niedziela, 22 grudnia 2013

1

Kolejny dzień jak co dzień. Wstałam o tej samej porze i od razu poszłam do pokoju mojego małego rozrabiaki. Akurat kiedy otworzyłam drzwi to przywitał mnie szeroki uśmiech, który odwzajemniłam.
- A to co? Nie śpimy już? – zaśmiałam się łaskotając go po brzuszku
- Nie. – zakrył się kołdrą
- W takim razie lepiej wstawaj. Mamusia dzisiaj idzie do pracy i będziesz z panią Irene.
- Musis? – zrobił smutną minkę na co pokiwałam głową - Skoda.
- Ale tatuś dzisiaj wraca wcześniej. Na pewno coś wymyślicie.
Ale Pedro nic nie powiedział tylko od razu wstał z łóżka na co westchnęłam. Ostatnio zauważyłam, że między nim a Adrianem nie panują dobre stosunki. Ale zeszliśmy na dół z małym gdzie przygotowałam  śniadanie. Akurat kiedy sprzątałam, a Pedro rysował w salonie to na dół zszedł Adrian.
- Hej, o której dzisiaj wrócisz? Mały ostatnio nie spędza z tobą za dużo czasu.
- Później niż ty. Umówiłem się już po pracy.
- Super. – rzuciłam ironicznie
- Co tym razem? Mam chyba prawo do tego, aby korzystać z życia a nie siedzieć tylko w domu. Mamy od tego niańkę.
- Owszem, ale rola ojca nie kończy się na spłodzeniu dziecka i oddania go pod opiekę komuś innemu. Mały już nie pamięta kiedy ostatnim razem się z tobą bawił.
- Nie marudź już od rana. – rzucił – Nie mam ochoty wysłuchiwać twoich fochów. Dlatego wrócę później, nie czekaj na mnie.
Rzucił i bez niczego wyszedł na co jedynie westchnęłam. Tak było od jakichś trzech miesięcy i nie wiedziałam jak to zmienić. Kiedy urodziłam Pedro było jak w bajce. Cieszyliśmy się jak dzieci z tego, że jesteśmy szczęśliwi, w trójkę. A teraz sama nie wiedziałam jak naprawić stosunki syna z ojcem, a także nasze jako małżeństwo. Z rozmyślań obudził mnie głos naszej niani i zarazem gosposi. Uśmiechnęłam się do niej, bo od kiedy zaczęła u nas pracę traktowałam ją jak członka rodziny. Nigdy nie mogłam liczyć na swoich rodziców. Mój ojciec pracował w Niemczech, a moja matka wolała spotykać się z fryzjerami, kosmetyczkami i innymi od upiększania niż zajmować się własnym dzieckiem. Dopiero po poznaniu rodziców Adriana dowiedziałam się jak to jest mieć rodzinę. Zawsze czułam się z nimi świetnie, traktowali mnie jak córkę, której nigdy nie mieli. Poszłam na górę się wyszykować do pracy i wróciłam na dół pożegnać się z synkiem.
- Nalysuje ci dzisiaj cos fajnego.
- Jak miło. Już nie mogę się doczekać. – dałam mu buziaka w policzek – W takim razie uciekam, będę tak jak zawsze.
- A Adrian?
- Nie trzeba na niego czekać. Ma dzisiaj zapchany dzień.  – zauważyłam – No ale uciekam, jakby co to jestem non stop dostępna przy telefonie.
Pojechałam swoim autem do wydawnictwa i zadowolona usiadłam na swoim miejscu. Miałam dzisiaj kilka spotkań, a do tego zebranie. Po prostu wyciszyłam się na jakiś czas. I kompletnie nie myślałam o tym że w domu jest jak jest. Siedziałam właśnie nad książką, a raczej nowym rozdziałem jednego z moich podopiecznych, kiedy do mojego gabinetu weszła zadowolona Clara, moja najlepsza przyjaciółka, jeszcze z czasów studiów.
- Nie uwierzysz. – zaśmiała się – Ty spędzałaś cały weekend w domu z rodzinką, kiedy ja bawiłam się na imprezie i poznałam cudownego chłopaka, a raczej mężczyznę.
- Naprawdę kochana, powinnaś trochę przystopować. W tamtym tygodniu też był ten super facet.
- Nie moja wina, że oni po prostu są tacy beznadziejni. Nikt nie jest w stanie znaleźć tego jedynego, jak ty.
- No tak. – westchnęłam – Uwierz mi, że nie ma idealnych osób.
- Wszystko gra?
- Sama nie wiem, ale jakoś to przetrawię. Zresztą zaraz będzie zebranie.
- Ej,  co się dzieje? Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. – od razu się przestraszyła a ja jedynie się lekko uśmiechnęła
- Wiem o tym, ale nie chcę o tym rozmawiać tutaj. Wiesz, że hieny chcą zawsze wywęszyć jakieś ciekawostki z życia Sandry Vazquez i Adriana Gonzaleza. W końcu jestem w rodzinie piłkarskiej.
- W takim razie musimy się spotkać na jakieś kawie. Może u mnie? Chyba możesz zostawić na trochę dłużej synka pod opieką niani albo taty?
- Jasne.
Rzuciłam i wyszłam z gabinetu na umówione zebranie. Oczywiście po ciężkim dniu pracy o niczym nie marzyłam jak o tym, aby zakopać się pod kocem na kanapie i po prostu spędzić czas z moim synkiem, który jak co dzień by mi opowiadał co robił. Zaparkowałam auto w garażu i wzięłam głęboki wdech. Poszłam do domu i szeroko uśmiechnęłam się kiedy Pedro znalazł się w moich ramionach.
- W takim razie obiad na ciebie już czeka i uciekam do domu.
- Może pani zostać z nami. – zauważyłam
- Dzisiaj mam spotkanie w kółku bingo. – zaśmiała się – Ale dziękuje bardzo za zaproszenie.

I szybciej wyszła niż się odwróciłam. Ale za to uśmiechnęłam się do Pedro, który był w siódmym niebie i wcale mu nie przerywałam kiedy opowiadał mi wszystko ze szczegółami, a wręcz przeciwnie, słuchałam wszystko dokładnie. 

&&&
Wiem, wiem. Miałam poprawić ten rozdział, dopisać coś ale nie mam sił heh;d ale następne będą już lepsze, chyba ;p 

2 komentarze:

  1. Piłka to zdecydowanie nie moja bajka, ale ten pierwszy rozdział jest ciekawy. Wyczuwam jakąś kochankę czy coś, ale pewnie się mylę. Informuj mnie o nowościach na tt ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam zaraz kochanka, pewnie facet chcę się wyszaleć. Jak będzie miał kochankę, zabiję Cię. <3

    OdpowiedzUsuń