandry na komodę, a
sam postawiłem tam swój. I zająłem się pracą. Tyle tylko, że w pewnym momencie
zobaczyłem Pedro w progu więc się mu przyjrzałem, ale od razu wiedziałem, ze
chce siku. Dlatego poszedłem z nim do łazienki.
- Jak tam, wyspany? – zapytałem myjąc mu dłonie
- Cak, ale mama w ogole. Dalej spi, a myslalem ze się ze mna
pobawi. – zrobił smutną minkę a ja sam się lekko przestraszyłem i przejąłem
tym, ze Sandra opadła całkowicie z sił.
Nigdy nie spała aż tak długo.
- Rozumiem, ale nie bawiłeś się z panią Irene?
- Nie, lezalem z mamusia. Cytalismy książki, malowaliśmy i
opowiadala mi mamusia bajecki.
- Tak? I co ci mama opowiedziała?
- Ahh takie cos. – machnął ręką na co się zaśmiałem – Ale
zjadłbym cos.
- W takim razie trzeba iść do kuchni. Na co masz dzisiaj
ochotę?
- Na jajecko.
- W takim razie
zamówienie przyjęte. – uśmiechnąłem się do niego i posadziłem na krześle
&&&
Wstałam z łóżka bo ileż można leżeć. Chociaż wcale lepiej
się nie czułam. Słyszałam śmiechy na dole więc zeszłam tam i widziałam jak
Adrian ogląda bajkę z Pedro. Od razu mnie zobaczyli, i mój mąż tylko pokiwał
głową. No cóż, nie wyglądałam atrakcyjnie, w ogóle nie wyglądałam przyzwoicie.
Ale akurat zwisało mi to, poszłam do kuchni gdzie od razu nalałam sobie wody. I
włączyłam czajnik.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. – westchnęłam – Chociaż dzień w łóżku mi
się podoba.
- Powinnaś jechać do lekarza. Jesteś strasznie blada.
- Pojadę, nie martw się. Zresztą zrobię sobie herbatę i
wracam do łóżka.
- Dobrze, zajmę się Pedro.
Uśmiechnęłam się jedynie do niego i wróciłam na górę z
kubkiem. Wzięłam do ręki książkę i starałam się jakoś skupić, ale marnie mi to
szło i dlatego ponownie wróciłam do spania. Nie wiem ile tak spałam, ale
poczułam jak ktoś mnie lekko szturcha i zobaczyłam Pedro, który wkradł się pod
kołdrę. Oczywiście śnił mu się jakiś koszmar i postanowił do nas przyjść, więc
jedynie go okryłam kołdra i przytuliłam do siebie. Poszłam dalej spać, jednak
poczułam ucisk w żołądku i czułam, że zaraz zwymiotuje więc praktycznie
podeptałam Adriana, na co się zbudził i poleciałam do łazienki. Trochę w niej
przesiedziałam i kiedy wróciłam to nie spał a tylko mi się przyjrzał. Usiadłam
na łóżku z jego strony i chciałam się wbić w środek, tak aby nie zbudzić Pedro,
ale ten przyłożył mi dłoń do czoła i tylko westchnął. Czułam, że mi zimno i mam
dreszcze. Na dodatek brzuch mnie dalej bolał i dlatego kazał mi się położyć.
Tak samo jak zapytał się mnie co u nas robi Pedro, ale jak mu powiedziałam, że
miał koszmar to tylko westchnął. Przesunął małego na środek, tak aby go nie
zbudzić i mogłam położyć się na swojej połowie i spokojnie biec kiedy potrzebowałam
do łazienki. Zresztą poszedł do niej i przyniósł mi lekarstwa na gorączkę, więc
bez słowa sprzeciwu je łyknęłam.
- Gdzie się tak zaprawiłaś?
- Nie wiem. – westchnęłam przykrywając się kołdrą – Na
dodatek tak mnie brzuch boli, że masakra.
Adrian tylko westchnął i zaczął masować mi brzuch. W sumie
zawsze tak robiłam małemu jak go bolał brzuszek, ale nie powiem było to miłe ze
strony Adriana. Bo w sumie po woli mi mijało, chociaż jak przestał to wrócił
ból. Więc dalej masował, ale nie było to łatwe kiedy po środku spał Pedro. Jednak
po pewnym momencie mi przeszło, chociaż dalej czułam się koszmarnie. Ale jakimś
cudem zasnęłam i kiedy się przebudziłam byłam sama w łóżku, ale widziałam
kartkę, ze Adrian zamówił mi lekarza na pierwszą. Więc w sumie miałam godzinę
na ogarnięcie się, zwłaszcza, że byłam sama bo zawiózł małego do dziadków. I
poinformował moją sekretarkę, że nie pojawię się w pracy również dzisiaj bo
jestem chora i później podrzuci moje zwolnienie. Bo jak się okazało miałam
grypę. I miałam leżeć w łóżku przez najbliższe trzy dni. Tyle tylko, że samej
zaczęło mi się nudzić w domu. Telewizora w sypialni nie mieliśmy, a laptop też
nie miał żadnych filmów. Bo wszystko głownie było na kompie Adriana, który
zawsze zabiera go ze sobą do pracy. Dlatego przewróciłam oczami i zeszłam na
dół, gdzie zrobiłam sobie herbatę i rozłożyłam na kanapie, przykrywając się
kocem. Oczywiście ubrana byłam w swoją najcieplejszą piżamę, bluzę Adriana i
grube skarpetki. Odpaliłam TV i skakałam po kanałach w poszukiwaniu jakiegoś
filmu. Chociaż nic kompletnie nie było, więc zostawiłam na jakimś serialu, w
który się nawet wkręciłam. I nie usłyszałam nawet jak do domu wszedł Adrian.
- A ty co tu robisz? Nie powinnaś leżeć w łóżku?
- Jezu! – podskoczyłam – Przestraszyłeś mnie, i owszem
powinnam leżeć ale tam nudno. Brak telewizora w sypialni to błąd. – jęknęłam
- To był twój pomysł. Przypomnę ci argument, który użyłaś w
sklepie – zabije to naszą namiętność. Argument dosyć mocny.
- Wiem… ale nudzi mi się. Nie mam na laptopie filmów jak ty,
i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. A tutaj też leżę.
- Owszem, ale pod kocem. – westchnął – Gorzej niż dziecko. –
poszedł na górę a ja już szykowałam ripostę i kiedy pojawił się z kołdrą i
poduszką to mu to nawet powiedziałam
- Mam ci przypomnieć jak ty się zachowujesz kiedy jesteś
chory? Trzeba było nie wywozić Pedro do rodziców, miałabym towarzystwo chociaż.
- Wiem, ale w nocy nie byłaś w stanie się nim zaopiekować. I
wolałem zawieźć go do mamy, abyś wyzdrowiała. Bo dobrze wiem jakby to
wyglądało. On by chciał się bawić i byś siedziała u niego na podłodze zamiast
leżeć i się wygrzewać. – a ja musiałam przyznać mu racje – No a towarzystwo już
masz. Nie mam dzisiaj drugiego treningu, więc spokojnie wołaj jeśli coś chcesz.
- Dobrze tatusiu. – mruknęłam pod nosem
- Ale jak się czujesz? Dalej wymiotujesz?
- Nie, to tylko jednorazowe. I mam grypę, mam leżeć trzy dni
i zawieziesz moje zwolnienie jutro do pracy?
- Jasne.
- No, a teraz nie przeszkadzaj w oglądaniu telenoweli.
Bardzo ciekawa jest. – uśmiechnęłam się lekko i opatuliłam kołdrą
- Ale jak coś to wołaj, możesz jedynie wyjść do toalety z
tej kołdry. – pokiwał mi palcem na co jak grzeczna dziewczynka się zgodziłam
kiwając głową
&&&
Miało nie być rozdziału, bo Castilla przegrała mecz i zajmuje jakże urocze pierwsze miejsce od końca... no, ale kiedy tak sobie pisałam 15, to stwierdziłam, że nie będę taka. I dodam coś w nowym roku :D
Ma humorki, on chyba jest w ciąży. Taka rodzinna nie sielanka. Ta choroba jakoś tak inaczej na nich wpłynęła, bo wcześniej sobie skakali do gardła, a teraz on o nią zadbał. Co i tak mu nie wybaczam.
OdpowiedzUsuńI proszę Cię, błaaagam Cię wręcz, jak mały Pedro mówi to niech mówi normalnie, jak mnie denerwuje to jego seplenienie. Ja wiem, że dziecko się sepleni, ale nie mogę tego znieść czytając. <3
Hej, widzę, że ich relacje poprawiły się! To się cieszę strasznie, bardzo mocno, choć podejrzewam, że to nie będzie trwało długo:) Na początku myślałam, że ona jest w ciąży, ale potem stwierdziłam, że chyba nie, więc grypa jest jednak lepszym rozwiązaniem. Przynajmniej w Adrianie obudziła się opiekuńczość:)
OdpowiedzUsuńCzyżby Adrian zaczął się ogarniać? Ale ciekawi mnie, jakie ma problemy... I czy Sandra rzeczywiście jest w ciąży. Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń