Kolejny dzień jak co dzień. Wstałam o tej samej porze i od
razu poszłam do pokoju mojego małego rozrabiaki. Akurat kiedy otworzyłam drzwi
to przywitał mnie szeroki uśmiech, który odwzajemniłam.
- A to co? Nie śpimy już? – zaśmiałam się łaskotając go po
brzuszku
- Nie. – zakrył się kołdrą
- W takim razie lepiej wstawaj. Mamusia dzisiaj idzie do
pracy i będziesz z panią Irene.
- Musis? – zrobił smutną minkę na co pokiwałam głową -
Skoda.
- Ale tatuś dzisiaj wraca wcześniej. Na pewno coś
wymyślicie.
Ale Pedro nic nie powiedział tylko od razu wstał z łóżka na
co westchnęłam. Ostatnio zauważyłam, że między nim a Adrianem nie panują dobre
stosunki. Ale zeszliśmy na dół z małym gdzie przygotowałam śniadanie. Akurat kiedy sprzątałam, a Pedro
rysował w salonie to na dół zszedł Adrian.
- Hej, o której dzisiaj wrócisz? Mały ostatnio nie spędza z
tobą za dużo czasu.
- Później niż ty. Umówiłem się już po pracy.
- Super. – rzuciłam ironicznie
- Co tym razem? Mam chyba prawo do tego, aby korzystać z
życia a nie siedzieć tylko w domu. Mamy od tego niańkę.
- Owszem, ale rola ojca nie kończy się na spłodzeniu dziecka
i oddania go pod opiekę komuś innemu. Mały już nie pamięta kiedy ostatnim razem
się z tobą bawił.
- Nie marudź już od rana. – rzucił – Nie mam ochoty
wysłuchiwać twoich fochów. Dlatego wrócę później, nie czekaj na mnie.
Rzucił i bez niczego wyszedł na co jedynie westchnęłam. Tak
było od jakichś trzech miesięcy i nie wiedziałam jak to zmienić. Kiedy
urodziłam Pedro było jak w bajce. Cieszyliśmy się jak dzieci z tego, że
jesteśmy szczęśliwi, w trójkę. A teraz sama nie wiedziałam jak naprawić
stosunki syna z ojcem, a także nasze jako małżeństwo. Z rozmyślań obudził mnie
głos naszej niani i zarazem gosposi. Uśmiechnęłam się do niej, bo od kiedy
zaczęła u nas pracę traktowałam ją jak członka rodziny. Nigdy nie mogłam liczyć
na swoich rodziców. Mój ojciec pracował w Niemczech, a moja matka wolała
spotykać się z fryzjerami, kosmetyczkami i innymi od upiększania niż zajmować
się własnym dzieckiem. Dopiero po poznaniu rodziców Adriana dowiedziałam się
jak to jest mieć rodzinę. Zawsze czułam się z nimi świetnie, traktowali mnie
jak córkę, której nigdy nie mieli. Poszłam na górę się wyszykować do pracy i wróciłam
na dół pożegnać się z synkiem.
- Nalysuje ci dzisiaj cos fajnego.
- Jak miło. Już nie mogę się doczekać. – dałam mu buziaka w
policzek – W takim razie uciekam, będę tak jak zawsze.
- A Adrian?
- Nie trzeba na niego czekać. Ma dzisiaj zapchany dzień. – zauważyłam – No ale uciekam, jakby co to
jestem non stop dostępna przy telefonie.
Pojechałam swoim autem do wydawnictwa i zadowolona usiadłam
na swoim miejscu. Miałam dzisiaj kilka spotkań, a do tego zebranie. Po prostu
wyciszyłam się na jakiś czas. I kompletnie nie myślałam o tym że w domu jest
jak jest. Siedziałam właśnie nad książką, a raczej nowym rozdziałem jednego z
moich podopiecznych, kiedy do mojego gabinetu weszła zadowolona Clara, moja
najlepsza przyjaciółka, jeszcze z czasów studiów.
- Nie uwierzysz. – zaśmiała się – Ty spędzałaś cały weekend
w domu z rodzinką, kiedy ja bawiłam się na imprezie i poznałam cudownego
chłopaka, a raczej mężczyznę.
- Naprawdę kochana, powinnaś trochę przystopować. W tamtym
tygodniu też był ten super facet.
- Nie moja wina, że oni po prostu są tacy beznadziejni. Nikt
nie jest w stanie znaleźć tego jedynego, jak ty.
- No tak. – westchnęłam – Uwierz mi, że nie ma idealnych
osób.
- Wszystko gra?
- Sama nie wiem, ale jakoś to przetrawię. Zresztą zaraz
będzie zebranie.
- Ej, co się dzieje?
Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. – od razu się przestraszyła a ja
jedynie się lekko uśmiechnęła
- Wiem o tym, ale nie chcę o tym rozmawiać tutaj. Wiesz, że
hieny chcą zawsze wywęszyć jakieś ciekawostki z życia Sandry Vazquez i Adriana
Gonzaleza. W końcu jestem w rodzinie piłkarskiej.
- W takim razie musimy się spotkać na jakieś kawie. Może u
mnie? Chyba możesz zostawić na trochę dłużej synka pod opieką niani albo taty?
- Jasne.
Rzuciłam i wyszłam z gabinetu na umówione zebranie.
Oczywiście po ciężkim dniu pracy o niczym nie marzyłam jak o tym, aby zakopać
się pod kocem na kanapie i po prostu spędzić czas z moim synkiem, który jak co
dzień by mi opowiadał co robił. Zaparkowałam auto w garażu i wzięłam głęboki
wdech. Poszłam do domu i szeroko uśmiechnęłam się kiedy Pedro znalazł się w
moich ramionach.
- W takim razie obiad na ciebie już czeka i uciekam do domu.
- Może pani zostać z nami. – zauważyłam
- Dzisiaj mam spotkanie w kółku bingo. – zaśmiała się – Ale
dziękuje bardzo za zaproszenie.
I szybciej wyszła niż się odwróciłam. Ale za to uśmiechnęłam
się do Pedro, który był w siódmym niebie i wcale mu nie przerywałam kiedy
opowiadał mi wszystko ze szczegółami, a wręcz przeciwnie, słuchałam wszystko
dokładnie.
&&&
Wiem, wiem. Miałam poprawić ten rozdział, dopisać coś ale nie mam sił heh;d ale następne będą już lepsze, chyba ;p
Piłka to zdecydowanie nie moja bajka, ale ten pierwszy rozdział jest ciekawy. Wyczuwam jakąś kochankę czy coś, ale pewnie się mylę. Informuj mnie o nowościach na tt ; )
OdpowiedzUsuńOj tam zaraz kochanka, pewnie facet chcę się wyszaleć. Jak będzie miał kochankę, zabiję Cię. <3
OdpowiedzUsuń