środa, 25 grudnia 2013

2

Miałam dzisiaj dzień wolny, ale co z tego. Jak przebudziłam się i byłam sama w łóżku. A w dodatku strona Adriana wyglądała tak samo jak się kładłam. Tylko westchnęłam i się przeciągnęłam. Pedro nie było w domu, wzięli go do siebie na cały weekend dziadkowie, a ja w sumie mogłam w spokoju popracować. Jak co weekend wzięłam do domu kilka książek do poczytania, aby znaleźć tą jedyną, którą wydam. Lecz kiedy zaczęłam czytać wczoraj wieczorem, nic do mnie do dotarło. I raczej traciłam nadzieję. Jednak trzeba było wstać i się jakoś ogarnąć. Dlatego ubrałam się w swoje domowe ubrania i zjadłam pożywne śniadanie. Napisałam do swojego męża wiadomość o treści gdzie się podziewa bo jakoś nie zastanowił się choć na chwilę, że się o niego martwię. Ale odpowiedzi nie dostałam, a wręcz przeciwnie. Do mieszkania jak na zawołanie wszedł mój mąż, który był dość wczorajszy.

- Boże Adrian co ty wyprawiasz? – i złapałam go za ramię bo o mało co nie wywalił się na podłogę
- Kochana… - zamruczał wtulając się we mnie i zaczynając obmacywać – Idziemy na pięterko?
- Daj mi spokój, lepiej idź spać.
- Jak nie na górę to może tu? – i posadził mnie na komodzie, na co od razu starałam się wyswobodzić z jego objęć – No co jest?
- Mówię coś. Daj mi spokój.
- Ja pierdole, jak nie daj mi spokój, to nie mam sił. Inny cię posuwa czy może ja mam zacząć się uganiać za innymi?
- Idź spać. – westchnęłam – Porozmawiamy kiedy będziesz trzeźwy.
Adrian klął jeszcze pod nosem, ale poszedł na górę. Tylko westchnęłam i złapałam za swój telefon. Miałam tylko nadzieję, że moja najlepsza przyjaciółka znajdzie czas na rozmowę. Oczywiście od razu mi odpisała, że jest wolna więc mogę wpadać. Dlatego poszłam na górę się przebrać i pojechałam do niej autem. Od razu kiedy mnie zobaczyła to mocno przytuliła. Widocznie było widać, że nie jest dobrze. Pociągnęłam nosem i usiadłam w fotelu z kubkiem kawy.
- Opowiadaj. Co jest nie tak.
- Wszystko… - westchnęłam – Chyba mi się rodzina rozpada.
- Jak to?
- Adrian się zmienił. Od jakichś trzech miesięcy żyjemy osobno. W dodatku ma gdzieś własnego syna. Pedro sam nie pamięta kiedy bawił się z ojcem, a ostatnio od niego uciekł. W dodatku wszystko robię źle, za każdym razem mi to wypomina. A to, że niańczę dziecko, albo jestem dla niego za łagodna.  Ostatnio nie rozumie tego, że nasz syn ma dopiero dwa latka, nie jest dzieckiem w jego drużynie.
- Rozmawiałaś z nim o tym?
- Myślisz, że nie? Ale to na nic, albo mnie olewa. Albo uważa, że mam fochy i wychodzi. To nie jest Adrian którego pokochałam całym sercem. Na dodatek dzisiaj wrócił wczorajszy do domu i chciał mnie przelecieć, a kiedy mu na to nie pozwoliłam rzucił, że się puszczam z innym. Nie jest łatwo kiedy własny mąż ci mówi coś takiego.
- Musisz nim potrząsnąć skarbie. Nie możesz pozwolić mu na to, aby tak cię traktował. Zapewne jak ci to powiedział, to kazałaś mu iść spać albo byłaś jeszcze milsza i do mnie przyjechałaś. Pamiętasz, tak było zawsze podczas waszych kłótni, wszystko milczałaś. Pozwalałaś mu na zbyt dużo i teraz to wykorzystuje.
- Wiem o tym, ale nie potrafiłam inaczej. Ale i tak to mniej o mnie chodzi, a bardziej o Pedro. Jaki mu daje przykład?
- Taki, że jest idiotą. Porozmawiaj z Adrianem, raz a porządnie i nie bądź dla niego taka jak zawsze, pobłażliwa.
- Masz rację. – westchnęłam a ona się do mnie pokrzepiająco uśmiechnęła – Na dodatek jego rodzice zaprosili nas na jakiś cudowny obiad gdzie będzie kilka osób. Znowu będę musiała znaleźć sukienkę, w której mnie jeszcze nikt nie widział. A nie mam w ogóle czasu, aby iść na jakieś zakupy.
- No jak to nie masz? Mówisz i idziemy. – zaśmiała się – Ja nie mam pracy, a tobie przyda się dzień wolny. Zresztą i tak nie masz po co wracać do domu. Syna oddałaś pod opiekę dziadków, a mąż no cóż. Niech się sam pomartwi.
&&&
Wstałem dosyć późno i od razu widziałem, że jest ze mną źle. Wczoraj przesadziłem, a w dodatku nie wiele pamiętam. Oprócz tego, że rano rozmawiałem z Sandrą. Skacowany zszedłem na dół i przywitała mnie cisza, co mnie zdziwiło i to nie mało. Zawsze po domu latał Pedro i darł się w niebogłosy a tutaj taka cisza. Idealna po prostu. Na dodatek zobaczyłem na ladzie telefon mojej żony, więc za niego złapałem bo miała jakieś połączenie nieodebrane. Chociaż nigdy sobie nie sprawdzaliśmy telefonów, to jakoś mnie tak kusiło. Dlatego szybko je odblokowałem i widziałem zdjęcie naszego synka na tapecie, i dzwoniła moja mama. Zdziwiłem się i to nie mało, bo do mnie również dzwoniła. Od razu wybrałem numer i czekałem, aż odbierze.
- No nareszcie kochana. Już się martwiłam, że coś się stało. – zauważyła – Zresztą dzwoniłam i do Adriana, ale ten też nie odbierał. Ale dobrze, że oddzwoniłaś bo zapewne bym do was zaraz przyjechała.
- Tez się cieszę mamo, ze cię słyszę. – zauważyłem
- Adrian? Przecież to telefon Sandry.
- Tak, ale zostawiła go na stole w kuchni. Ale co to było ważnego, że dzwoniłaś do niej i do mnie?
- Pedro się rozchorował. Zjadł chyba wczoraj coś nieświeżego bo dzisiaj ledwo chodzi. Ma gorączkę i co chwilę wymiotuje. Lekarz właśnie u niego jest i czekam na wieści od twojego ojca. Dlatego wolałam zadzwonić, bo zapewne jak każde dziecko chce być przy rodzicach.
- Rozumiem. Możesz go przywieźć, jakoś postaram się zlokalizować Sandrę. – westchnąłem
- Nie możesz przyjechać po niego?
- Nie bardzo. Mam kaca. Naprawdę ostatnią rzeczą o jakiej marzę jest jazda autem.
- I jesteś sam? Może lepiej niech zostanie u nas. Trzeba nim się opiekować cały czas, w końcu to małe dziecko jeszcze. A jak sam mówiłeś, nie wiesz gdzie jest Sandra.
- Pewnie szlaja się z przyjaciółeczką. Zadzwonię do niej i dam jej znać, że Pedro jest chory.
- No dobrze. – rzuciła, ale słyszałem dosyć dobrze, że nie jest zadowolona
- Coś jeszcze mamo?
- Nie, nie. Przywiozę wam go. – rozłączyła się a ja od razu poszukałem w spisie numeru do Clary, która odebrała dopiero po jakiejś dłuższej chwili
- Tak?
- Możesz dać mi Sandrę. – mruknąłem – Mam jej coś ważnego do powiedzenia.
- Ok. – rzuciła i usłyszałem głos swojej żony
- Dzwoniła moja matka, Pedro się rozchorował  i go przywiezie.
- Jak to się rozchorował? Mówiła co dokładnie mu jest?
- Nie wiem, był u niego lekarz. Jak przywiezie go to się dowiemy.

Ale nie dostałem żadnej odpowiedzi, a tylko sygnał przerwanego połączenia. Wzruszyłem ramionami bo nie wiedziałem o co chodzi. Na dodatek wypiłem pół butelki wody i poszedłem na górę dospać zerwaną noc.

&&&
Przyjechałam do domu z Pedro, który był strasznie blady. Biedny miał grypę żołądkową, więc zaniosłam go na górę do jego pokoju i pomogłam mu się wygodnie ułożyć, chciałam iść na dół zaparzyć herbatę i przygotować wszystko dla niego, ale mi na to nie pozwolił. Od razu się rozpłakał i chciał abym z nim posiedziała. Więc usiadłam koło niego i go głaskałam po główce, na co się uspokajał. Ale niestety, musiał zwymiotować, a akurat koło pokoju przechodził Adrian.
- Bleh, od razu i mi się niedobrze zrobiło. Lepiej to posprzątaj. – skrzywił się
- Jak widzisz, staram się. Ale nie mogę tego wszystkiego robić sama. – mruknęłam przez zaciśnięte zęby i zajęłam się przebieraniem Pedro.
- Sam by się mógł przebrać, jest już duży.
- Zamiast uczyć mnie wychowywania własnego syna byś pomógł i przebrał pościel. Choć raz się na coś przydaj. – rzuciłam ironicznie, ale o dziwo wziął się za przebieranie, a ja korzystając z okazji szybko poszłam wszystko przynieść co potrzebne w takich przypadkach
- Coś jeszcze? – rzucił kiedy położył małego do łóżka
- Nie, z resztą sobie poradzę. Możesz iść i delektować się wolnym dniem.
Nawet nic nie powiedział, tylko poszedł. Jakby nigdy nic. Pokiwałam zrezygnowana głową i zrobiłam to co każda matka w takiej sytuacji, zajęłam się synem, który mnie potrzebował.
&&&

Dzień należał od udanych, spędziłem go samotnie na dole w ciszy. Kac wyleczony i lenistwo zaliczone. Tyle tylko, że nie mogłem zasnąć. Leżałem już dobra godzinę w łóżku i czekałem na to, aż przyjdzie Sandra. W sumie od rana jej nie widziałem na dole. Cały czas siedziała z małym w jego pokoju. Nawet nic nie jadła. A w tym momencie zdecydowanie bym się zabawił. Aż mnie wszystko zaswędziało, kiedy pomyślałem o fizycznej relacji z moją żoną. Dlatego wstałem z łóżka i swoje kroki skierowałem w stronę pokoju małego, aby ją zaciągnąć do łóżka. Ale mogłem jedynie o tym pomarzyć, bo mianowicie Sandra w najlepsze spała skulona na małym łóżku Pedro, który sam spał wtulony w nią mocno. Uśmiechnąłem się pod nosem, bo zawsze tak robił kiedy się czegoś bał. Uciekał w nasze ramiona, no a ostatnio w ramiona Sandry, która zdecydowanie go zbyt bardzo niańczyła zanim hartować. Cicho, aby ich nie zbudzić chciałem wyjść kiedy w oczy rzuciła mi się ścianka z jego obrazkami. Na każdym były tylko dwie osoby. Mały chłopiec i osoba dorosła, ale z długimi włosami. Od razu domyśliłem się, ze jest to Sandra, bo na pewno nie ja, gdyż miałem krótkie włosy. Przyjrzałem się dokładnie i doliczyłem aż siedmiu obrazków na których nie jestem. Siedem na osiem, które wisiały, gdyż ósmym było nasze wspólne zdjęcie. Poczułem się zdecydowanie dziwnie… tak, jakbym nie istniał.

&&&
Więc tak:D mamy 2 rozdział, i życzę wam Wesołych Świąt !:D  

2 komentarze:

  1. WTF, co za dupek? Co to? To facet? To pizda jakich mało. Naprawdę potrafisz stworzyć postać męską, taką, że aż mnie odrzucają jego myśli. Matko, co za potwór. Współczuje Sandrze, niech spada od niego jak najszybciej. Od razu piszę: jak będziesz mi go potem rehabilitować, żebym go polubiła to będę zawsze pamiętała rozdziały, w których był rasową świnią! O! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych Świąt! <3
    Widzę, że w małżeństwie tej dwójki źle się dzieje, naprawdę bardzo źle. Adriana w ogóle nie obchodzi syn, w dodatku chory! Po prostu wstał i pomyślał, że musi przelecieć żonę. No serio? Heloł, masz chore dziecko. Oby wszystko między nimi się poprawiło, a jeśli nie... Uda im się uratować to małżeństwo?

    Pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń