poniedziałek, 30 grudnia 2013

3

Nie miałam sił na nic. W pracy wszystko było na mojej głowie. Wydawałam książkę i chciałam, aby było to zapięte na ostatni guzik. Na dodatek umawiałam spotkania odnośnie podpisywania książki, kiedy zobaczyłam wiadomość na komórce. Od razu przeczytałam sms’a od teściowej, czy nie dam się wyrwać na kawkę z nią i jakieś zakupy. W sumie przydałaby mi się rozrywka, więc się z nią umówiłam po pracy. Dałam również znać Adrianowi i pani Irene, że dzisiaj wrócę później. W końcu wolałam aby ktokolwiek był z małym. Z teściową umówiłam się jak zawsze w naszej ulubionej knajpce i od razu rzuciła mi się w oczy, więc się z nią przywitałam siadając naprzeciwko niej.

- Ahh córeczko jaka ty wymęczona. – złapała mnie za dłoń – Powinnaś odpoczywać a nie. Za ciężko pracujesz, do tego musisz zajmować się synkiem.
- Teraz mam taki ciężki okres. Wydaję książkę i muszę wszystko dopiąć.
- Kolejny hit?
- Zobaczymy. – uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła
- Ale Pedro już dobrze się czuje co? – na co pokiwałam głową, że tak – To dobrze. Naprawdę kiepsko to wyglądało.
- W sumie nie wiem gdzie się zaraził. W końcu ani ja, ani Adrian nie byliśmy chorzy.
- Wystarczyło, że poszedł na plac i już mógł się zarazić. Ale najważniejsze, że teraz jest wszystko ok. Chociaż z jednym z rodziny Gonzalez.
- Czyżby senior źle się czuję?
- Nie, wszystko z nim dobrze. Ze zdrowiem, karierą. Chodziło mi raczej o Adriana.
- Z nim też dobrze. – uśmiechnęłam się ale widziałam jej wzrok
- Kochanie wiem kiedy jest źle. A nie powiem, trochę mnie ruszyło, że mój własny syn nie chciał zająć się chorym dzieckiem. Zresztą ostatnio z nim rozmawiałam i to nie był mój Adrian. Mówił wymijająco, i szybko uciekł. Czy on ma jakieś problemy?
- Sama nie wiem… - westchnęłam – Ze mną też nie chce rozmawiać. Myślę, że on nie chce z nikim rozmawiać.
- Martwię się o niego. Zachowywał się tak, kiedy ten koszmar się zaczął.
- Korciło mnie… - zauważyłam, a ona mi się uważnie przyjrzała – Żeby zadzwonić do jego lekarza i zapytać się o stan jego zdrowia. W sumie nie mówił mi nic o jakichkolwiek badaniach, ale boje się, że to może mieć z tym coś wspólnego.
- Powinnaś, albo zadzwonić. Albo go przycisnąć. Wiem jak to jest, kiedy się zamykają w sobie, ale nie są sami. My też na tym cierpimy. Możesz mi mówić, że nie, ale widzę to po tobie, że jesteś zmęczona. Niańczysz o jedną osobę za dużo. Jeśli chcesz to ja z nim pogadam, albo naślę na niego ojca.
- Chyba wolę, aby ktoś inny z nim porozmawiał. – zauważyłam a ona jedynie pokiwała głową – No, ale idziemy na zakupy? Mały rośnie jak na drożdżach i muszę mu kupić nowe rzeczy.
- Ahh a ja pamiętam jak dopiero co oznajmiliście nam, że będziemy dziadkami. – zaśmiała się łapiąc mnie pod ramię – Byliście tacy szczęśliwi. Adrian był w siódmym niebie. O niczym innym nie mówił jak o dziecku. – jedynie uśmiechnęłam się na te słowa – Myślicie może o drugim?
- Nie… na razie jest nam dobrze we trójkę. Ale kto wie. Zawsze chciałam mieć małą gromadkę.
- No tak, ja niestety nie miałam szansy, aby urodzić jeszcze jedno dziecko. Kiedy w końcu się zdecydowaliśmy to było za późno. Więc lepiej nie zwlekajcie z tym.
- Zawsze panią podziwiałam. Żona piłkarza, później trenera, no i matka piłkarza. Dwóch najważniejszych mężczyzn nigdy nie było w domu.
- Ty masz Pedro, gorzej jak pójdzie w ślady Adriana. – na co pokiwałam głową – Ale z drugiej strony, masz lepiej. Adrian zakończył karierę szybciej od ojca. Wiem, nie z tych samych powodów, ale jednak.
- Czasem zastanawiam się jakby to wszystko się potoczyło… gdybym nie urodziła Pedro. Było nam ciężko, i to bardzo.
- Owszem. Ale masz najwspanialszą cechę, która trafiła do Adriana. Potrafisz słuchać i dobrze radzić. Dzięki tobie odzyskałam syna, zaczął na nowo z nami rozmawiać i od razu cię polubiłam. Wiedziałam, że ta tajemnicza Sandra ma zbawienny wpływ na niego. W sumie to wstydził się nam ciebie przedstawić.
- Naprawdę?
- Tak, bał się że mimo wszystko cię nie polubimy. No cóż, różnisz się i to bardzo od poprzedniczki. Ona była poukładaną dziewczyną z dobrego domu. A ty mimo…
- Dziwnych rodziców skończyłam szkołę i zarabiam. W sumie zawsze mu tego zazdrościłam, że może do was przyjść i pogadać. Zawsze mu o tym mówiłam.
- I bardzo ci za to dziękuje. A co do rodziców, to zawsze możesz do nas przyjść. – uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam – Rozmawiałaś z nimi?
- Rodzicami? – westchnęłam – Nie, nawet nie pamiętają o urodzinach wnuka. Matka odezwała się do mnie tylko raz. Kiedy Adrian był w szpitalu i ogłosił koniec kariery… zadzwoniła, aby mi powiedzieć, że mam odejść od niego. Że w końcu nic mnie nie trzyma przy kimś tak beznadziejnym. Że będę się z nim męczyć tak jak ona z ojcem i wyjadę.
- Sama dobrze wiesz, że nie przypadłyśmy sobie z twoją mamą do gustu, ale tak nie powinna mówić żadna matka. Nawet jeśli bym cię nie lubiła, to bym nie kazała mojemu synowi z tobą zrywać. Bo liczy się to, co on czuje.
- No tak, ale moja matka zawsze była inna. Chyba nie do końca polubiła Adriana. Ale cóż… dobrze sobie radzę bez niej. W końcu wszystko to co w tej chwili robię osiągnęłam sama.
- A to się liczy. – uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam

Oczywiście zakupy nam się udały, wydawałyśmy dużo pieniędzy i to bardzo. Ale raz na jakiś czas można. Zwłaszcza, dla wnuka albo syna. Dlatego zmęczone, ale zadowolone pożegnałyśmy się i każda z nas pojechała w zupełnie innym kierunku. Weszłam do naszego domu i nie powiem, ale dopiero poczułam jak jestem zmęczona. Ściągnęłam szpilki i z torbami poszłam na górę, gdzie o dziwo mój synek już spał, a Adrian sam leżał na łóżku z papierami.

- Hej. – przywitałam się z nim rzucając rzeczy w dole łózka w zamiarze wypakowania ich
- Hej, nie za dużo tego? – spojrzał  na mnie podnosząc jedną brew do góry a ja tylko wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam seksowny komplet bielizny, który zdecydowanie nie należał do mnie, więc szybko speszona go schowałam do torby, ale niestety mój mąż musiał to zauważyć – Zachowujesz się jak jakaś cnotka, a zapominasz, ze dzielimy razem garderobę i nie raz widywałem takie komplety.
- No tak… - rzuciłam chowając to do torebki
- Zachowujesz się jakbyś kupiła to dla innego faceta. – zauważył i miał tylko uśmieszek pod nosem
- To nie moje. – westchnęłam – Nawet nie mój rozmiar.
- Ukradłaś coś? – zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami i rzuciłam, że to należy do jego matki i niestety szkoda, że nie miałam aparatu bo jego mina była bezcenna na co sama zaczęłam się śmiać – Mogłaś mi to oszczędzić.
- Sam drążyłeś ten temat. I nie wiem dlaczego to cię tak bardzo rusza. Są dorośli i chyba dobrze, ze ich pożycie małżeńskie kwitnie. Można im tylko zazdrościć, nic więcej. – zauważyłam kąśliwie a on tylko westchnął bo chyba domyślił się do czego biję – Ale co to za papiery?
- Taktyka… muszę w końcu wybrać skład na mecz. Może to jakoś polepszy ich grę.
- W takim razie nie będę przeszkadzać. W sumie może się wybierzemy z Pedro na twój mecz.
- Nie. – powiedział ostro a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, więc zdziwiona na niego spojrzałam – Nie ma sensu abyście przyjeżdżali i oglądali zapewne porażkę.
- Daj spokój, chcemy cię wspierać nawet jeśli przegrywacie. Jesteśmy w końcu rodziną, na dobre i na złe. – zauważyłam wychodząc z sypialni


Nie powiem, ale coraz bardziej się zaczynałam bać, że to całe zachowanie Adriana ma związek właśnie z piłką. Weszłam cicho do pokoju małego i uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam go wtulonego w misia i w obrazek. Delikatnie go wyciągnęłam i po raz kolejny widziałam tam siebie i jego. Od jakiegoś czasu mały rysuje tylko naszą dwójkę. Poprawiłam mu kołderkę i wyszłam z sypialni, aby zejść na dół po coś do jedzenia. 

&&&
Dobry i wesołego nowego roku, obu 2014 był lepszy od 2013. No i powiem szczerze, że nie wiem czy to już skończony rozdział czy też nie;d  nie umiem sobie przypomnieć, hahah ;d następny soon :D

1 komentarz:

  1. Tak mi żal Sandry, bo przez swojego mężulka bardzo cierpi. Mąż zamiast jej powiedzieć o co chodzi robi dziwne uwagi, albo się złości, że ona i ich syn chcą go wspierać na meczu. Może on ma kochankę i nie chce, aby Sandra się dowiedziała? Ooo, nie, mam nadzieję, że nie ma, bo jak tak, to gnojek ma przechlapane! Naprawdę Skreślę go już do końca życia! Mam nadzieję, że ułoży im się w końcu, bo tworzą taką piękną rodzinę... Eni, nie bądź okrutna, zrób coś z tym:((((

    OdpowiedzUsuń